Szlagierowy mecz pomiędzy Anglią i Belgią okazał się spotkaniem drugiego garnituru obydwu reprezentacji, ale warto było go obejrzeć, bo przecież rezerwy tych zespołów to piłkarze ze światowego topu. Górą w tym starciu była Belgia i to właśnie Czerwone Diabły kończą Grupę G na pierwszym miejscu.
W pojedynku o pierwsze miejsce zarówno Roberto Martinez, jak i Gareth Southgate zgodnie z przewidywaniami postawili na zmienników. Widzowie oglądali tak naprawdę starcie zespołów B Anglii i Belgii, ale był to bardzo ciekawy przegląd kadr obu drużyn, które przecież aspirują znacznie wyżej niż tylko do udziału w 1/8 finału. Belgowie wyszli m.in. z Mitchym Batshuayiem w napadzie, Adnanem Januzajem i Yourim Telemansem w pomocy czy Nacerem Chadlim i Thorganem Hazardem na wahadłach. Anglicy nie pozostali dłużni i pokazali umiejętności Jamiego Vardy’ego, Marcusa Rashforda, Erica Diera czy Gary’ego Cahilla. Widać było, że zawodnicy nie byli do końca zgrani, ale w tym lekkim chaosie z lepszej strony pokazywała się Belgia. Synowie Albionu przede wszystkim starali się nie dopuścić Czerwonych Diabłów do własnej bramki, ale Belgom udawało się przeprowadzić kilka udanych akcji. Wyróżniał się Nacer Chadli, który pomysłowo starał się uruchomić swoich kolegów, a także Thorgan Hazard, pod nieobecność brata mający za zadanie zamieszać w obronie rywala. Ale to Adnan Januzaj napoczął Anglików po łatwym ograniu Danny’ego Rose’a i wspaniałym strzale w okienko. U Anglików najbardziej aktywny był Trent Alexander-Arnold, który na prawej stronie dawał z siebie ile tylko mógł, a Marcus Rashford chciał zaskoczyć przeciwnika nieszablonowymi rozegraniami. Belgia po godzinie gry oddała inicjatywę i Anglia starała się wyrównać, ale jakość Belgii w rezerwowym zestawieniu obrony i tak była duża. W walce zmienników górą okazały się Czerwone Diabły, a Synowie Albionu mają jeszcze nad czym popracować. Wiecznie niespełniona złota generacja Belgów ma wreszcie szansę namieszać na poważnym turnieju, bo prezentuje się bardzo dobrze.
Spotkanie bez stawki pomiędzy Tunezją i Panamą nie miało żadnego znaczenia dla neutralnych kibiców, ale fani w obydwu państwach chcieli, aby pożegnanie z turniejem odbyło się w jak najbardziej honorowy sposób. Panamczycy teoretycznie stali na straconej pozycji, jak zresztą w starciu z każdą reprezentacją na tych mistrzostwach. Ale to jednak oni otworzyli wynik, gdy po walce w okolicach pola karnego rywala i szeregu nieporozumień w tunezyjskiej obronie strzał oddał Jose Rodriguez, a po rykoszecie padł samobójczy gol Yassine Meriaha. Przez cały czas to Orły Kartaginy prowadziły grę, ale Los Canaleros potrafili heroicznie się bronić. Do czasu, bo w końcu ugięli się pod naporem ataków bardziej doświadczonych Tunezyjczyków. Najpierw drogę do bramki Jaime Penedo znalazł Fakhreddine Ben Youssef, potem poprawił najlepszy z Tunezyjczyków Wahbi Khazri. Panama po raz kolejny przegrała, ale pewnej różnicy poziomów nie da się zasypać. Ważne, że znowu strzelili bramkę lepszemu przeciwnikowi i wyjeżdżają z Rosji wiedząc, że pozwolili małemu narodowi z Ameryki Środkowej poczuć się dumnie. Tunezja wykonała zadanie, zajęła trzecie miejsce w grupie i osiągnęła cel minimum. Bo przecież na wyjście z grupy walcząc z Belgami i Anglikami mało kto liczył.
Belgowie zakończyli rozgrywki na pierwszej pozycji, więc w 1/8 finału spotkają się z dzisiejszym rywalem Polaków, Japonią. Anglicy spróbują ograć Kolumbię W obydwu meczach to właśnie zespoły z Grupy G będą faworytami. Tunezja wraca do domu zgodnie z planem, z kolei Panama ugrała coś więcej, bo strzelenie gola i Anglii, i Tunezji można potraktować jako spory sukces. Sympatyczni Kanalarze to jedna z barwniejszych historii tego mundialu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/401759-zlota-generacja-czerwonych-diablow-pokazuje-rogi