Nie nazwalibyśmy meczu pomiędzy Francuzami i Duńczykami meczem przyjaźni, ale faktem jest, że obie drużyny nie robiły sobie na złość. Ale i tak zawiedli Australijczycy, którzy słabą grą i porażką z Peru odebrali sobie szanse na awans.
Spotkanie na szczycie Grupy C jest tak naprawdę meczem do zapomnienia, bo piłkarze obu drużyn nie rozpieszczali kibiców efektownymi akcjami i szybkim tempem. Trudno się dziwić, wszak remis premiował i Duńczyków, i Francuzów. Ci pierwsi zaczęli z przytupem, szczególnie aktywny był Martin Baithwaite, ale dość szybko oddali piłkę Les Bleus i czekali na kontrataki, które nie były przeprowadzane przy udziale przesadnie skomplikowanych środków. Ot, piłka na skrzydło albo 50-metrowy przerzut, ewentualnie podanie do Christiana Eriksena i niech on coś wymyśli. A lider Duńczyków zdecydowanie nie był dzisiaj w najwyższej formie, podobnie zresztą jak po raz kolejny zawodzący na tym turnieju Pione Sisto, czy Andreas Cornelius zastępujący w ataku Nicolaia Jorgensena. Duńczycy zagrali w zasadzie tak samo, jak w poprzednich spotkaniach, czyli twardo w obronie i słabo w ataku. W kolejnej rundzie najprawdopodobniej czekać będzie Chorwacja, a w starciu z nią Skandynawowie mogą być bezsilni, szczególnie jeśli nie zaczną grać chociaż trochę do przodu. Remis z wicemistrzami Europy to niezły wynik, ale dzisiejsza Francja to nie był żaden fenomenalny zespół. Didier Deschamps wystawił częściowo rezerwowy skład z Presnelem Kimpembe w obronie, Stevenem N’Zonzim w pomocy oraz Thomasem Lemarem i Ousmanem Dembele na skrzydłach. 90 minut na moskiewskich Łużnikach pokazało jedynie tyle, że albo zmiennikom się nie chciało, albo nie są zgrani. Francja grała w bardzo ospały sposób i jedynie chwilowe zrywy przypominały, że to przecież drużyna z jednym z największych potencjałów kadrowych na rosyjskich mistrzostwach. Szczególnie po pojawieniu się na murawie Kyliana Mbappe coś się przez chwilę podziało. Tego meczu nikt nie będzie wspominać z łezką w oku – do tej pory prawdopodobnie najnudniejsze widowisko mundialu i pierwszy bezbramkowy remis. Kibice na stadionie pod koniec wygwizdywali piłkarzy, którym po prostu nie zależało.
Australia musiała zdecydowanie wygrać z Peru, aby marzyć o awansie, a tymczasem wszystkie słabości Socceroos zostały przez Inków obnażone. Piłkarze z Ameryki Południowej całkowicie zneutralizowali skrzydła Australijczyków, którzy pomimo posiadania piłki i dobrej gry środka pomocy byli w ofensywie bezzębni. Z kolei w końcu zatrybiła ofensywa Chile: Paolo Guerrero i Andre Carillo wspólnie dwukrotnie rozmontowali obronę Australijczyków, a to na niemających żadnych atutów w ataku rywali w zupełności wystarczyło. Po wyniku 2:0 ekstazę na trybunach przeżywali peruwiańscy kibice, bo ich reprezentanci w końcu strzelili gola – a przecież w pierwszym starciu, gdy mierzyli się z Danią, byli drużyną lepszą i tylko jakaś nadludzka moc panująca nad Skandynawami sprawiła, że Peru nie zdobyło nawet punktu. Inkowie kończą na trzecim miejscu w grupie i pozostawiają po sobie dobre wrażenie, z kolei Australia zagrała dziś swój najgorszy mecz na turnieju i w pewni zasłużenie jedzie do domu zajmując ostatnie miejsce.
Duńczycy na mistrzostwach nie błyszczą, ale ich solidność w pełni wystarczyła na grupowych rywali i teraz będą prawie na pewno mierzyć się z dotychczasową rewelacją imprezy, Chorwatami. Z kolei Francuzi czekają do wieczornych rozstrzygnięć na swojego rywala w 1/8 finału – może to być każdy z grona Argentyna, Islandia i Nigeria.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/401387-nie-zrobmy-sobie-krzywdy-a-kangury-same-sie-przewrocily
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.