Dzień stał pod znakiem meczu Polski o wszystko. Biało-czerwoni nie sprostali wyzwaniu i żegnają się z rosyjskim turniejem. I jest to pożegnanie w doprawdy fatalnym stylu.
Kto dał radę?
Kolumbia. Wiadomym było, że Kolumbijczycy w meczu z Polską będą stawiali na kreatywność Jamesa Rodrigueza, przebojowość Juana Cuadrado i bramkostrzelność Radamela Falcao. A jednak biało-czerwoni nie byli w stanie przeciwstawić tym atutom jakichkolwiek własnych. Kolumbia zagrała niezły mecz, ale to bardziej Polska to spotkanie przegrała. Brak jakiegokolwiek zrozumienia na boisku, futbol z antycznych czasów polegający na dalekich wrzutkach do napastników, niepewność w obronie, nieporadność w rozegraniu – taką wątpliwą jakość Orły zaprezentowały w starciu z Los Cafeteros. Z taką postawą ciężko liczyć na dobry wynik, więc 0:3 nie powinno nikogo dziwić. Liczyliśmy na więcej, ale Kolumbijczycy wskazali nam dzisiaj miejsce w szeregu. Oni zagrają o awans z Senegalem, my o pietruszkę z prezentującą ładny futbol Japonią. O meczu z Kolumbią nie powinno się już pisać, a jak najszybciej tę traumę wyrzucić z myśli.
Kto nie dał rady?
Japonia. W meczu Senegal-Japonia spotkały się drużyny będące dość niespodziewanie na szczycie Grupy H. Senegal zagrał tak, jak wcześniej z Polską – siłowo, defensywnie, oczekując na kontry, opierając ataki na wrzutkach na wysokich zawodników i stałych fragmentach gry. Szczególnie aktywny był M’Baye Niang, który miał kilka znakomitych sytuacji, a pod koniec meczu musiał opuścić boisko z powodu kontuzji. Pierwsza bramka została Senegalczykom sprezentowana przez bramkarza Eijiego Kawashimę, który wypiąstkował piłkę wprost pod nogi Sadio Mane. Natomiast w całym meczu Japończycy byli stroną przeważającą, a ich futbol mógł się podobać. Posiadanie piłki, krótkie podania na dużej szybkości, ciekawe rozegrania i inklinacja do kombinacyjnej gry sprawiały wielkie problemy obrońcom Senegalu. Ostatecznie wynik na 2:2 ustalił wprowadzony chwilę wcześniej Keisuke Honda. Mecz ze sporym wskazaniem na drużynę z Azji, bo Afrykanie nie pokazali w zasadzie nic ciekawego. Biało-czerwoni powinni Japończyków docenić, bo ta teoretycznie najsłabsza drużyna w „polskiej” grupie okazuje się być najefektowniej grającym zespołem. Kolejna kompromitacja w wykonaniu polskiej reprezentacji jest możliwa.
Kto zabłysnął?
Anglicy. Mecz pomiędzy Anglią i Panamą to nawet nie był mecz reprezentacji będących na różnym poziomie piłkarskim, ale wręcz uprawiających inną dyscyplinę sportu. Panamczykom brakowało jakości, aby spróbować powalczyć o korzystny wynik. Gdy Anglicy się rozpędzili po niemrawym początku, z sympatycznych reprezentantów Ameryki Środkowej nie było co zbierać. Zaczęli popełniać błąd za błędem, gubiąc krycie przy stałych fragmentach i prokurując rzuty karne. Nie można było odeprzeć wrażenia, że Anglicy nie dawali z siebie stu procent, a i tak wbili sześć bramek. Na gwiazdę turnieju wyrasta Harry Kane, który dziś zaliczył hattricka i w reprezentacji prezentuje jeszcze lepszą formę, niż w Tottenhamie. Świetnie grał prawy obrońca Kieran Trippier i stoper John Stones, któremu udało się zaliczyć dwa trafienia, nad środkiem pola panowali Jordan Henderson i Jesse Lingard. Stawką w meczu z Belgami będzie pierwsze miejsce grupy, a biorąc pod uwagę, że Czerwone Diabły wbiły Tunezji pięć bramek, możemy się spodziewać nie lada widowiska. Los Canaleros odpadają, ale dziś uratowali honor dzięki bramce rezerwowego Felipe Baloya. Na pewno trochę kolorytu do Rosji wprowadzili, ale są po prostu za słabi na walkę z najlepszymi.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/401059-drugi-akt-tragedii
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.