Pora otrząsnąć się z szoku po wczorajszym meczu Argentyny z Chorwacja i zająć się inną nadzieją Ameryki Południowej, Brazylią. Dobrze zapowiada się mecz pomiędzy dwoma europejskimi solidnymi drużynami: Serbią i Szwajcarią.
Co trzeba obejrzeć?
Serbia-Szwajcaria. To może nie być mecz porywający, ale jeden z gatunku takich, które tak bardzo kochają miłośnicy taktycznej analizy. Spotykają się dwie drużyny solidne, których głównym celem jest doskonałe ustawienie i nie dopuszczenie przeciwnika do rozwinięcia skrzydeł. Ale to nie oznacza, że z boiska będzie wiać nudą, bo oba zespoły mają się kim nawzajem postraszyć. U Serbów bez zmian – w obronie liderzy na bokach (Ivanović, Kolarov), zabezpieczenie środka (Milivojević, Matić), kreacja przed polem karnym rywala (Milinković-Savić), groźne skrzydła (Tadić, Ljajić lub Kostić), znakomicie pracujący napastnik (Mitrović). Naprzeciw Szwajcaria, gdzie serbskie skrzydła będą powstrzymywać jedni z najlepszych bocznych obrońców świata (Lichtsteiner, Rodriguez), Mitroviciovi życie utrudnią stosunkowo młodzi stoperzy (Akanji, Schar), o kontrolę centrum boiska powalczą twardzi wyrobnicy (Xhaka, Behrami), a zorganizowane szyki rywala nieszablonowymi rozegraniami postara się złamać przede wszystkim Xherdan Shaqiri. Kto triumfuje w batalii dwóch emanacji europejskiej solidności? Na papierze remis wygląda najbardziej uczciwie. Liczymy na kilka nieszablonowych zagrań, a zwycięzca tego meczu powinien spokojnie wyjść z grupy i walczyć dalej.
Co można odpuścić?
Nigeria-Islandia. Trudno spodziewać się futbolowej maestrii po spotkaniu współczesnej inkarnacji wikingów broniących dostępu do swojej bramki i afrykańskiej drużyny starającej się grać w sposób jak najbardziej zrównoważony. Pojedynek będzie w dużej mierze oparty na fizycznych starciach i oczekiwaniu na błysk – Victora Mosesa i Alexa Iwobiego z jednej, Gylfiego Sigurdssona i Alfreda Finnbogassona z drugiej strony. Islandia prawdopodobnie zagra bez kontuzjowanego Johanna Gudmundssona, co znacznie obniży siłę jej ofensywy. Nigeryjczycy po porażce z Chorwatami muszą wygrać, więc będą zapewne stroną prowadzącą grę, natomiast Islandczycy wycofają się i będą czyhać na kontrataki. Wobec wczorajszego dramatu Argentyny to właśnie jeden z tych zespołów może wyjść z grupy, więc możemy obserwować mecz pomiędzy przyszłym rywalem Francji w 1/8 finału. Jeśli Superorły nie znajdą recepty na złamanie obrony wojowników z północy, to właśnie reprezentacja niewielkiej wyspy może okazać się rewelacją turnieju i kontynuować swoją piękną historię rozpoczętą przed dwoma laty na EURO.
Kto porwie kibiców?
Neymar i koledzy. Remis ze Szwajacarią nie był takim otwarciem mundialu, jakiego życzyli sobie kibice Canarinhos. Większość ofensywnych zalet została przykryta przez zorganizowanych Szwajcarów, a szczególnie sfrustrowany wydawał się Neymar. Dzisiaj ma się to zmienić, bo przeciwnik jest o wiele mniej wymagający. Kostaryka nie wywarła w meczu z Serbami przesadnie pozytywnego wrażenia. Fani romantycznego futbolu liczyli na powtórkę sprzed czterech lat, kiedy w fazie grupowej Los Ticos odsadzili Włochów, Anglików i Urugwajczyków, ale dzisiejsza reprezentacja ma zbyt mało argumentów i nieobliczalności, żeby powtórka z historii była możliwa. Nie skreślamy Bryana Ruiza i spółki, ale bądźmy realistami. Delikatną niepewnością w obozie Brazylii jest występ ich lidera w związku z urazem stawu skokowego, ale powinien być gotowy na mecz. Nawet bez Neymara, jego towarzysze z ataku, Gabriel Jesus, Philippe Coutinho, Willian i Roberto Firmino, powinni bez żadnych problemów rozwałkować Kostarykę. A przy okazji pokazać to, z czego Brazylia słynęła niemal za każdym razem, gdy sięgała po Puchar Świata – efektowną grę, która zachwycała kibiców na całym świecie. Czekamy na Joga Bonito!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/400730-czy-dzis-wreszcie-zobaczymy-popis-brazylii