Biało-czerwoni fatalnie weszli w rosyjski turniej i nie podołali Senegalczykom, prezentując przy tym bardzo słabą grę. Biorąc pod uwagę wygraną teoretycznie najsłabszej w grupie Japonii z Kolumbią, sytuacja w walce o awans mocno się skomplikowała. Natomiast Rosja wyrasta na czarnego konia mundialu.
Kto dał radę?
Senegal. Rywale Polaków od początku meczu mieli jasną wizję gry. Nie mieli zamiaru przeprowadzać szaleńczych ataków i ryzykować, postawili na żelazne zorganizowanie swoich szeregów i stłamszenie biało-czerwonych siłą fizyczną. Swój plan wykonali w stu procentach, bo w pierwszej połowie w pełni kontrowali mecz. Pierwszy gol padł po rykoszecie, a w konsekwencji samobóju Thiago Cionka, drugi był efektem nieporozumienia w gronie Grzegorz Krychowiak – Jan Bednarek – Wojciech Szczęsny. Polacy odpowiedzieli trafieniem po stałym fragmencie gry, kiedy z główki ładnie przymierzył Krychowiak. Kontaktowa bramka nie mogła wlać zbyt wiele nadziei w serca kibiców, bo ogólny obraz był dość załamujący. Brak pomysłu w ofensywie, brak recepty na przełamanie skutecznych zasieków rywali, brak spokoju w tyłach, brak przebojowości w wykonaniu liderów zespołu. Tym sposobem Senegal wywalczył sobie świetną pozycję po pierwszej kolejce, a mecz z Japonią będzie starciem dwóch nieoczekiwanych prymusów Grupy H. Polska zagra w niedzielę mecz o wszystko, co przywołuje u fanów najgorsze wspomnienia z lat 2002 i 2006, kiedy biało-czerwoni dawali plamę kolejno w Korei Południowej i Japonii oraz w Niemczech. Do poprawy jest tak naprawdę wszystko, a szczególnie komunikacja w strefie defensywnej, zdecydowanie w środku pola i aktywność w ataku. Patrząc na mecz bez emocji, spotkanie Polaków i Senegalczyków było jednym z dotychczas najsłabszych na mundialu.
Kto nie dał rady?
Kolumbia. W pierwszej jedenastce nie wybiegł James Rodriguez, ale i tak faworytem pozostawali Kolumbijczycy. U Japończyków brakowało Shinji Okazakiego, którego zastępował Yuya Osako. Wszystkie przedmeczowe przewidywania poszły w las, kiedy w trzeciej minucie meczu Carlos Sanchez, po indywidualnej akcji rzeczonego Osako, postanowił we własnej szesnastce wyręczyć bramkarza i wykonał efektowną paradę zakończoną czerwonym kartonikiem i rzutem karnym, którego na gola zamienił Shinji Kagawa. Japończycy byli zaskoczeni i szczęśliwi zarazem, mogąc od tej pory bez pośpiechu prowadzić swoją grę, oddając piłkę Kolumbii i czekając na kontrataki. Ale Niebiescy Samurajowie zostali pokarani za minimalizm, kiedy z bardzo pomysłowo wykonanego wolnego świetnie strzelił Juan Quintero. W drugiej połowie Japończycy ostro wzięli się do roboty i atakowali właściwie bez przerwy, a niepewna i nerwowa obrona Kolumbii pozwoliła im oddać kilka groźnych strzałów. W końcu dopięli swego – wprowadzony na boisko weteran Keisuke Honda idealnie dośrodkował z rzutu rożnego, obrońcy po raz kolejny odpuścili krycie, a zasłużonego gola zdobył Osako. Za Okazakim nikt dzisiaj w Japonii nie tęsknił.
Co ten mecz oznacza dla Polaków? Po pierwsze, Japonia jest mocniejsza, niż mogłoby się wydawać. Dynamika i wymienność pozycji, próby pomysłowego rozegrania ataku, groźne indywidualne zrywy, znakomita organizacja gry – to wszystko jest obecne, więc nie są żadnymi kopciuszkami w grupie H. Po drugie, Kolumbia jest waleczna, bo niejedna drużyna grająca w dziesiątkę od samego początku meczu wywiesiłaby białą flagę. A Latynosi pomimo zmęczenia starali się zagrozić japońskiej bramce, m.in. poprzez wprowadzenie na boisko Rodrigueza i Carlosa Bacci, ale z drugiej okazali się zaskakująco niefrasobliwi w obronie. Spotkania biało-czerwonych z tymi rywalami będą pełne emocji, a dla Polaków będą także meczami o wszystko.
Kto zabłysnął?
Rosja. Przed turniejem reprezentacja była ogarnięta kryzysem i szanse na dobry występ były niewielkie. Rozbicie Arabii Saudyjskiej było występem z gatunku łatwych i przyjemnych. Ale mecz z Egiptem to inna para kaloszy, bo Faraonowie w starciu z Urugwajem pokazali niezłą piłkę. Dzisiaj w pojedynku z Rosjanami było bezbronni i polegli z kretesem, choć nadzieję Egiptowi dał Mohamed Salah, wywalczając rzut karny i zamieniając go na gola. Działo się to przy wyniku 0:3, bo wcześniej Rosjanie pokazali dobrą obronę, skuteczny środek pola i niesamowitą siłę w ofensywie. Denis Czeryszew, Artiom Dziuba, Aleksander Gołowin i Aleksander Samedow robili z obroną Egiptu rzeczy okrutne. Tym samym Rosja, mimo problemów przedturniejowych, wyjdzie z grupy i z prezentowaną przez siebie grą ma szansę na sprawienie niespodzianki w kolejnych rundach. A Faraonowie z Salahem swoją przygodę z mundialem zakończą meczem z Arabią Saudyjską, który może im już tylko poprawić humory. Liczyli na więcej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/400323-bolesny-falstart
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.