W piątym dniu mundialu na boisko wyjdą Belgowie i Anglicy, którzy grają z rywalami z niższej półki, niż wczorajsi przeciwnicy Niemiec i Brazylii. Powinni dobrze zacząć turniej i zgłosić swoje aspiracje do zajścia daleko.
Co trzeba obejrzeć?
Tunezja-Anglia. Na papierze to najciekawszy dzisiejszy pojedynek, bo coś niespodziewanego może się tu wydarzyć. Oczywiście, Anglicy to absolutni faworyci starcia i jeśli tylko Harry Kane z Raheemem Sterlingiem i Dele Allim zagrają na swoim normalnym, wysokim poziomie, powinni rozmontować tunezyjską defensywę. Anglia ma młodą i zdolną drużynę, która chce wymazać słabe występy swoich starszych kolegów na poprzednich turniejach. Największym ich wrogiem jest presja i wybuchowe charaktery co poniektórych zawodników, ale od ich okiełznania mają Garetha Southgate’a. Synowie Albionu dobrze czują się w taktyce z trzema obrońcami, a wykonawców mogą dobrać w zależności od przeciwnika, bo kadra jest dość wyrównana. Tunezja musi liczyć na dobry występ swoich największych gwiazd grających w lidze francuskiej – Wahbi Khazri, Naim Sliti czy Saif-Eddine Khaoui to zawodnicy potrafiący zagrać przebojowo i sprawić wyspiarskiej obronie trochę problemów. Jeśli Tunezja będzie na tyle dobrze zorganizowana, żeby nie dać rozwinąć skrzydeł Kane’owi i Sterlingowi, wtedy możemy na rosyjskich boiskach być świadkami kolejnego niespodziewanego rezultatu.
Co można odpuścić?
Szwecja-Korea Południowa. Wczorajsze sensacyjne rozstrzygnięcie w meczu Meksyku z Niemcami oznacza, że sytuacja w Grupie F jest ciekawa. Nie zmienia to faktu, że starcie Koreańczyków ze Szwedami to starcie ekip preferujących defensywny futbol, nastawiony na budowanie zasieków obronnych i okazjonalne ataki na bramkę przeciwnika. Korea Południowa nawet w części nie jest tak mocną ekipą, jaką była na mundialu u siebie w 2002 roku, kiedy ciągnięta za uszy przez sędziów dotarła aż do półfinału. Teraz to zestaw zawodników z krajowej ligi wspieranych przez kilka „rodzynków”, bez których błysku trudno sobie wyobrazić jakikolwiek dobry wynik drużyny. Heung-min Son w ataku lub na skrzydle i Sung-yeung Ki w środku pola trzymają tę reprezentację w ryzach i są nadzieją na zawalczenie przynajmniej o remis ze Szwedami. Trzy Korony nie mają w składzie Ibry, ale akurat to wychodzi im na dobre. Solidna zespołowa gra oparta na twardej i nieustępliwej obronie z elementem ofensywnej magii w wykonaniu Emila Forsberga – tak można streścić styl gry Szwedów. W meczu z Koreańczykami możemy spodziewać się momentami klasycznej „wyspiarskiej” taktyki, czyli dzida na dwóch rosłych napastników i może coś wpadnie. Nie ma żadnych przesłanek, aby w tym spotkaniu liczyć na techniczne fajerwerki i otwartą grę, więc można sobie odpuścić.
Kto porwie kibiców?
Belgijska ofensywa. Mecz Belgia-Panama to starcie zespołów z kompletnie innych bajek. Belgowie ze swoją najlepszą generacją, której najjaśniejszymi punktami są Eden Hazard, Kevin De Bruyne, Romelu Lukaku i Dries Mertens, mogą nastrzelać Panamczykom worek goli. Ich potencjał w ataku jest wręcz nieograniczony, a w taktyce z trzema obrońcami Czerwone Diabły sprawdzają się już od dłuższego czasu. Mają w zasadzie stałą i zgraną wyjściową jedenastkę, dobrze wyważoną pomiędzy atakiem i obroną, więc na tle znacznie niżej notowanego przeciwnika powinni udowodnić, że impreza w Rosji to w końcu jest ich czas. Panama to największy outsider mistrzostw (choć w pamięci cały czas mamy wątpliwej jakości występ Arabii Saudyjskiej). Ze składu w Europie nie gra prawie nikt, a najważniejsze postaci reprezentacji występują w amerykańskiej MLS. Kto jest w stanie postraszyć Belgów? Może Yoel Barcenas, może Jose Luis Rodriguez, ale Los Canaleros przede wszystkim muszą liczyć na obronę, którą w kupie będzie starał się utrzymać kapitan i centralna postać zespołu, Roman Torres. Panamczycy grają w Rosji kosztem m.in. Stanów Zjednoczonych, i już samo to jest gigantycznym osiągnięciem niewielkiego państwa. Jeśli dzisiaj się pogubią nawet na chwilę, możemy obejrzeć festiwal strzelecki w wykonaniu Lukaku i spółki.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/400018-zapowiedz-dzien-5-koniec-niespodzianek