Czwarty dzień mundialu to dwa niespodziewane wyniki – faworyci bukmacherów do tytułu, Niemcy i Brazylia, po przeciętnej postawie nie wygrały swoich meczów. Po falstarcie potrzebują odkrycia na nowo swoich najmocniejszych stron.
Kto dał radę?
Meksyk. Przybysze ze Środkowej Ameryki pokazali w meczu z Niemcami, jak można skutecznie i bez kompleksów zagrać z faworytem. Meksykański zespół od początku ruszył ostro na mistrzów świata i kompletnie zaskoczył ich odważną ofensywną grą i wysokim pressingiem. Niemcy nie mieli nawet chwili na zorganizowanie swoich szeregów, przez co w ofensywie panował chaos, a obrona wyglądała momentami tak, jakby grała ze sobą po raz pierwszy. Pierwsza połowa to kilka groźnych szans z obu stron, ze wskazaniem na El Tri, gdzie szczególnie aktywny był Miguel Layun. Po w pełni zasłużonym golu Hirvinga Lozano w Mexico City odnotowano podobno lekkie trzęsienie ziemi. Po przerwie Meksyk dość mocno się cofnął, ale strzałom Toniego Kroosa czy Juliana Draxlera brakowało dokładności, a jeśli piłka leciała w światło bramki, na posterunku czekał Guillermo Ochoa. Bezproduktywni byli Mesut Oezil i Thomas Mueller. Niemcy wystawiali się też na kontrataki, które mogły przynieść kolejną chwilę radości dla rywali. Sensacja, bo inaczej wygranej Meksyku nazwać się nie da, stała się faktem. Dla naszych zachodnich sąsiadów to nie lada problem, bo nie są przyzwyczajeni do grania drugiego meczu „o życie”. Dla Meksykanów to moment chwały i jasny sygnał dla wszystkich drużyn na turnieju, że dopingowani przez licznie przybyłych do Rosji barwnych kibiców, nie są na mundialu w celach turystycznych i chcą coś osiągnąć. Jeśli Niemcy chcą zajść w Rosji daleko, muszą odnaleźć swoją tożsamość, zorganizować się w każdej strefie boiska i dać coś ekstra z przodu. Z grą taką, jak w meczu z Meksykiem, nawet nie wyjdą z grupy.
Kto nie dał rady?
Brazylia. Wiele obiecywano sobie po pierwszym meczu Brazylijczyków. Mieli przenieść na mistrzostwa formę z eliminacji i meczów towarzyskich, pokazać nie tylko efektywną, ale także efektowną grę. Nic z tego nie wyszło. Poza pięknym trafieniem Philippe Coutinho, Canarinhos prezentowali raczej przewidywalny futbol. Niezbyt dobrze wyglądali Gabriel Jesus i Willian, brakowało płynności w konstruowaniu akcji. Owszem, Neymar próbował szarpać, ale częściej leżał ma ziemi, niż czarował dryblingami. Został niemal całkowicie wyłączony z gry przez twardo, ale skutecznie grającego Valona Behramiego. Minimalizm Brazylii, która teoretycznie kontrolowała spotkanie, został ukarany na początku drugiej połowy po główce odpuszczonego w polu karnym Stevena Zubera, ale to nie podziałało na 5-krotnych mistrzów świata jak płachta na byka. Ataki nadal leniwie sunęły, za to Szwajcaria wreszcie trochę bardziej przycisnęła i szukała swojej szansy. Rozpaczliwe ataki pod koniec meczu prawie dały upragnioną zwycięską bramkę dla Brazylii, ale ostatecznie drużyny podzieliły się punktami i na rosyjskich boiskach zobaczyliśmy kolejny niespodziewany wynik. Brazylia w niczym nie przypominała kreatywnej maszyny niszczącej kolejnych rywali, za to Szwajcaria udowodniła, że seria sześciu meczów bez porażki przed mundialem nie była przypadkiem. Dobre wrażenie, poza zorganizowanymi szykami obronnymi i waleczną pomocą, robił przede wszystkim Xherdan Shaqiri, niezwykle aktywny na brazylijskiej połowie. Brazylia musi powrócić do dobrych wzorców z poprzednich spotkań i pokazać siłę w meczu z Kostaryką.
Kto zabłysnął?
To jest do zrobienia, bo Kostarykanie nie pokazali dzisiaj w meczu z Serbią w zasadzie niczego ciekawego. Po stronie reprezentantów Półwyspu Bałkańskiego błyszczał przede wszystkim Sergiej Milinković-Savić. Młody pomocnik pokazał całemu światu, dlaczego robi taką furorę we włoskiej lidze i w Lazio w wieku 23 lat ma status nietykalnego. Serbowie wygrali po strzale Aleksandara Kolarova z rzutu wolnego, ale to Siergiej najbardziej zapadł w pamięć. Skłonność do nieszablonowych rozwiązań i efektownych zagrań oraz łatwość w dochodzeniu do sytuacji strzeleckich to jego największe atuty, a jeśli on i jego koledzy poprawią celność, to wtedy może zacząć zaliczać asysty i gole na trwającym mundialu. Ogółem Serbia zaliczyła bardzo pragmatyczny występ i pokazała świetną dyscyplinę taktyczną, choć trzeba przyznać, że Kostaryka nie postawiła jej trudnych warunków. Los Ticos to już nie ta porywająca reprezentacja sprzed czterech lat, kiedy to skradli serca kibiców swoim brakiem kalkulowania i odważną grą z najlepszymi. Tym razem raczej nie grozi im wyjście z grupy, bo Brazylia i Szwajcaria będą w stanie odkryć ich wszystkie mankamenty.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/399984-wnioski-dzien-4-faworyci-do-poprawki
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.