Za nami przedostatni test sprawdzający formę biało-czerwonych przed rosyjskim mundialem. Wynik 2:2 jest mniej ważny niż wnioski, do wyciągnięcia których pozwala towarzyskie starcie z Chile.
Dwie twarze reprezentacji
Pierwsza połowa w wykonaniu naszych reprezentantów była momentami bardzo dobra. Kadra zagrała w znanym i lubianym ustawieniu 4-4-1-1, które wcześniej pozwoliło bez większych turbulencji przejść przez eliminacje do mundialu. Zawodnicy pokazali cały szereg opcji rozegrania: wrzutki za linię obrony przeciwnika, ataki obydwoma flankami z wykorzystaniem bocznych obrońców, przebojowe rajdy skrzydłowych, wymiany piłki po ziemi pomiędzy Lewandowskim a pomocnikami. Momentami bardzo agresywny pressing sprawiał, że przechwytywaliśmy piłkę na połowie Chile, a nasi zawodnicy wyglądali na dobrze przygotowanych motorycznie i głodnych gry. Oba strzelone gole to oczywiście zasługa indywidualnych umiejętności naszych piłkarzy, ale także wypracowanych na treningach schematów. Po przerwie oglądaliśmy kompletnie inną drużynę. Adam Nawałka zmienił ustawienie na formację z trójką środkowych obrońców i wahadłowymi. Niestety, przestał istnieć środek pola. Pomimo kilku zrywów Krychowiaka i Zielińskiego, były kłopoty z jakimkolwiek sensownym rozegraniem piłki. Chile zdominowało Polaków, nękając raz po raz wrzutkami w pole karne. Postawa naszej drużyny po przerwie to z pewnością pokłosie taktyki, nad której użytecznością selekcjoner pewnie się poważnie zastanowi, ale także stała bolączka naszej reprezentacji, która w drugich połowach dość często „siada”.
Lewy i Krycha kluczowi
Robert Lewandowski zagrał bardzo dobre spotkanie, momentami rozgrywając piłkę w okolicach linii środkowej boiska. Grał jako kompletny napastnik, a jego wszędobylskość otwierała korytarze do wejść w pole karne dla Zielińskiego czy Linetty’ego. Kiedy trzeba napędzał grę, w innych sytuacjach przetrzymywał piłkę. Grzegorz Krychowiak miał kilka momentów zawahania w destrukcji, ale każda akcja Polaków przechodziła przez niego, a swój stempel postawił na obu golach Polaków. Krycha nadal jest w reprezentacji generałem środka pola, który potrafi bardzo dużo widzieć. Obaj zawodnicy są absolutnie kluczowi dla naszego występu na mundialu – jeśli zagrają w Rosji tak, jak dziś w pierwszej połowie, powinniśmy być zadowoleni.
Dobry występ „włoskich” pomocników
Piotr Zieliński mógł dzisiaj robić, co chciał. Grał za plecami Lewandowskiego, ale bardzo często to on pojawiał się jako najbardziej wysunięty zawodnik. Pokazał kilka ciekawych akcji, których zwieńczeniem była bramka. Karol Linetty był może mniej przebojowy, za to niezwykle aktywny. Grał jako typowa „ósemka” i starał się łączyć obronę z atakiem. Jego współpraca na lewej części boiska z Maciejem Rybusem i Kamilem Grosickim była momentami wzorcowa. Obaj występujący w Serie A zawodnicy pokazali werwę i fantazję, które koniecznie muszą utrzymać do rozpoczęcia zmagań na mundialu.
Groźne flanki
Łukasz Piszczek i Jakub Błaszczykowski jeszcze nie zapomnieli wspólnych lat spędzonych na prawej stronie Borussi Dortmund. Zawodnicy dobrze się uzupełniali i napędzili kilka akcji. Po drugiej stronie boiska szalał nieobliczalny Kamil Grosicki, którego każdy kontakt z piłką wywoływał ciarki u rywali, wspomagany przez Macieja Rybusa, potrafiącego zejść do środka. Trzeba zaznaczyć, że tak to wyglądało w pierwszej połowie – po przerwie nasze skrzydła kompletnie straciły siłę rażenia. Rybus i Błaszczykowski ustawieni na wahadłach musieli niemal całkowicie koncentrować się na defensywie, a Grosicki nie dostawał podań.
Obrona do zgrania
Oba gole Chilijczyków to pokłosie zamieszania po stałych fragmentach gry. Pierwszy padł po wyrzucie z autu i dośrodkowaniu z lewego skrzydła Chile, a winni są zarówno Jan Bednarek, jak i Michał Pazdan, którzy odpuścili krycie Diego Valdesa. Druga bramka to wynik rzutu rożnego i pozostawienia zbyt dużej przestrzeni Miiko Albornozowi, do którego dojść mógł Krychowiak. Obrona przy stałych fragmentach musi zostać dopracowana, podobnie zresztą jak zgranie środkowych obrońców. O dziwo, Pazdan i Bednarek lepiej wyglądali w drugiej połowie, kiedy czyścili niemal wszystko – w pierwszej przydarzyło się im kilka nieporozumień. Dla Jana był to w zasadzie debiut w reprezentacji (wcześniej zagrał tylko minutę), i biorąc pod uwagę wszystkie aspekty gry, pokazał się z niezłej strony, momentami imponując spokojem przy interwencjach.
Napastnicy do ogrania
Arkadiusz Milik zagrał całą drugą połowę, ale w zasadzie nie był widoczny. Widać, że potrzebuje minut. Więcej zrobił Łukasz Teodorczyk, który wszedł na ostatni kwadrans, posyłając genialne podanie właśnie do Milika. Teo dobrze zastąpił Lewandowskiego, podobnie jak kapitan biało-czerwonych próbując aktywnie uczestniczyć w rozegraniu.
Mecz z Chile w pierwszej połowie mógł się podobać, na drugą należałoby spuścić zasłonę milczenia. Cieszy, że Polacy pokazali w ofensywie kilka bardzo ciekawych schematów i dużą wymienność pozycji. Martwi poziom gry w ustawieniu z trójką obrońców i kilka niepewnych interwencji w obronie. Ale to wszystko da się jeszcze poprawić i przetestować we wtorkowym sparingu z Litwą.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/398758-polska-chile-dwie-twarze-reprezentacji