Włodzimierz Lubański, legenda polskiego futbolu, o życiu codziennym w Belgii i zagrożeniu terrorystycznym w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
wPolityce.pl: Żyje pan prawie 40 lat w centrum Europy, niedaleko Brukseli. Co się zmieniło w tym czasie? Czy rzeczywiście w Belgii ludzie nie czują się bezpieczni?
Włodzimierz Lubański (były reprezentant Polski w piłce nożnej, złoty medalista IO w Monachium): Kiedy tutaj przyjechałem, było cudownie. Można było zostawić otwarty dom czy samochód bez żadnej obawy. Nie było żadnych problemów. W tej chwili, co tu dużo ukrywać, na każdym kroku czai się niebezpieczeństwo. Bruksela odczuwa to bardzo poważnie. Mieszkam w malutkim Lokeren i gdy wychodzę na ulicę, to nie oglądam się za siebie, bo tu jest w miarę spokojnie. Ale kiedy jadę na lotnisko, to niestety rozglądam się bardzo poważnie, analizuję potencjalne zagrożenie. To samo w centrach handlowych, generalnie w większych skupiskach. Nie ma już takiej swobody, jak była kiedyś. I to niestety nie jest normalne.
Czyli Belgia to nie jest już bezpieczne miejsce?
Oczywiście, że nie. W zastraszającym tempie przybywa tu ludności arabskiej. Nawet w tych małych miejscowościach.
Nie integrują się?
Tu jest właśnie problem. Nie chcą się integrować, tworzą swoje enklawy, do których rodowici mieszkańcy nie mają właściwie wstępu. Domagają się przywilejów, swoich meczetów. W Lokeren jest jeden meczet, a teraz chcą postawić drugi. Jest sporo nieporozumień, takiego odczuwalnego w powietrzu niepokoju. Jak popatrzymy na takie miejsca jak Molenbeek, ale także kilka innych, do których przybywają w ogromnej liczbie absolutnie niezintegrowani Arabowie, negujący miejscowe zwyczaje i kulturę, to się można za głowę złapać. Mówią wyłącznie w swoim języku, chodzą do swoich meczetów, gdzie nie tylko się modlą, lecz są indoktrynowani, nawet szkoleni. Wykorzystują system socjalny, dostają natychmiast niemal wszystko, co niezbędne, aby dobrze żyć i przeżyć.
Nie usłyszał pan nigdy, że też był emigrantem?
Ja tu przyjechałem z rodziną na zaproszenie Belgów, aby ich cieszyć grą w piłkę, bo to potrafiłem robić najlepiej. I po roku mówiłem w obu używanych tu językach – po francusku i po niderlandzku. Wszyscy wiedzieli, kim jestem. O czym my mówimy? Ci obecni uciekinierzy nie są w żaden sposób do sprawdzenia. Nie da się ustalić, czy to zwykli ludzie czy terroryści. Przez chwilę są w jakimś ośrodku, a następnie wchodzą w normalne życie. Oni nie zamierzają akceptować kultury europejskiej. Mało tego. Przy okazji zamachu w Barcelonie okazało się, że jakiś imam w meczecie nawoływał do takiego czynu. Pytam: czy wszyscy zdają sobie sprawę, że w samej Belgii są setki meczetów, w których uprawia się politykę przeciwko europejskiej kulturze?
Rodowici Belgowie próbują jakoś reagować?
Rozmawiam z nimi, są zaniepokojeni, ale generalnie nie słyszę o takim jasnym stanowisku: nie przyjmować! Wynika to pewnie z różnych doświadczeń. Bo to nie jest tak, że emigranci w Belgii to nowość i wszyscy są źli. Ja też pracując w klubie piłkarskim, szkoliłem zawodników arabskich, w ogóle z różnych stron świata, i nie było żadnego problemu. Ciężko pracowali, przygotowywali się, normalni ludzie, normalni koledzy. Istnieje jednak coraz więcej grup młodych byczków, którzy przybywają tu i są przekręcani. Przygotowywani do grup terrorystycznych. I to nie jest niebezpieczeństwo tylko dla Belgii, lecz dla całej Europy.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Włodzimierz Lubański, legenda polskiego futbolu, o życiu codziennym w Belgii i zagrożeniu terrorystycznym w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
wPolityce.pl: Żyje pan prawie 40 lat w centrum Europy, niedaleko Brukseli. Co się zmieniło w tym czasie? Czy rzeczywiście w Belgii ludzie nie czują się bezpieczni?
Włodzimierz Lubański (były reprezentant Polski w piłce nożnej, złoty medalista IO w Monachium): Kiedy tutaj przyjechałem, było cudownie. Można było zostawić otwarty dom czy samochód bez żadnej obawy. Nie było żadnych problemów. W tej chwili, co tu dużo ukrywać, na każdym kroku czai się niebezpieczeństwo. Bruksela odczuwa to bardzo poważnie. Mieszkam w malutkim Lokeren i gdy wychodzę na ulicę, to nie oglądam się za siebie, bo tu jest w miarę spokojnie. Ale kiedy jadę na lotnisko, to niestety rozglądam się bardzo poważnie, analizuję potencjalne zagrożenie. To samo w centrach handlowych, generalnie w większych skupiskach. Nie ma już takiej swobody, jak była kiedyś. I to niestety nie jest normalne.
Czyli Belgia to nie jest już bezpieczne miejsce?
Oczywiście, że nie. W zastraszającym tempie przybywa tu ludności arabskiej. Nawet w tych małych miejscowościach.
Nie integrują się?
Tu jest właśnie problem. Nie chcą się integrować, tworzą swoje enklawy, do których rodowici mieszkańcy nie mają właściwie wstępu. Domagają się przywilejów, swoich meczetów. W Lokeren jest jeden meczet, a teraz chcą postawić drugi. Jest sporo nieporozumień, takiego odczuwalnego w powietrzu niepokoju. Jak popatrzymy na takie miejsca jak Molenbeek, ale także kilka innych, do których przybywają w ogromnej liczbie absolutnie niezintegrowani Arabowie, negujący miejscowe zwyczaje i kulturę, to się można za głowę złapać. Mówią wyłącznie w swoim języku, chodzą do swoich meczetów, gdzie nie tylko się modlą, lecz są indoktrynowani, nawet szkoleni. Wykorzystują system socjalny, dostają natychmiast niemal wszystko, co niezbędne, aby dobrze żyć i przeżyć.
Nie usłyszał pan nigdy, że też był emigrantem?
Ja tu przyjechałem z rodziną na zaproszenie Belgów, aby ich cieszyć grą w piłkę, bo to potrafiłem robić najlepiej. I po roku mówiłem w obu używanych tu językach – po francusku i po niderlandzku. Wszyscy wiedzieli, kim jestem. O czym my mówimy? Ci obecni uciekinierzy nie są w żaden sposób do sprawdzenia. Nie da się ustalić, czy to zwykli ludzie czy terroryści. Przez chwilę są w jakimś ośrodku, a następnie wchodzą w normalne życie. Oni nie zamierzają akceptować kultury europejskiej. Mało tego. Przy okazji zamachu w Barcelonie okazało się, że jakiś imam w meczecie nawoływał do takiego czynu. Pytam: czy wszyscy zdają sobie sprawę, że w samej Belgii są setki meczetów, w których uprawia się politykę przeciwko europejskiej kulturze?
Rodowici Belgowie próbują jakoś reagować?
Rozmawiam z nimi, są zaniepokojeni, ale generalnie nie słyszę o takim jasnym stanowisku: nie przyjmować! Wynika to pewnie z różnych doświadczeń. Bo to nie jest tak, że emigranci w Belgii to nowość i wszyscy są źli. Ja też pracując w klubie piłkarskim, szkoliłem zawodników arabskich, w ogóle z różnych stron świata, i nie było żadnego problemu. Ciężko pracowali, przygotowywali się, normalni ludzie, normalni koledzy. Istnieje jednak coraz więcej grup młodych byczków, którzy przybywają tu i są przekręcani. Przygotowywani do grup terrorystycznych. I to nie jest niebezpieczeństwo tylko dla Belgii, lecz dla całej Europy.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/354630-nasz-wywiad-wlodzimierz-lubanski-tych-radykalow-terrorystow-trzeba-eliminowac-wydalac-z-europy-albo-zamykac-na-dlugie-lata?strona=1