Kiedy w latach dziewięćdziesiątych Christian Vieri przechodził do Interu za 50 mln dolarów, co było w tamtym czasie rekordem transferowym, głos w sprawie zabrał nawet watykański dziennik L’ Osservatore Romano. Organ Stolicy Apostolskiej nazwał wydawanie takich kwot za zawodnika piłka nożnej, „obrazą ludzi ubogich”. Dziś piłkarski świat ekscytuje się zakupem Paris Saint Germain. 222 mln euro za Neymara z Barcelony! Tyle zapłacili za Brazylijczyka arabscy szejkowie, właściciele paryskiego klubu.
Po pierwsze oznacza to, że kresu tego szaleństwa na rynku transferowym po prostu nie ma. I trudno się kłócić z finansową rzeczywistością. Gorzej jednak, że przy okazji tego transferu dowiedzieliśmy się, że we współczesnej piłce nożnej nie ma już żadnych głębszych wartości. Tylko czysto materialne.
Barcelona ma w swoim szyldzie zapisane „mas que un club”, więcej niż klub. 25-letni genialny Brazylijczyk sprowadził jednak tę futbolową instytucję do poziomu klubu zwykłego, który też potrafi dać się uwikłać w szwindle, finansowe machlojki, fałszowanie dokumentów. Tak było, kiedy Neymara ściągano do Barcy i tak lawirowano, aby oszukać fiskusa i aby jak najmniej z kwoty wydanej przez Barcę trafiło do Santosu, rodzimego klubu Neymara.
Uczestniczyły w tym obie strony. Piłkarz, jego agent, ojciec oraz ówczesny prezydent Barcy Sandro Rosell i obecny Josep Maria Bartomeu. Że okoliczności tamtych zdarzeń wywołały niesmak, to mało powiedziane. Na klubowym pomniku pojawiła się poważna rysa. Proces się toczy. Teraz gdy obecny prezydent grzmi oburzony, że Neymar gra nie fair, a dla Barcelony liczą się przede wszystkim wartości, które ich były już zawodnik przy okazji rekordowej transakcji zbrukał na wszystkie sposoby, brzmi to jak hipokryzja.
Bartomeu przypomina, że Barcelona nie jest własnością żadnego szejka czy oligarchy, ale kibiców. I tłumaczy, że klub jest przeciwny sztucznemu zawyżaniu ceny zawodników na rynku. Dlatego nie udało się powstrzymać Neymara, bo ważniejszy jest jednak interes wyjątkowego klubu niż pojedynczego zawodnika.
Fakt, że przypominało to jakieś bzdety polityka, który przegrał i nie potrafił się do tej porażki przyznać, ale też prawdą jest, że Neymar i jego otocznie głęboko w nosie mieli ową wyjątkowość Barcelony, o której tyle się rozprawia. I możliwości czysto sportowe grając u boku swoich genialnych przyjaciół z Ameryki Południowej Messiego i Suareza. A także kibiców, których Barca ma najliczniejszych na świecie i wszystkie wcześniejsze deklaracje dozgonnego przywiązania do barw klubowych itp.
Neymar najzwyczajniej w świecie poszedł tam gdzie dali mu jeszcze więcej i nie zważał na nic. Jedyne wytłumaczenie na jakie się zdobył ten „zdrajca” i „najemnik” jakim okrzyknięto go w Katalonii, to że zrobił to dla rodziny, o której przyszłości musi myśleć. Biorąc pod uwagę, że rocznie w Barcelonie licząc pieniądze z klubu i kontrakty reklamowe zarabiał 30 mln euro, lepiej by chyba zrobił, gdyby milczał.
Cezary Kowalski (komentator Polsatu Sport, publicysta Sieci)
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/352371-222-mln-euro-za-neymara-czyli-ostateczny-upadek-glebszych-wartosci-w-klubowej-pilce