W ciągu ostatnich kilku lat kilkanaście razy byłem w Hiszpanii i w Portugalii i zawsze nieodmiennie zastanawiało mnie jedno zjawisko: jak to się stało, że w tak krótkim czasie nie zostało tam nic po rządach Franco i Salazara? Obaj autokraci byli katolickimi konserwatystami i przez długi czas mieli monopol na sprawowanie władzy. Obaj rządzili przez niemal czterdzieści lat. Mieli w swych rękach lub pod kontrolą wszystkie instytucje: administrację, armię, uniwersytety, media etc.
Mogli zrobić wszystko. Mogli zbudować trwały porządek społeczny, o czym sami zresztą marzyli, a jednak po ich śmierci cała budowana przez nich latami struktura rozpadła się niczym domek z kart. Frankizm i salazaryzm zniknęły jak Atlantyda. Narodowa i katolicka prawica, będąca przez kilka dekad jedynym gigantem politycznym, w błyskawicznym tempie uległa anihiliacji. Jej wpływy zostały wypłukane nie tylko z polityki, ale ze wszystkich sfer życia. Obaj władcy zostali wyklęci, a ich imiona wymazane z pomników i ulic. Samo odwołanie się do ich poglądów skazuje dziś na społeczną infamię. Bezapelacyjnie zwyciężyły i triumfują tam dziś idee lewicowe i liberalne. Jak to się stało? Dlaczego oba systemy okazały się kolosami na glinianych nogach?
Myślę, że obaj przywódcy nie doceniali roli kultury, którą traktowali nieco pobłażliwie. Franco był żołnierzem, a Salazar ekonomistą. Obaj byli twardymi graczami politycznymi. Dla nich konkretne atuty stanowiły silna armia czy wysokie wskaźniki gospodarcze. Kultura nie kojarzyła im się w ogóle z władzą. Mało tego, byli nawet zadowoleni, że ich oponenci koncentrowali się na działaniach kulturowych. Myśleli, że w ten sposób aktywność przeciwników skanalizowana zostanie w niegroźnych dla władzy zabawach ze sztuką (już lepiej niech wystawiają spektakle niż konstruują bomby).
Tymczasem lewica i liberałowie kontynuowali długi marsz przez instytucje. Przejmowali pisma, teatry, wytwórnie filmowe, uniwersytety, a nawet redakcje kulturalne w państwowych mediach. Oddziałując na zbiorową wyobraźnię zmieniali świadomość społeczną. Nasycali kulturę swoimi ideami. Pod bokiem nieświadomych Franco i Salazara wcielali w życie idee Gramsciego, który mówił, że droga do trwałej władzy politycznej wiedzie poprzez hegemonię kulturową. To była prawdziwa bomba podłożona pod system. Detonacja nastąpiła po śmierci dyktatorów.
Jaki wynika z tego wniosek dla innych? Taki, że lekceważenie kultury mści się na politykach. Bez zakorzenienia ideowego i światopoglądowego w społeczeństwie nie ostoi się żaden długotrwały projekt polityczny. Dlatego kultura stała się dziś głównym polem bitwy o władzę. Jesteśmy świadkami tego starcia we wszystkich krajach cywilizacji zwanej dawniej chrześcijańską lub łacińską a dziś zachodnią. Także w Polsce.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/345603-dlaczego-po-frankizmie-w-hiszpanii-i-po-salazaryzmie-w-portugalii-nie-zostalo-sladu
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.