Za nami kolejny rajd Dakar. 39. edycja, już uznana za najtrudniejszą z dotychczasowych, zakończyła się 14 stycznia ceremonią mety w Buenos Aires. Na szczególne słowa uznania zasługuje postawa Kuby Przygońskiego z ORLEN Team.
Sam rajd nie obył się bez nieprzyjemnych niespodzianek. Figle płatała pogoda, która zmusiła organizatorów do odwołania szóstego i dziewiątego etapu zawodów oraz skrócenia dwóch innych. Same warunki nie dawały zawodnikom chwili wytchnienia. Gradobicia, burze piaskowe i błoto, które przeradzało się w osuwiska ziemi i wręcz wciągało pojazdy, były aż nazbyt często obecne. Absurdu sięgały amplitudy temperatur: w boliwijskich górach panował mróz potęgowany przez padający śnieg, a na argentyńskich równinach w palącym słońcu doskwierał nieludzki upał. Oczywiście zawodnicy musieli się liczyć z takim obrotem spraw – nie bez powodu Dakar nazywany jest najbardziej wymagającym i najtrudniejszym rajdem na świecie.
Niemal 9 000 km wiodących przez zmienne tereny Paragwaju, Boliwii i Argentyny były dla startujących ekstremalnym wysiłkiem i wymagały nie tylko znakomitego przygotowania fizycznego, lecz przede wszystkim nieprzeciętnego hartu ducha. Start w Asuncion był udziałem 318 pojazdów, natomiast z osiągnięcia mety w Buenos Aires mogło się cieszyć już tylko 220 załóg.
Pomiędzy 2 a 14 stycznia kibice byli świadkami prawdziwych sportowych dramatów – z powodu awarii, kontuzji i chorób z zawodów wycofało się ponad 30 proc. ekip. Niekiedy ściganie się bardziej przypominało igranie z losem, ale to właśnie dlatego Dakar jest tak kochany przez fanów motosportu, a start w nim pozostaje życiowym celem dla najbardziej ambitnych kierowców.
Na tegorocznym rajdzie jeszcze wyżej swój pomnik wzniosła absolutna legenda Dakaru: Francuz Stephane Peterhansel triumfował po raz 13., w tym siódmy raz w klasie samochodów! Na mecie przegonił swojego rodaka Sebastiena Loeba, dziewięciokrotnego mistrza świata w rajdach płaskich. Podium uzupełnił kolejny przedstawiciel państwa nad Sekwaną, Cyril Despres – wszyscy trzej jechali pojazdami Peugeot 3008 DKR, co oznacza ogromny sukces konstruktora. Zawodnik ORLEN Team Kuba Przygoński, wspierany przez pilota Toma Colsoula, zakończył rywalizację na siódmej pozycji, czyli udało mu się pojechać znacznie lepiej, niż zakładał:
Jesteśmy na mecie, strasznie się cieszymy. Siódme miejsce – nie oczekiwałem tego przed startem, myślałem, że będzie dziesiątka. Siódme miejsce jest rewelacyjne. Bardzo dobrze nam się z Tomem jechało. Rajd trudny – wydaje mi się, że z tych wszystkich zorganizowanych w Ameryce Południowej najtrudniejszy.
Tyle szczęścia nie mieli motocykliści jadący w barwach ORLEN Team. Wyjątkowym pechowcem okazał się Kuba Piątek – zawodnik przez większą część 2016 r. leczył poważną kontuzję, więc Dakar miał być dla niego wielkim powrotem do prawdziwego ścigania. Niestety już pod koniec odcinka specjalnego na pierwszym etapie zaliczył nieszczęśliwy upadek, który zakończył się złamaniem kości śródręcza i wycofaniem zawodnika z wyścigu:
Bardzo chciałem jechać dalej i pewnie dałbym radę, ale kosztem zdrowia. Lekarze nie zgodzili się na mój dalszy udział w rajdzie. Jeszcze się ten Dakar nie zaczął, a dla mnie już się skończył.
Drugi z motocyklistów reprezentujących ORLEN Team, debiutant Adam Tomiczek, który zajął bardzo dobre 13. miejsce na siódmym etapie i zaczynał się rozkręcać, został pokonany przez chorobę. Na dziesiątym etapie jadący przy nim Paweł Stasiaczek wezwał helikopter ratunkowy z powodu fatalnego stanu kolegi, którego rozłożyło zapalenie płuc.
Chłopaki mówią, że Paweł Stasiaczek mnie uratował. Bardzo się cieszę, że mnie spotkał i pomógł. Nie wiadomo, co by się mogło wydarzyć, gdybym próbował jechać dalej.
Stasiaczek zajął ostatecznie 81. miejsce, dzięki czemu stał się pierwszym polskim amatorem, który ukończył Dakar. Całą konkurencję wygrał Sam Sunderland, który okazał się pierwszym Anglikiem triumfującym w rajdzie. Drugie i trzecie miejsce zajęli odpowiednio Austriak Matthias Walkner i Hiszpan Gerard Farres Guell, a wszyscy obecni na podium jechali motocyklami KTM 450.
W klasie quadów Rafał Sonik zajął czwarte miejsce. Ze świetnej strony pokazał się Kamil Wiśniewski – debiutujący w Dakarze zawodnik zamknął pierwszą dziesiątkę klasyfikacji generalnej. Najlepszym quadowcem okazał się Rosjanin Sergey Karyakin, który ukończył rajd ze sporą przewagą nad drugim Ignaciem Casale’em i trzecim Pablem Copettim. Również w tej klasie bezapelacyjny triumf odniósł jeden konstruktor – japońska Yamaha.
Ciekawie zakończyła się rywalizacja w kategorii ciężarówek: na tron powrócili Rosjanie jadący kamazami, tym razem Edward Nikolaev i Dmitry Sotnikov, a trzecim miejscem musiał się zadowolić ubiegłoroczny triumfator, Holender Gerard de Rooy, którego mechanikiem po raz kolejny był Polak, Darek Rodewald.
Dakar 2017 przechodzi do historii. Najjaśniejszy punkt wśród startujących Polaków? Na pewno świetny wynik Kuby Przygońskiego, w najbardziej prestiżowej klasie samochodów, który jest chwalony ze wszystkich stron:
Dostałem pozytywne informacje od zespołu, że w tym roku zrobiłem największy progres ze wszystkich zawodników jadących Mini. Dobre tempo, dobre noty wśród zawodników. Cała czołówka to starsi, znacznie bardziej doświadczeni zawodnicy. Bardzo się cieszę, że mogę się z nimi ścigać jak równy z równym.
Z pewnością za rok jeszcze większa liczba Polaków wystartuje w rajdzie, a my trzymamy kciuki za to, żeby zawodnicy ORLEN Team dogonili i przegonili światową czołówkę.
Michał Muzyczuk, Mikołaj Nowosad
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/324513-polacy-ze-zmiennym-szczesciem-na-dakarze-2017
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.