Piotr Małachowski po zdobyciu srebra: "Pozostał lekki niedosyt, a mój cel się nie zmienił". Prezydent Duda pogratulował medaliście. ZDJĘCIA

Fot. PAP/Warżawa
Fot. PAP/Warżawa

Taki jest sport i to jest jego piękno. (…) „Będziecie musieli się ze mną męczyć kolejne cztery lata” - powiedział po zakończeniu konkursu rzutu dyskiem srebrny medalista olimpijski Piotr Małachowski, któremu złoto w Rio de Janeiro Niemiec Christoph Harting odebrał w ostatniej kolejce najlepszym w tym roku wynikiem na świecie - 68,37.

CZYTAJ TAKŻE: Piotr Małachowski wywalczył srebrny medal w Rio de Janeiro. Wielkie gratulacje. ZDJĘCIA

Serdeczne podziękowania i gratulacje dla Piotra Małachowskiego za walkę i srebrny medal IO #Rio2016 dla Polski! Brawo! Dziękujemy!

— napisał na Twitterze prezydent RP Andrzej Duda.

Czy jestem zawiedziony? Nie. Uwierzcie mi, jestem bardzo szczęśliwy. To kolejny medal i wiedziałem doskonale, że chłopaki mogą mnie przerzucić. Daniel Jasinski i Harting są młodzi, a młodość czasami jest straszna. Sam taki kiedyś byłem i potrafiłem zaskoczyć

— mówił 33-letni zawodnik WKS Śląsk Wrocław.

Złoty medal olimpijski to ostatni krążek, jakiego brakuje mu do bogatej kolekcji. Jest mistrzem świata (2015), dwukrotnie Europy (2010, 2016), a teraz po raz drugi wywalczył srebro igrzysk. Osiem lat temu uległ Estończykowi Gerdowi Kanterowi.

Zawsze jest sportowa złość, bo można było rzucać lepiej, ale cieszę się, bo to jest kolejny medal dla Polski. Nie mamy w ostatnich dwunastu latach tylu krążków, co zdobywa pływak Michael Phelps, więc cieszmy się z tego co jest

— podkreślił.

Po ostatnim rzucie Hartinga, po którym Niemiec wyprzedził podopiecznego Witolda Suskiego, Małachowski starał się jeszcze skupić, ale - jak zaznaczył - nie było to wcale takie proste.

Od samego początku wiedziałem, że jest groźnym zawodnikiem. Celował w prawy promień i ciągle zahaczał siatkę. Nie byłem zaskoczony. Obawiałem się też Daniela Jasinskiego, który złapał wiatr w żagle

— przyznał i dodał:

W rzucie dyskiem na takim poziomie, to nawet ustawienie stopy ma znaczenie. Oni zrobili to dobrze, luźniej, szybciej. Dlatego te dyski poleciały.

Mistrz świata zapewnił także, że nie dał się uśpić.

Wynik powyżej 67 metrów to naprawdę był niezły rzut. Zapraszam was na rzutnię, dam kilogramowy dysk i możecie spróbować

— mówił.

Małachowski nie wyglądał jednak na załamanego. Podkreślił kilka razy, że jest szczęśliwy, ale i… zmęczony.

Nie czuję niedosytu. W pierwszej chwili może nie wyglądałem na szczęśliwego, ale jeśli prowadzisz pięć kolejek i w ostatniej tracisz złoto, to słabo. Ja byłem przygotowany. Chciałem jeszcze powalczyć, ale się nie udało. Nie przegrałem z Hartingiem, a ze sobą samym, bo nie rzuciłem dalej od niego

— powiedział.

W trakcie konkursu często kontaktował się ze swoim przyjacielem, dwukrotnym mistrzem olimpijskim w pchnięciu kulą Tomaszem Majewskim.

Znamy się od lat, jesteśmy przyjaciółmi i czasami potrafi mi coś powiedzieć, wkurzyć, a jednocześnie zmotywować do lepszych rzutów. Ale pamiętajcie - Jasinski to prawie Polak, więc 1,5 medalu mamy dla Polski

— przypomniał.

Jasinski trenuje ze swoimi ojcem Mirosławem, który pochodzi z Bydgoszczy. Również jego matka jest Polką.

Złoty medal olimpijski pozostaje jednak największym niezrealizowanym sportowym marzeniem Małachowskiego.

Będziecie musieli się jeszcze cztery lata ze mną męczyć, ale w Tokio będzie na pewno ciężko

— dodał.

O Hartingu powiedział jeszcze:

On jest fajnym, a jednocześnie dziwnym facetem. Po tym jak mnie przerzucił mówił do mnie: „dawaj, walcz, rzucaj dalej”. My jesteśmy rywalami, ale też każdy wie na co kogo stać. Z kolei po konkursie podszedłem do niego, pogratulowałem i zapowiedziałem, że widzimy się w Tokio.

Małachowski na razie nie myśli o zakończeniu kariery.

Jak sport będzie mi sprawiał taką frajdę jak teraz i będę rzucał w granicach 66-68 m, to będę trenować, przecież to całe moje życie. Ale jeśli już będę uzyskiwał po 62-63, to pewnie będzie to koniec

— ocenił.

Medal zadedykował wszystkim Polakom.

Przy tych nieszczęśliwych rzeczach, które się działy z dopingiem w naszej reprezentacji, chciałem by zapomnieli o tym i znaleźli dobrą stronę medalu. My tu jesteśmy po to, by walczyć dla Polski. Nie ma co się smucić wpadkami, a cieszyć z tego, co mamy

— zaznaczył.

Olimpijski krążek prawdopodobnie trafi na licytację.

To czwarty polski medal zdobyty w Brazylii. Wcześniej złoto wywalczyły wioślarki Magdalena Fularczyk-Kozłowska i Natalia Madaj w dwójce podwójnej, a brąz ich koleżanki Monika Ciaciuch, Agnieszka Kobus, Maria Springwald i Joanna Leszczyńska w czwórce podwójnej oraz w wyścigu ze startu wspólnego kolarz Rafał Majka.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych