Jarosław Stawiarski: "Trzeba uzależnić finansowanie sportu profesjonalnego od wyników"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Andrzej Grygiel
fot. PAP/Andrzej Grygiel

25 października Polacy podjęli przełomową decyzję. Żeby wykorzystać ten przełom, należy uporządkować pozostałości po poprzednim rządzie. Z jakimi problemami będą musieli zmierzyć się posłowie nowego parlamentu? Co zostawia po sobie PO?

Polacy pokazali, że chcą Państwa słuchającego potrzeb obywateli, a nie interesów obcych mocarstw i międzynarodowych instytucji finansowych. Dziś musimy dokonać rzetelnego audytu otwarcia i pokazać jaki jest rzeczywisty stan państwa i gospodarki. Jest to o tyle istotne, że część mediów będzie przedstawiać pracę nowego rządu i parlamentu w krzywym zwierciadle. Już zaczęły rozliczać Prawo i Sprawiedliwość z realizacji programu, a przecież pierwsze posiedzenie Sejmu odbędzie się dopiero w listopadzie. Ustępujący rząd PO-PSL pozostawia nam zanikające instytucje ,,istniejącego tylko teoretycznie’’ państwa i lawinowo rosnące długi. W 2007 r. Prawo i Sprawiedliwość zostawiło kraj z rozpędzoną gospodarką. Przez 8 lat administrowania Polską rządy Donalda Tuska i Ewy Kopacz – podwoiły oficjalny dług publiczny, który obecnie wynosi znacznie ponad 1 bilion złotych (ponad 60 % PKB). Rzeczywisty dług może być zresztą wielokrotnie wyższy. Każdy Polak jest obecnie zadłużony, czy tego chce czy nie – na co najmniej 30.000 zł. To, że nie powtórzyliśmy jeszcze greckiego scenariusza – to zasługa pracowitości i mądrości polskich przedsiębiorców, niewstąpienia do strefy euro i – niestety – olbrzymiej fali emigracji młodych Polaków, którzy obniżyli oficjalne wskaźniki bezrobocia.

Problem braku pieniędzy w budżecie polskim nie jest jednak węzłem gordyjskim. Zostaną wprowadzone rozwiązania, które przywrócą zasady elementarnej uczciwości. Mam tutaj na myśli np. transferowanie za granicę miliardów złotych przez zagraniczne korporacje i banki, a więc instytucje, które bez skrupułów wikłały Polaków w opcje walutowe i kredyty frankowe, unikając jednocześnie rzetelnego płacenia podatków. Pilne jest też podjęcie działań w dziedzinie bezpieczeństwa narodowego, w tym energetycznego. Należy wzmocnić polską armię, utworzyć powszechną obronę terytorialną i wreszcie walczyć o nasze interesy na forum UE. Chodzi m.in. o renegocjację paktu klimatycznego, zatrzymanie fali muzułmańskich imigrantów i bardzo niekorzystne dla nas działania Niemiec, które właśnie finalizują naszym kosztem projekt budowy Nord Stream II.

W czerwcu Najwyższa Izba Kontroli opublikowała raport, z którego wynika, że problem ma również polski sport. Pieniądze wydawane są nieefektywnie. Czy jest szansa, żeby to naprawić? Może jest już za późno?

Nie jest za późno. W tym zakresie również potrzebna jest rzetelna analiza wydatkowania środków publicznych i nowe ustalenie priorytetów. Trzeba pamiętać, że ruch sportowy to nie tylko sport profesjonalny, potwierdzony medalami na Igrzyskach Olimpijskich, mistrzostwach świata i Europy, ale też sport masowy, który jest wartościowym spędzaniem wolnego czasu, i który przyczynia się do poprawy stanu zdrowia wśród Polaków. Musimy obie sfery traktować równoważnie.

Wspomniany raport NIK wskazał, że  na przygotowania polskich sportowców w latach 2009–2012 z dotacji Ministerstwa Sportu wydano prawie 500 mln zł. Okazało się, że pieniądze te wydawano niegospodarnie. Resort ogłaszał konkursy, które były fikcyjne. Na dotacje w poszczególnych dziedzinach sportu zgłaszał się tylko jeden chętny podmiot, czyli dany związek sportowy. Jego oferty nie oceniano pod względem merytorycznym, bo nie było innych chętnych. To należy zmienić i wprowadzić, mniej biurokratyczne, zasady konkurencyjności oraz uzależnić finansowanie sportu profesjonalnego od efektywności, czyli osiąganych rezultatów na najważniejszych imprezach sportowych.

Należy też odpowiedzieć na pytanie, czy powinniśmy strumień pieniędzy kierować z budżetu państwa tylko do olimpijskich dyscyplin sportowych, czy także tych ,,nieolimpijskich’’, które są jednak bardzo popularne i w których odnosimy międzynarodowe sukcesy, jak np. sporty lotnicze, żużel i karate. Z kolei masowość uprawiania danej dyscypliny sportowej – przy dobrej organizacji i zdrowych zasadach funkcjonowania związku sportowego – powinna sprawnie wyłaniać talenty, i w konsekwencji przynosić nam medale i puchary. Dlatego w finansowaniu sportu należy znaleźć złoty środek i zastanowić się, finansowanie których dyscyplin się nam najbardziej opłaca.

Na ostatnich Igrzyskach Olimpijskich w Londynie w klasyfikacji medalowej zajęliśmy 30 miejsce zdobywając tylko 10 medali, w tym dwa złote. Jak poprawić ten stan rzeczy? Na jakie dyscypliny sportowe Pan by postawił?

Najpopularniejsze dyscypliny sportowe, zwłaszcza drużynowe, są bardzo medialne i dużo łatwiej pozyskują sponsorów, w tym także spółki skarbu państwa. Nasze drużyny odnoszą znakomite sukcesy. Przykładem niech będą siatkarze sponsorowani przez PGNiG, czy piłkarze ręczni sponsorowani przez Orlen. Należy jednak postawić także na mniej medialne dyscypliny, które na Igrzyskach Olimpijskich mogą przynieść nam nie jeden a co najmniej kilka medali. Zwróćmy uwagę, że podczas IO w Londynie zajęliśmy - ex aequo z Azerbejdżanem - 30 miejsce, gdy tymczasem dużo mniejsze od nas Węgry zajęły miejsce 9 zdobywając 18 medali z czego 8 złotych. Podobnie Włochy – miejsce 8 i 28 medali. Po co wymieniam te przykłady? Każdy z tych krajów postawił na 3-4 dyscypliny, które finansował, promował i w których jest potęgą. Węgry zdobyły 6 medali w kajakarstwie i po 3 w pływaniu i zapasach. Włochy z kolei 7 medali w szermierce i 5 medali w strzelectwie. Na 6 miejscu były Niemcy, które postawiły m.in. na jeździectwo i wioślarstwo.

Powinniśmy zatem stworzyć program Narodowych Dyscyplin Sportu – uprawianych masowo i wspieranych z budżetu państwa, w których można zdobyć wiele medali. Przykłady dyscyplin, które podałem są godne rozwagi. Mamy spore sukcesy w wioślarstwie, pływaniu i królowej sportów – lekkoatletyce.

Zdecydowanie postawiłbym na boks, który jest inteligentną i świetnie kształtującą ciało, i ducha klasyczną dyscypliną sportu. Mamy tam zresztą piękne tradycje i sukcesy. Przecież istniała polska szkoła boksu. W szermierce na pięści byliśmy potęgą – wszyscy pamiętają medalistów Jerzego Kuleja, Józefa Grudnia, Kazimierza Paździora, Jana Szczepańskiego, Feliksa Stamma… .

Można pomyśleć o co raz bardziej popularnym strzelectwie. Strzelectwo sportowe, które łączy się z łatwiejszym dostępem do broni – rozwija się w bardzo szybkim tempie i zyskuje co raz więcej zwolenników. Dlatego oprócz boisk i kortów tenisowych należy budować dużo tańsze strzelnice i organizować sekcje boksu, a także judo i zapasów. Dodatkową zaletą byłyby tutaj wymierne korzyści dla obronności kraju. Z kolei w dyscyplinach zimowych – z oczywistych względów – nie prześcigniemy krajów alpejskich. Uważam, że nadal trzeba promować najpopularniejsze skoki i biegi narciarskie.

Platforma zaczęła rządy od swoistego sukcesu – budowy sieci boisk – „Orlików”. Dziś jednak społeczeństwo mierzy się z poważnym problemem – brakiem aktywności fizycznej młodych ludzi, o czym świadczą choćby nagminne zwolnienia z zajęć Wychowania Fizycznego. Na to rządząca ekipa nie miała pomysłu, chyba że takim nazwiemy wycofanie drożdżówek ze szkół. Czy nowy parlament może sobie z tym poradzić? Przecież o przyszłości sportowców decydują ich młode lata, a obecny stan usportowienia młodzieży nie napawa optymizmem.

Budowa ,,Orlików’’ to było dobre posunięcie ale - moim zdaniem – projekt nie jest dokończony. Należy dofinansować trenerów młodzików i juniorów oraz jak największą liczbę boisk przykryć tzw. balonami. Wówczas młodzi piłkarze będą mogli trenować równie długo, co ich rówieśnicy z Hiszpanii czy Włoch. Orliki z obiektów sezonowych staną się obiektami całorocznymi. Jeśli chodzi o zajęcia wychowania fizycznego to należy je uatrakcyjnić. Dzieci i młodzież muszą dostać szansę zarażenia się piękną ideą sportu. Nie każdy ma predyspozycje i polubi koszykówkę czy piłkę nożną. Wzorem szkół amerykańskich uczniowie powinni w ramach WF-u móc realizować się w różnych dyscyplinach – sztukach walki (boks, judo), gimnastyce, strzelectwie, tańcu towarzyskim, a nawet brydżu czy szachach. Trzeba zwiększyć ofertę dla szkół i powalczyć o przyszłych zawodników. Promowane i finansowane z budżetu powinny być więc te związki sportowe, które kierują swoją ofertę do szkół i chcą ,,powalczyć’’ o swoich przyszłych zawodników.

Jakie konkretne działania należy podjąć z punktu widzenia legislacji? Powinny zmierzać w stronę „ewolucji”, czy „rewolucji”?

Raczej silnej ewolucji. W sporcie profesjonalnym należy stworzyć wspomniany przeze mnie program Narodowych Dyscyplin Sportu, poprzedzony konsultacjami i dokładną analizą bazy szkoleniowej i infrastrukturalnej. Należy co najmniej utrzymać (a nie zmniejszać) wsparcie finansowe dla sportowców przygotowujących się do olimpiady i najważniejszych imprez międzynarodowych. Trzeba jednak powiązać finansowanie z efektywnością i wprowadzić tutaj zasady konkurencyjności, w stosunku do związków sportowych. Dobrym rozwiązaniem jest wspieranie w dziedzinie sportu władz samorządowych, które najlepiej znają uwarunkowania lokalne. Przykładowo – w moim rodzinnym Kraśniku – były organizowane wojewódzkie mistrzostwa w boksie. Cieszyły się ogromną popularnością ale władze miasta nie mogły liczyć na jakiekolwiek wsparcie państwa i całość zawodów musiało opłacić z własnych środków. Poza finansowaniem, rolą Ministerstwa Sportu powinna być też pomoc w pozyskiwaniu sponsorów dla utalentowanej młodzieży. Dobrym pomysłem jest także wprowadzenie łatwiejszego systemu przekazywania 1% podatku dochodowego na dowolnie wybrane kluby i stowarzyszenia sportowe, a nawet na wsparcie konkretnych zawodników przygotowujących się do zawodów.

Jarosław Stawiarski, poseł, samorządowiec, twórca programu ,,Kraśnik miastem sportu”.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych