Tragedia wydarzyła się 5 października zeszłego roku. Podczas wyścigu o Grand Prix Japonii na torze Suzuka warunki atmosferyczne nie były najlepsze. Kierowcy jednak nie zważali na mokrą nawierzchnię i jechali jak na wyścig Formuły 1 przystało – szybko i ryzykownie. Za swoją brawurę zapłacił m.in. Adrian Sutil, który uszkodził swój bolid. Zgodnie z regułami F1 kierowca zszedł z toru, a specjalnie przygotowany na taką ewentualność dźwig rozpoczął usuwanie pojazdu. I wówczas, na 43 okrążeniu toru, młody Jules Bianchi, dla którego był to dopiero drugi sezon wśród wyścigowej elity, wpadł w poślizg na mokrym asfalcie i uderzył bokiem bolidu o dźwig. Kierowca w stanie krytycznym, z wieloma obrażeniami, między innymi głowy, został natychmiast odwieziony do szpitala.
Bianchi był operowany przez wiele godzin, jednak jego urazy były bardzo poważne. Doznał rozległego urazu aksonalnego mózgu na skutek bardzo gwałtownego ruchu głową. Statystyki wskazują, że po takim urazie aż 90 procent ofiar nie odzyskuje przytomności. Niestety, podobnie było z Bianchim, który zapadł w śpiączkę. Przebywał w takim stanie przez dziewięć miesięcy. Rodzina czuwała przy nim w oczekiwaniu na cud, ale ten się nie zdarzył. 25-latek zmarł w ostatni piątek i jest to pierwsza śmiertelna ofiara w Formule 1 od 21 lat.
Uroczystości pogrzebowe odbyły się we wtorek w Nicei, rodzinnym mieście kierowcy. W tamtejszej katedrze zjawili się niemal wszyscy zawodnicy Formuły 1, między innymi ci najlepsi: Lewis Hamilton, Sebastian Vettel, Felipe Massa, Jenson Button i Nico Rosberg. Był także czterokrotny mistrz świata Francuz Alain Prost, prezydent Międzynarodowej Federacji Automobilowej Jean Todt i minister sportu Francji Thierry Braillard.
Żegnaj mały książę. Nigdy nie stanął na podium mistrzostw świata, dlatego też proszę wszystkich obecnych o oklaski. Jego śmierć napawa nas ogromnym smutkiem. Jest nie fair
—powiedział podczas uroczystości pogrzebowych proboszcz katedry Sylvain Brison.
Międzynarodowa Federacja Automobilowa zdecydowała, że żaden z kierowców Formuły 1 nigdy nie otrzyma numeru 17, z którym występował 25-letni Bianchi.
mm
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/259952-pogrzeb-25-letniego-kierowcy-formuly-1-numer-jego-bolidu-zostal-zastrzezony