Kwalifikacje Ligi Europy. Minimalna wygrana Legii, remisy Jagiellonii i Śląska

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Artur Reszko
Fot. PAP/Artur Reszko

W czwartek pierwsze spotkania w drugiej rundzie kwalifikacji, wszystkie na własnych stadionach, rozegrały trzy polskie drużyny. Legia Warszawa pokonała 1:0 rumuńskie FC Botosani, Jagiellonia zremisowała bezbramkowo z cypryjską Omonią Nikozja, podobny wynik padł w meczu Śląska Wrocław ze szwedzkim IFK Goeteborg. Rewanże za tydzień na wyjazdach.

W Warszawie Legia zaprezentowała podobny poziom co w niedawnym meczu o Superpuchar Polski. Podopieczni trenera Henninga Berga grali bez pomysłu i chaotycznie. Mieli kłopot, by wykorzystać nieliczne okazje podbramkowe, ale mimo to wygrali. Najlepszą okazję w pierwszej połowie gospodarze mieli w 22. minucie, kiedy w doskonałej sytuacji znalazł się Węgier Nemanja Nikolic. Jego strzał Płamen Iliew z trudem obronił, ale wobec dobitki Michała Kucharczyka byłby bezradny, gdyby ten… nie skierował piłki głową nad poprzeczką. Legioniści nie potrafili narzucić przeciwnikowi swojego stylu gry, a ten nie miał problemów z rozbijaniem ich ataków. Po zmianie stron wicemistrzowie Polski ruszyli do bardziej zdecydowanych ataków. Nie przynosiły one jednak długo efektu. Dopiero w 77 minucie Duda (niewiele brakowało by został latem sprzedany do Interu Mediolan) popisał się precyzyjnym strzałem z linii pola karnego i ustalił wynik spotkania. Zaliczka niewielka, ale biorąc pod uwagę, że legioniści nie stracili gola, rumuńskiej drużynie do awansu potrzebne jest dwubramkowe zwycięstwo. A wobec tego co pokazali na Łazienkowskiego faworytem dwumeczu jest Legia.

W meczu Jagiellonii z Omonią emocji było jak na lekarstwo. Wprawdzie tempo meczu było dosyć wysokie ale obie drużyny miały kłopot ze stwarzaniem podbramkowych sytuacji. Początek jednak nie zapowiadał, że z boiska będzie wiało nudą, bo już w pierwszej akcji Romanczuk mógł pokonać cypryjskiego bramkarza, ale jego strzał był niecelny. Po chwili spudłował Frankowski i na tym limit emocji w tej połowie niemal się wyczerpał – nie licząc ostatniej akcji, w której główkował Tarasovs. W drugiej połowie pod obiema bramkami było równie niemrawo. Piłkarze trenera Michała Probierza mocniej przycisnęli dopiero w końcówce, jednak ani Gajos, ani Tuszyński nie znaleźli drogi do siatki rywali. Kibice w Białymstoku w barwach cypryjskiego zespołu zobaczyli dwóch zawodników znanych z polskiej ligi. Całe spotkanie rozegrał Francuz Herold Goulon, który ma za sobą występy w Zawiszy Bydgoszcz, a w drugiej połowie dołączył do niego Słoweniec Andraż Kirm, przed laty piłkarz Wisły Kraków.

Żadnej zaliczki nie zdołał wypracować również Śląsk remisując bez bramek z IFK Goeteborg. Podopieczni Tadeusza Pawłowskiego nastawili się przede wszystkim na to, żeby gola nie stracić i ta sztuka im się udała, ale w europejskich pucharach wypadałoby również coś strzelić, zwłaszcza przed własną widownią. A z tym było już znacznie gorzej, zwłaszcza, że w wyjściowej jedenastce gospodarzy nie znalazł się żaden napastnik… Z ciekawszych okazji można wymienić jedynie strzał z rzutu wolnego Grajciara, uderzenie głową Hołoty i potężną, lecz niecelną petardę Picha. Goście również stworzyli zaledwie kilka groźnych sytuacji i na tym opis meczu można zakończyć. Warto natomiast odnotować wejście w drugiej połowie na boisko nominalnego napastnika – Kamila Bilińskiego, który wrócił do Wrocławia po pięcioletniej przerwie.

mm/pap

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych