Blatter i Greń - pycha kroczy przed upadkiem

Fot. PAP/EPA/ENNIO LEANZA
Fot. PAP/EPA/ENNIO LEANZA

Tytułowe określenie, że pycha kroczy przed upadkiem jest w Polsce powtarzane od dwóch tygodni nieustannie. W istocie to pycha, choć nie tylko, zgubiła Bronisława Komorowskiego i jego wyznawców. A o tym, że powiedzenie ma sens świadczy upadek dwóch innych postaci, które od lat uprawiały politykę w nieco węższym wymiarze – co wcale nie znaczy, że na mniejszą skalę. Sepp Blatter i Kazimierz Greń to przykłady bliźniacze, choć format obu panów jest zgoła inny.

Greń ma się tak do Blattera jak, nie przymierzając, Polska do Szwajcarii. Greń jest z pewnością od Blattera postawniejszy i ma większy potencjał (o fantazji nie wspominając), a Blatter ma za to pieniądze. Obaj panowie od lat działali w piłce nożnej i każdy na swoją skalę radził sobie doskonale. Pola aktywności były nieco inne, ale skuteczność podobna.

Greń, szara eminencja Polskiego Związku Piłki Nożnej, walnie przyczynił się do wyboru Grzegorza Laty i Zbigniewa Bońka na kolejnych prezesów PZPN. Kamery relacjonujące wyborcze zjazdy pokazywały Grenia, który wcale nie ukrywał, że prowadzi zakulisowy lobbing, a tuż po ogłoszeniu wyników ustawiała się do niego kolejka działaczy z gratulacjami – niemal tak duża jak do wybranego właśnie prezesa. To cwaniackie puszenie się Grenia w roli osoby, która ciągnie za pezetpeerowskie sznurki wyglądało niesmacznie, ale dawało podkarpackiemu baronowi piłkarskiemu legitymację do tego, by załatwiać swoje interesy.

Blatter to zupełnie inny format. Nikomu nie musiał pokazywać, że jest blisko władzy, bo sam był władzą absolutną. Gdziekolwiek się nie pojawił – rozwijano przed nim czerwony dywan. Autokratycznie kierował FIFA, czyli organizacją, która dysponuje budżetem przekraczającym 1,4 miliarda dolarów, więc zachowywał się jak miliarder, który nie obnosi się ze swoim majątkiem, ale daje każdemu do zrozumienia, że jest bardzo, bardzo bogaty. Blatter miał też w sobie nutkę szwajcarskiego filantropa – rozdawał pieniądze biednym afrykańskim i amerykańskim federacjom. Oczywiście nie tylko dlatego, że tamci potrzebowali funduszy, ale także (a może przede wszystkim) dlatego by w dniu wyborów nowego prezydenta FIFA oddali mu swój głos.

Jeden z bohaterów tego tekstu to zwykły cwaniak, który wpadł na tym, że chciał dorobić handlując nielegalnie biletami przed stadionem w Dublinie. Sam się wystawił irlandzkiej policji. Cena, którą zapłacił jest duża, bo przez 10 lat nie może działać w strukturach PZPN, co dla mistrza nieformalnych gierek jest pewnie karą bardzo dotkliwą. Drugi jeszcze nie wpadł, ale już zapłacił cenę – zrezygnował ze stanowiska prezydenta FIFA, po największej aferze korupcyjnej nie tylko w historii federacji, ale w całym świecie sportu. Blatter póki co nie jest oskarżony, ale zarzuty mają już postawione jego najbliżsi współpracownicy. A znając skuteczność FBI – niewykluczone, że dobiorą się i do Szwajcara. Chyba, że mamy do czynienia z układem: dymisja w zamian za uniknięcie kary.

Pycha kroczy przed upadkiem. Niby banał, ale dający nadzieję dla tych wszystkich, którzy – używając piłkarskiego języka - nie kręcą lodów. Wcześniej czy później ktoś tych cwaniaków pociągnie za ucho. Jasne, mam świadomość, że Blatter do końca swoich dni będzie mógł palić najdroższe cygara i popijać brandy, a Greń otwierać w Rzeszowie kolejne sexshopy. Cóż, tak to już jest, że na ostateczne osądzenie postępowania każdego z nas trzeba poczekać. Ale nawet taki mały lecz bolesny prztyczek w nos w postaci odebrania władzy i publicznego napiętnowania naprawdę cieszy.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.