Polski panczenista chce startować w reprezentacji Czech. Związek: „Nie będziemy trzymać nikogo na siłę”!

Brązowa drużyna panczenistów/fot. youtube
Brązowa drużyna panczenistów/fot. youtube

Polski panczenista Sebastian Druszkiewicz stara się o to, by reprezentować czeskie barwy. Dwukrotny polski olimpijczyk - z Vancouver (2010) i Soczi (2014) - wystąpił z takim wnioskiem do Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego. I wygląda na to, że uzyska taką zgodę – informuje eurosport.onet.pl.

Pochodzący z Zakopanego Druszkiewicz startował na igrzyska w Vancouver, gdzie zajął 14. miejsce na 10 000 metrów. Ten sam wynik powtórzył cztery lata później w Soczi. W Rosji startował także na 5000 metrów, zajmując 23. lokatę. W Soczi był też rezerwowym w wyścigu drużynowym. Sam podkreślał na miejscu, że nie jest tak dobrze przygotowany, jak koledzy z drużyny, ale zapewniał, że jest gotowy na start i walkę o jak najlepszy wynik. Ostatecznie Druszkiewicz nie wystąpił w rywalizacji drużyn. Tym samym nie otrzymał też brązowego medalu, po jaki sięgnęli: Zbigniew Bródka, Konrad Niedźwiedzki i Jan Szymański. Zakopiańczyk miał później wiele pretensji do trenera Wiesława Kmiecika o to, że ten nie dał mu szansy występu w półfinale przeciwko Holendrom.

Mam żal, bo gdyby pan Kmiecik wystawił mnie do biegu z Holendrami, w którym niestety byliśmy skazani na porażkę, mielibyśmy jeszcze jednego medalistę igrzysk. To było świadome działanie ze strony szkoleniowca. Pozbawił mnie stypendium, a w konsekwencji możliwości solidnego przygotowania się do kolejnego sezonu

— mówił wówczas cytowany przez Eurosport Druszkiewicz.

W Soczi Druszkiewicz zgłaszał pretensje do trenera Kmiecika o to, że trener nie wystawił go do drużyny, gdzie mógł za darmo otrzymać medal i stypendium. Teraz się obraził. Zapowiedział, że zmienia barwy. Nie będziemy trzymać nikogo na siłę. Tym bardziej że w ostatnich latach zawodnik ten nie za bardzo robił postępy

—powiedział w rozmowie z eurosport.onet.pl Kazimierz Kowalczyk, prezes Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego.

Cóż, doczekaliśmy czasów gdy wszystko się komercjalizuje, także reprezentowanie barw narodowych. Nie od dzisiaj wiadomo, że występy w kadrze Polski są również związane z gratyfikacją finansową: premiami za zajęte miejsca oraz stypendiami związków sportowych. To absolutnie normalne. Jest jednak i drugi, naszym zdaniem ważniejszy aspekt. Start z orzełkiem na piersi był i wciąż jest nobilitacją – podkreśla to większość polskich sportowców. I to nie może być przedmiotem handlu!

mm/eurosport.onet.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.