Międzynarodowa Federacja Piłki Nożnej za niespełna miesiąc wybierze nowego prezydenta. Być może słowo „nowego” nie do końca oddaje sytuację. W zaplanowanych na 29 maja wyborach największe szanse na reelekcję ma 79-letni Sepp Blatter.
Szwajcar kieruje FIFA od 1998 roku, a jeśli wygra kolejne wybory będzie to już jego piąta kadencja. Ale Blatter jest w szefostwie federacji jeszcze dłużej – w latach 1981-98 był jej sekretarzem generalnym. Władza, którą sprawuje jest potężna i w zasadzie – nie podlega jakiejkolwiek kontroli. Siedziba FIFA znajduje się w Zurychu, gdzie jak wiadomo równie ważna jak prawo jest dyskrecja i panuje specyficzny mikroklimat, w którym pieniądze dojrzewają równie szybko co bambus w tropikach. Któż chciałby takie miejsce jak fotel prezydenta FIFA opuścić, skoro funkcja daje splendor równy koronowanym głowom, a odpowiedzialność względem organizacji, a nawet prawa, jest praktycznie zerowa?
W wyborach szefa bierze udział 209 federacji piłkarskich reprezentujących cały świat. Blatter ma w kieszeni poparcie połowy z nich. Na niedawnym kongresie federacji CONCACAF, która skupia związki piłkarskie Ameryki Centralnej, Północnej i Karaibów, Szwajcara porównywano do Winstona Churchilla, Nelsona Mandeli, Martina Luthera Kinga, a nawet… Jezusa Chrystusa! Delegat z Dominikany nazwał Blattera „ojcem futbolu”, a kongres postanowił, że dotychczasowego prezydenta poprze jednogłośnie 41 delegatów ze strefy CONCACAF. Podobna szopka miała miejsce podczas kongresu afrykańskich federacji. Tu również wznoszono hymny na cześć Blattera i nikt nawet nie zająknął się na temat problemu, którego FIFA musi stawić czoła. Tym problemem jest korupcja.
W zasadzie najważniejszą prerogatywą FIFA jest wybór gospodarza mistrzostw świata. A to jest decyzja, która wiąże się z ogromnymi pieniędzmi. Organizator mundialu, nawet jeśli w perspektywie kraj na samej imprezie traci, przez kilka lat dysponuje astronomicznymi kwotami, a kraj-gospodarz jest na ustach całego świata. Mistrzostwa świata w piłce nożnej to większa szansa na promocję niż olimpiada czy wystawa światowa. Nic zatem dziwnego, że kandydaci próbują – to wiedza powszechna, choć twardych dowodów brak – zdobyć przychylność elektorów w każdy możliwy sposób. I nikt rozsądny nie uwierzy, że wybór Rosji jako gospodarza mundialu w 2018 roku i Kataru w 2022 roku jest podyktowany względami sportowymi. Za tym musiały pójść wielkie pieniądze. I najpewniej poszły, o czym wspomina nawet przygotowany w 2014 roku specjalny raport FIFA. Niby wskazujący drobne nieprawidłowości, ale oddalający podejrzenia od władz organizacji. Dokument wyraźnie pokazuje, że federacja prowadzi politykę zamiatania trudnych spraw pod dywan. Nawet jeśli wystawi na odstrzał dwóch czy trzech działaczy, to proceder będzie trwał. Dlaczego? Bo Blatterowi zależy by działacze FIFA byli sterowalni, a nic tak nie buduje lojalności jak wspólnota w grzechu… Dlatego prezydent toleruje status quo i jest gwarantem tego, że nic się nie zmieni. Znamienne jest to, że wielkim orędownikiem Blattera jest jego polski przyjaciel Michał Listkiewicz – prezes PZPN w czasie, gdy w naszej piłce korupcja była zjawiskiem codziennym.
Blatter i zblatowani z nim działacze mają w tych wyborach trzech konkurentów: szefa holenderskiej federacji Michaeala van Praaga, jordańskiego księcia Alego Bin Al. Husseina (obecnego wiceprezydenta FIFA) oraz uznawanego za najgroźniejszego rywala Portugalczyka Luisa Figo. 42-letni były gwiazdor europejskiej piłki występuje jako kandydat, który chce zmienić mafijny wizerunek FIFA. Tylko czy elektorom zależy na zmianie? Przecież oni sami mają się jak pączki w maśle.
Wybory prezydenta FIFA mają coś wspólnego z polskimi wyborami prezydenckimi. W obu przypadkach mamy dzierżącego władzę faworyta, który buduje kampanię podkreślając swoje doświadczenie. Jest natomiast jedna zasadnicza różnica. W piłkarskiej centrali wybierają delegaci, czyli ci, którzy w większości mają swój udział w podziale łupów. W Polsce wybór jest powszechny. Tyle, że wyborcy często gęsto nie mają pojęcia, że ich głos może najzwyczajniej rozwalić układ. W FIFA wydaje się to niemożliwe. W naszym kraju może mało prawdopodobne, ale o wiele bardziej realne.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/243317-kampania-wyborcza-w-fifa-cos-to-przypomina