Błaszczykowski wreszcie lepszy od Lewandowskiego! Niemoc Bayernu w rzutach karnych

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP/EPA/PETER KNEFFEL
PAP/EPA/PETER KNEFFEL

Półfinałowy mecz Pucharu Niemiec pomiędzy Bayernem Monachium a Borussią Dortmund przez dwie godziny nie przyniósł spodziewanych emocji. Ale to co działo się w serii rzutów karnych zrekompensowało widzom wcześniejsze rozczarowanie.

W wyjściowych składach obu drużyn znaleźli się Polacy: w ataku świeżo upieczonych mistrzów Niemiec zagrał Robert Lewandowski, natomiast w barwach Borussii od pierwszej minuty na prawej pomocy zagrał Jakub Błaszczykowski. Początkowo znacznie lepiej prezentował się obecny kapitan reprezentacji Polski. W 29 minucie Lewandowski wykazał się nieprawdopodobnym opanowaniem. Najpierw trafił w słupek, potem pierwszy dopadł do piłki i gdy wydawało się, że będzie podawał – z ostrego kąta wbił piłkę do siatki.

Po zmianie stron nasz napastnik mógł podwyższyć na 2:0, ale w 55 minucie jego strzał zatrzymał się na poprzeczce. Gola zdobyła za to Borussia, a swój udział w akcji miał Błaszczykowski. W 75 minucie Polak, wcześniej niespecjalnie widoczny, rozpoczął trójkową akcję z Mchitarjanem i Aubameyangiem, którą ten ostatni zakończył bramką. Niedługo potem były kapitan polskiej kadry został zmieniony. Więcej goli w regulaminowym czasie nie padło i przy wyniku 1:1 sędzia zarządził dogrywkę. Dodatkowe pół godziny bramek nie przyniosło i o awansie do finału decydowały rzuty karne.

Piłkarze Bayernu wykonywali je w fatalnym stylu. Strzelający jako pierwszy Lahm pośliznął się w kopiąc piłkę i nie trafił w bramkę. Drugi w kolejności Xabi Alonso, co wydaje się nieprawdopodobne, zrobił dokładnie to samo i również przestrzelił! Jako trzeci uderzał w zespole z Monachium Goetze i jego strzał wyłapał Langerak. Czwarty do piłki podszedł bramkarz Bayernu Neuer i… trafił w poprzeczkę! Borussii wystarczyły celne „jedenastki” Gundogana i Kehla by mogli cieszyć się z wygranej i awansu.

Dla Juergena Kloppa był ostatni mecz w roli trenera przeciwko Bayernowi, więc zwycięstwo musiało smakować szczególnie. Z kolei szkoleniowiec Bayernu Pep Guardiola musi przełknąć gorzką pigułkę, bo kibice oczekiwali od niego w tym sezonie potrójnej korony. Gdyby wytypował do strzelania karnych innych piłkarzy (choćby „Lewego”) wynik mógłby być inny. A tak jedno trofeum jest już nieosiągalne. Może je za to wywalczyć Kuba Błaszczykowski, który w końcu okazał się na jakimś piłkarskim froncie lepszy od Roberta Lewandowskiego.

mm

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych