Błaszczykowski i Polański: czy reprezentację stać by z nich rezygnować?!

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/EPA/FRISO GENTSCH
Fot. PAP/EPA/FRISO GENTSCH

We wtorkowy wieczór Borussia Dortmund pokonała po dogrywce 3:2 zespół 1899 Hoffenheim w ćwierćfinale Pucharu Niemiec. Mecz dostarczył ogromnych emocji, a dla polskich kibiców był okazją do przekonania się, czy dwaj pomocnicy, którym ostatnio nie po drodze z trenerem Adamem Nawałką, są potrzebni reprezentacji Polski. Mowa o Jakubie Błaszczykowskim i Eugenie Polańskim.

Polański z gry w reprezentacji Polski zrezygnował sam we wrześniu ubiegłego roku oświadczając, że nie ubierze koszulki z orłem dopóki trenerem kadry będzie Nawałka. Tuż przed świętami Wielkiej Nocy udzielił bardzo rozsądnego wywiadu, w którym wprawdzie podtrzymuje decyzję, ale… nie do końca. Zawodnikowi Hoffenheim zaimponowała postawa szkoleniowca reprezentacji, który wybrał się do piłkarza by szczerze porozmawiać.

Z Błaszczykowskim sprawa wygląda inaczej, bo Kuba nigdy z reprezentacji rezygnować nie chciał. Ale przez rok leczył kontuzję i kadra radziła sobie bez niego znakomicie, a na dodatek Robert Lewandowski, który przejął po pomocniku Borussii opaskę kapitańską, stwierdził, że nie ma najmniejszego zamiaru jej oddać. Błaszczykowski nie dostał powołania na mecz z Irlandią – trener Nawałka argumentował decyzję jego długą przerwą w grze, ale zarówno szkoleniowiec jak i nowy kapitan musieli tłumaczyć się z tego, że jednej z gwiazd w drużynie narodowej po prostu nie ma. Oliwy do ognia dolało stwierdzenie, że Kuba po pominięciu go przy wysyłaniu powołań przestał odbierać telefony od Nawałki i Lewandowskiego.

Wtorkowy mecz DfB Pokal pokazał, że obaj reprezentanci ze względów czysto sportowych na powołanie zasługują. Błaszczykowski był poza Aubameyangiem najlepszym piłkarzem Borussii w ofensywie, zaliczył asystę i wytrzymał spokojnie 120 minut gry. Do końca dogrywki dotrwał również Polański, który jak zwykle zagrał solidny mecz w defensywie, a przy stanie 2:2 miał szansę na strzelenie gola.

Fot. PAP/EPA/FRISO GENTSCH
Fot. PAP/EPA/FRISO GENTSCH

Obawiam się, że piłkarskiej reprezentacji Polki nie stać na rezygnację z dwóch zawodników grających w pomocy, czyli formacji, w której mamy najwięcej kłopotów. Na tle innych naszych rodaków Błaszczykowski i Polański to gwiazdy. Ale poziom sportowy, a przydatność do drużyny narodowej to nie są koniecznie te same rzeczy. Pokazał to w zeszłym roku choćby trener Stephane Antiga, który przed mistrzostwami świata zrezygnował z usług jednego z najlepszych siatkarzy – nie tylko w Polsce, być może i na świecie – Bartosza Kurka, który jego zdaniem swoją postawą źle wpływał na morale drużyny. Ryzyko się opłaciło, bo Polacy bez Kurka wywalczyli złote medale.

Oczywiście nie ma prostej analogii między siatkówką a piłką nożną, bo droga do mistrzostwa świata czy Europy w futbolu wydaje się być przegrodzona szlabanem, zasypana kamiennymi głazami i wiodąca himalajskimi serpentynami. Ale zasady w sportach zespołowych są identyczne. Już od dawna do osoby kierującej przygotowaniami sportowymi drużyny narodowej znacznie bardziej przystaje słowo selekcjoner niż trener, bo podstawą nie jest wytrenowanie grupy zawodników (to robią w klubach), ale takie dobranie zespołu ludzkiego by osiągnąć zakładany cel.

Jeśli Adam Nawałka cel osiągnie nikt nie będzie pytał o obecność w kadrze iksa lub brak igreka. Ale póki jesteśmy w połowie trasy, póty możemy się zastanawiać, czy Błaszczykowski i Polański mogą drogę do Euro 2016 uczynić bardziej przejezdną. Jestem pewien, że Nawałka – człowiek rozsądny już jako piłkarz, a obecnie jako trener – codziennie o tym myśli. Po meczu Pucharu Niemiec jest pewnie mądrzejszy o wiedzę, że w sferze piłkarskiej może liczyć na jednego i drugiego. Czy będą pasować charakterologicznie i mentalnie musi odpowiedzieć sobie sam. W końcu na tym polega selekcja.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych