Bronisław Komorowski biegnie po płaskim, a Dudzie ktoś ustawił płotki

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Tytus Żmijewski
Fot. PAP/Tytus Żmijewski

Irena Szewińska, Krzysztof Hołowczyc, Otylia Jędrzejczyk, Szymon Kołecki, Artur Siódmiak, Zenon Jaskuła, Paweł Fajdek. To są na pewno wybitni sportowcy, którzy w różnych czasach i w różnych dyscyplinach dostarczali nam pięknych wzruszeń. I mam prośbę do wszystkich, by ich zasług nie umniejszać. Startowali bądź nadal startują z orzełkiem na piersi i pod biało-czerwoną flagą.

Ale czym innym jest sportowy talent i profesjonalne podejście, które skutkują zwycięstwami i medalami, a czym innym życie. Tutaj znacznie łatwiej jest pobłądzić niż na trasie rajdu, że odwołam się do umiejętności Krzysztofa Hołowczyca.

Wspomniane na początku osoby – a także kilkanaście innych, których nie wymieniam, ale nazwiska są dostępne w necie - łączy, o czym pewnie wszyscy wiedzą, uczestnictwo w tworze ogłoszonym światu jako sportowy komitet poparcia Bronisława Komorowskiego. Sportowcy spotkali się kilka dni temu z prezydentem, pozowali do zdjęć, wręczyli naczelnemu kibicowi III Rzeczpospolitej żółtą koszulkę lidera i biało-czerwoną rękawicę. Było podniośle i wzruszająco. Przynajmniej tak relacjonowały ochoczo media.

Co najmniej dwójka z wymienionych to są dla mnie prawdziwi bohaterowie. Wspomnienie Zenona Jaskuły wygrywającego etap kolarskiego Tour de France będzie na zawsze jednym z bardziej wzruszających momentów w mojej sportowej pamięci. Podobnie jak rzut Artura Siódmiaka w ostatnich sekundach meczu piłkarzy ręcznych przeciwko Norwegii dający nam awans do półfinału mistrzostw świata. I nie zmieni tego fakt, że zdecydowali się położyć swoje nazwiska na szali w politycznej walce po stronie, która chwali się miłością do sportu, ale z przestrzeganiem zasad fair play niewiele ma wspólnego. Przykłady można mnożyć, bo każdego dnia obóz pana prezydenta kopie po kostkach: a to „plagiatem”, a to „aparatczykiem”, a to śmiercią Barbary Blidy…

Niedługo po ogłoszeniu decyzji o kandydowaniu Bronisław Komorowski, odwołując się jednoznacznie do Andrzeja Dudy, stwierdził z szerokim uśmiechem, że rządzenie krajem to nie zajęcie dla czeladników. Pomijając niestosowność porównania, można się zastanawiać, czy stawianie się w opozycji mistrz – czeladnik na długo przed starciem nie jest w sportowym rozumieniu strzałem niemal samobójczym. W sporcie niejednokrotnie mistrza w starciu z pretendentem zgubiła właśnie pycha i zbytnia pewność siebie. Choć przyznajmy, że ta pewność siebie zdaje się ostatnio „mistrza” opuszczać.

Od kilku lat telewizyjną regułą stało się traktowanie bohaterów pop kultury jako autorytetów w każdej dziedzinie życia. Aktor Andrzej Pieczyński, niewątpliwie utalentowany i mający w dorobku wybitne kreacje, stał się na przykład specjalistą od Kościoła katolickiego, a konkretnie od regularnego powtarzania, że Kościół jest winien całemu złu świata od mniej więcej dwóch tysięcy lat. Jakiś inny celebryta, znany z tego, że jest znany, staje się specem od zbiorowego żywienia, a specjalistka od żywienia opowiada o wystroju wnętrz. Telewizyjna widownia łyka tę papkę jak nie przymierzając gęś karmę w czasie tuczu i nikt nie widzi w tym nic niestosownego.

Sportowcy mają prawo dokonywać wyborów politycznych, tak jak każdy inny obywatel. Mogą wybierać mądrze lub głupio – każde kolejne wybory pokazują, że jako naród wybieramy raczej tak sobie. Ale fakt posiadania w dorobku medalu w żaden sposób nie przesądza, że ktoś wie o polityce więcej od tego, który przestał uprawiać sport na poziomie lekcji WF.

Irena Szewińska nadal będzie multimedalistką igrzysk olimpijskich, a Szymon Kołecki herosem podnoszenia ciężarów. Mojego szacunku dla ich osiągnięć sportowych ta polityczna deklaracja nie zmieni. Niestety, zmieni mój stosunek do nich w wymiarze ludzkim bo dali się wciągnąć w kampanię, która prowadzona jest z pogwałceniem towarzyszącej zawodom sportowym reguły fair play. Bo patrząc na to jak większość mediów podchodzi do kandydatów, odnoszę wrażenie, że wprawdzie biegną po sąsiednich torach i na tym samym dystansie, ale Komorowski biegnie po płaskim, a Dudzie ktoś ustawił na torze płotki.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych