W zeszły czwartek Legia Warszawa przegrała z kretesem z Ajaxem Amsterdam i tradycji stało się zadość – polska drużyna piłkarska od niepamiętnych czasów nie jest w stanie wiosną wygrać meczu w europejskich pucharach. I można by na tym zakończyć, bo mecz był analizowany na wszystkie możliwe sposoby, gdyby nie pewna pomeczowa wypowiedź.
W strefie mieszanej jeden z dziennikarzy zadał pytanie napastnikowi stołecznej drużyny Michałowi Kucharczykowi rozpoczynając od stwierdzenia: „Fatalnie wyglądasz…”. Po tych słowach padło pytanie, ale Kucharczyk nie odniósł się do niego, tylko powiedział na początkową kwestię: „Fatalny to ty jesteś. Następne pytanie proszę”. Wyglądało to tak:
Od kilku dni toczy się na forach internetowych dyskusja: czy Kucharczyk miał prawo „strzelić focha”, czy też powinien zmilczeć krytykę i odpowiedzieć na pytanie. Szczerze? Generalnie uważam, że każdy, nie tylko dziennikarz, ma prawo do krytyki, a sportowiec musi mężnie taką krytykę przyjmować, ale w tym konkretnym przypadku jestem po stronie piłkarza. Bo wyobrażam sobie, co musiał czuć facet, który znalazł się kilkadziesiąt minut wcześniej w sytuacji, w której powinien był strzelić bramkę – pewnie na treningach robił to tysiące razy – ale piłka do siatki nie wpadła. A tu po meczu podchodzi do niego inny facet i wypala „fatalnie wyglądasz”. Dobrze, że skończyło się tylko na słowach, bo kto inny mógłby zareagować bardziej gwałtownie,,, Bo to nie było sytuacja, w której dziennikarz rzeczowo pyta piłkarza o ocenę porażki. To była relacja rozczarowany kibic z mikrofonem w dłoni kontra niedoszły idol, który tegoż kibica sromotnie zawiódł. Profesjonalizmu było w tym za grosz. Przynajmniej ze strony dziennikarza, bo zawodnik zachował – powtarzam, moim zdaniem – klasę. Na tym jednak moje zrozumienie dla nielubiących krytyki sportowców się kończy.
Scenka po meczu Legii była jedyna w swoim rodzaju, ale coraz częściej mamy do czynienia z sytuacją gdy sportowcy, i to często z najwyższej półki, odmawiają innym prawa do krytykowania ich słabszej niż oczekiwano postawy. Argument jest zawsze ten sam – ci, którzy krytykują nie mają zielonego pojęcia o czym mówią, bo sami nigdy wyczynowo sportu nie uprawiali. Cóż, idąc tym tokiem rozumowania – prawie nikt w Polsce nie ma prawa krytykować pani Kopacz, bo takich, którzy mają za sobą doświadczenie w premierowaniu to jest w kraju z dziesięć osób, w tym pan Tusk, któremu negatywnie oceniać namaszczonej przez siebie następczyni nie wypada…. Tymczasem oceniać panią Kopacz ma prawo każdy. Podobnie jak wykonawców innych publicznych profesji. Jak aktor kiepsko zagra w kiepskim filmie, to skrytykować go może nawet ten, który nigdy nie wystąpił nawet w konkursie recytatorskim bo się jąkał. Fałszującego skrzypka ma prawo skrytykować także ten, który w przedszkolu ze dwa razy zagrał na trójkącie, a potem go przesunęli do sekcji tanecznej.
Otóż nie trzeba się specjalnie znać na piłce nożnej lub biegach narciarskich, by wiedzieć, że lepszy jest ten, kto strzela więcej bramek lub szybciej dobiega do mety. Jak ktoś traci gole lub wolno biega, to znaczy że w tej konkretnej sytuacji jest gorszy i kibic, dziennikarz lub nawet zupełny laik ma prawo zapytać: czemu człowieku przegrywasz skoro jeszcze wczoraj mówiłeś, że masz szansę wygrać?! Do mnie tłumaczenie, że graliśmy lepiej od rywali, ale tak się pechowo złożyło, że to oni strzelali bramki, nie trafia. Podobnie jak to, że ktoś źle posmarował narty.
Tu odwołam się do czasów nie tak zamierzchłych, gdy skakał Adam Małysz. Irytowała mnie wówczas maniera komentatorów telewizyjnych, którzy nie dopuszczali do siebie myśli, że nasz mistrz może mieć słabszą formę i jeśli wylądował bliżej od rywali tłumaczyli – Adamowi przeszkodził wiatr, a innym pięknie dmuchało pod narty. Na szczęście sam Małysz był bardziej krytyczny wobec siebie niż jego telewizyjni obrońcy i gdy trzeba było przyznawał, że po prostu gorzej skoczył. Umieć przyznać się do słabości to też jest forma sportowego mistrzostwa.
Daję sobie prawo do krytykowania sportowców. Czasem mam zastrzeżenia do formy fizycznej, przygotowania mentalnego, wybranej taktyki. Kiedy ktoś uprawia sport rekreacyjnie to san sobie stawia cele i sam z nich rozlicza. Sport wyczynowy tym się różni od biegania po parku, że trzeba się liczyć z tym, że będą cię też rozliczać i oceniać inni. Taki zawód. Publiczny.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/235805-kto-jest-fatalny-pilkarz-czy-dziennikarz