Polscy dżudocy w formie. Wyrasta następca Legienia i Nastuli?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Bartłomiej Zborowski
fot. PAP/Bartłomiej Zborowski

Maciej Sarnacki wywalczył pierwsze miejsce w wadze +100 kg Pucharu Świata w dżudo w Warszawie. Trzecie miejsca zajęli Jakub Kubieniec (81 kg) i Patryk Ciechomski.

Sarnacki wygrał wszystkie cztery walki przed czasem. W decydującej zrewanżował się Kim Sung-Minowi (Korea Płd.), brązowemu medaliście MŚ 2011, za porażkę trzy miesiące temu w półfinale Grand Prix na południowokoreańskiej wyspie Jeju.

Przed zawodami zachorowałem na półpasiec, dwa tygodnie w ogóle nie ćwiczyłem, a od poniedziałku miałem zaledwie trzy treningi. Aż strach pomyśleć, jak będę mocny na tatami, jeśli ze zdrowiem będzie wszystko w porządku —powiedział po zawodach zadowolony Sarnacki.

Sarnacki jest głównym kandydatem męskiej reprezentacji nie tylko do medali ME i MŚ, ale również igrzysk w Rio 2016. Polacy ostatnie krążki olimpijskie wywalczyli dwie dekady temu w Atlancie - złoty Paweł Nastula, a srebrny Aneta Szczepańska, obecna trenerka kobiecej kadry. Patrząc na imponujący występ Sarneckiego można mieć nadzieję, że po latach posuchy wreszcie pojawił się zawodnik mający szanse na nawiązanie do pięknych tradycji naszych mistrzów olimpijskich: wspomnianego Nastuli oraz Waldemara Legienia.

Jeśli w takim tempie będę sięgał po krążki z imprez międzynarodowych, to mam nadzieję, że medal przywiozę też z olimpiady. Nie sądzę, aby ktokolwiek z czołówki był poza moim zasięgiem, nawet znakomity Francuz Teddy Riner. Może niebawem jego czas minie, a nadejdzie mój, a może jeszcze kogoś innego

—dodał dżudoka z Olsztyna, którego z trybun oklaskiwali ojciec-trener Wojciech Sarnacki.

Na najniższym stopniu podium w tegorocznej edycji PŚ na Torwarze stanęli Kubieniec i Ciechomski, po wygranych przez ippon - odpowiednio - z Izraelczykiem Asafem Chenem i Komronszochem Ustopirijonem z Tadżykistanu.

Polacy pokazali dziś serce do walki i niezły poziom wyszkolenia —stwierdził dawny trener Nastuli Wojciech Borowiak. mm/pap

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych