Zemsta jest cierpliwa, czyli Lance Armstrong musi oddać 10 milionów dolarów

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/EPA/CHRISTOPHE KARABA
fot. PAP/EPA/CHRISTOPHE KARABA

W poniedziałek sąd uznał, że Lance Armstrong musi zwrócić pieniądze firmie, która go sponsorowała. To nie koniec, bo będą kolejne roszczenia.

A przecież to była największa kariera w historii kolarstwa. Najpierw mistrzostwo świata, potem wygrana walka z nowotworem, wreszcie siedem triumfów w Tour de France. Im bardziej Lance Armstrong wygrywał, tym częściej pojawiały się zarzuty, że stosuje niedozwolone wspomaganie.

W końcu balon pękł. Podejrzenia o doping potwierdziły się i Amerykanin odszedł w niesławie. I pewnie dzisiaj pluje sobie w brodę, że wówczas nie został zapomniany. Albo inaczej – nie pozwolił by o nim zapomniano. Udzielał się medialnie, startował w triathlonie, dalej prowadził fundację zbierającą środki na walkę z rakiem – choć wpływy były coraz mniejsze.

Wreszcie w 2012 roku Amerykańska Agencja Antydopingowa, po kilkuletnim dochodzeniu, ostatecznie potwierdziła stosowanie przez Armstronga dopingu i nałożyła na niego dożywotni zakaz startów. Na jej wniosek Międzynarodowa Federacja Kolarska UCI odebrała byłemu kolarzowi wszystkie tytuły, w tym zwycięstwa w Tour de France.

Lance Armstrong nie ma miejsca w kolarstwie. Zasłużył na to by wymazać go z historii dyscypliny

— stwierdził wówczas prezydent UCI Pat McQuaid.

W końcówce 2013 roku w słynnym wywiadzie dla Ophrah Winfrey, na oczach 28 milionów Amerykanów, Armstrong potwierdził dopingowy proceder – przyznał się do stosowania EPO i niedozwolonych transfuzji krwi. Najpewniej próbował przez pozory skruchy zmienić nastawienie opinii publicznej, bo popadł już wówczas w finansowe tarapaty. Musiał sprzedać swoją imponującą posiadłość w Austin i prywatny odrzutowiec. Przesiadka do klasy ekonomicznej w rejsowym samolocie musiała być bolesna.

Okazało się, że to dopiero początek. Amerykańskie władze federalne zaczęły zbierać materiał dowodowy do procesu o odszkodowanie. Dlaczego? Bo Armstrong przez lata startował w barwach grupy US Postal, której sponsorem był federalny Urząd Pocztowy. Wyliczono, że państwowa poczta zainwestowała w zespół Armstronga ponad 100 milionów dolarów. Te pieniądze miały wspierać sport, a nie doping i rząd federalny chce zwrotu choćby części tych nakładów. W zeszłym roku były kolarz zwrócił się do sądu o niepodejmowanie w ogóle tej sprawy, ale przegrał i dojdzie do rozprawy.

Precedens już jest – sąd właśnie nakazał Armstrongowi zwrot 10 milionów dolarów teksańskiej firmie ubezpieczeniowej SCA, która sponsorowała go gdy wygrywał Tour de France. Po jego szóstym triumfie SCA miała wypłacić mistrzowi bonus za zdobycie kolejnego tytułu. Firma jednak odmówiła powołując się na oskarżenia o doping. Wówczas to Armstrong skierował sprawę do sądu. I wygrał, bo sędzia uznał, że mimo podejrzeń kolarz jest „oficjalnym” zwycięzcą Touru. Firma wypłaciła mu wówczas 2,5 mln dolarów.

Dla nas to nie koniec sprawy. To dopiero początek

— skomentował tamten wyrok przedstawiciel SCA.

Minęło dziesięć lat i teraz to firma triumfuje uzyskując nakaz zwrotu 10 milionów USD. Dla SCA to już koniec sprawy. Być może jest to także początek prawdziwego końca Lance’a Armstronga.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych