Kowalczyk: "Podobna rzecz przytrafiła mi się podczas igrzysk olimpijskich w Turynie"

fot.PAP/Grzegorz Momot
fot.PAP/Grzegorz Momot

Justyna Kowalczyk opuściła szpital. Nasza zawodniczka zemdlała na trasie biegu na dochodzenie na 9 km techniką dowolną w Val di Fiemme.

Wyszłam ze szpitala o własnych siłach. Dali mi wypis, ale nie znam włoskiego, więc nie wiem z tego zbyt wiele. Mam wszystkie świstki

—powiedziała Kowalczyk w rozmowie z reporterem Telewizji Polskiej.

Podobno przez cztery minuty byłam gdzieś i na nic nie reagowałam. Podobna rzecz przytrafiła mi się podczas igrzysk olimpijskich w Turynie

—dodała.

Podopieczna trenera Aleksandra Wierietielnego do rywalizacji 11 stycznia przystąpiła piąta, siedem minut po prowadzącej Norweżce Marit Bjoergen. Kulminacyjnym punktem ostatniego etapu jest wyczerpująca wspinaczka na stok Alpe Cermis.

Polka, która wygrała cztery z poprzednich ośmiu edycji TdS, po 8,1 km była dziewiąta. Na kolejnym pomiarze czasu - po 8,5 km - już się nie pojawiła. Zemdlała i została odwieziona do szpitala.

W imprezie po raz pierwszy w karierze zwyciężyła Bjoergen, która bardzo przybliżyła się do zdobycia Kryształowej Kuli za triumf w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.

Nie wiadomo, jakie będą plany Kowalczyk odnośnie najbliższych startów. Miała jechać na zawody do Estonii i Rosji, ale jeszcze nie zapadły decyzje.

Nie zdążyłam jeszcze porozmawiać z trenerem na ten temat. Spakuję się i będę gotowa

—powiedziała Kowalczyk.

ann/PAP/sport.tvp.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.