Dobiegają końca święta Bożego Narodzenia, a wielkimi krokami zbliża się Nowy Rok. To najlepszy czas, aby dokonać pewnych podsumowań. Również sportowych…
A jest, co podsumowywać, bo 2014 r. był wyjątkowo owocny dla polskich herosów aren wszelakich. Zaczęło się od bardzo udanych igrzysk olimpijskich, z którego Polacy wrócili z sześcioma medalami, w tym aż czterema złotymi. Zwycięstwo łyżwiarza Zbigniewa Bródki, który wywalczył złoty medal mimo braku warunków treningowych w Polsce, podwójny triumf Kamila Stocha, który wyszedł z cienia Adama Małysza czy najwyższy stopień podium dla walczącej z kontuzją i niesamowitym bólem Justyny Kowalczyk pokazały, że dla Polaków nie ma rzeczy niemożliwych i każda przeszkoda jest możliwa do pokonania.
Okazało się, że był to dopiero przedsmak prawdziwych sportowych emocji. Historyczne sukcesy odnieśli również polscy kolarze – najpierw prawdziwą furorę zrobił Rafał Majka wygrywając dwa etapy Tour de France i całą klasyfikację górską prestiżowego wyścigu, a później jego osiągnięcie przyćmił Michał Kwiatkowski, który sięgnął po tytuł mistrza świata.
Również sporty drużynowe dały kibicom powody do radości. Najpierw siatkarze zdobyli mistrzostwo świata na mundialu rozgrywanym w Polsce, a już kilka tygodni później na ustach wszystkich Polaków znaleźli się piłkarze, choć wydawało się, że takiej sytuacji nie pamiętają nawet najstarsi górale… Biało-czerwoni po raz pierwszy w historii pokonali reprezentację Niemiec. To, co nie udało się Kazimierzowi Górskiemu czy Antoniemu Piechniczkowi stworzyło fundament tworzącej się kadry Adama Nawałki. Ogranie nowych mistrzów świata ukonstytuowało tę drużynę i pokazało, że ekipa pod wodzą tego szkoleniowca, z Robertem Lewandowskim jako kapitanem, może poważnie myśleć o awansie na Euro 2016.
Choć wydaje się, że zwycięstwo 2:0 z faworytem jest tylko jednym spotkaniem, to jednak właśnie pojedynczymi meczami przechodzi się do historii. Np. kadra Kazimierza Górskiego zdobyła olimpijskie złoto (wówczas – przede wszystkim „mistrzostwa świata” demoludów) i srebro, a także stanęła na podium mundialu w RFN, ale to właśnie eliminacyjny mecz z Anglikami na Wembley, zakończony remisem 1-1, najbardziej zapadł w pamięci kibiców stając się mitem narodowym.
Dla mojego pokolenia takim Wembley będzie mecz na Stadionie Narodowym w Warszawie zakończony zwycięstwem biało-czerwonych nad reprezentacją Niemiec. Polscy piłkarze udowodnili, że determinacja, pracowitość, wola walki i niesłabnąca wiara w lepsze dni (vide Sebastian Mila) pozwalają pokonać największe bariery i dokonać rzeczy z pozoru niemożliwej. To nie tylko kwestia sportowa, ale drogowskaz dla wszystkich młodych Polaków, którym brakuje zwycięskim mitów – prawdziwej motywacji do walki o najwyższe cele.
Niby to tylko sport, zwykła zabawa w której ktoś zyskuje, a kto inny traci. Z drugiej strony, to właśnie ta masowa rozrywka jest nośnikiem ważnych dla każdego narodu (ot, takie niemodne słówko bardziej adekwatne od bezpłciowego „społeczeństwa”…). Dla setek tysięcy ludzi urodzonych w latach 80. i 90. każde zwycięstwo nad Goliatem (czy to w postaci braku systemu szkolenia czy silnego rywala) jest symbolem, który pokazuje, że zawsze warto podejmować rękawicę, bez względu na okoliczności.
Przestańmy szprycować młodych fatalizmem i wymagać od nich wyłącznie umierania za Ojczyznę. Każdy z nich może być w swoim własnym środowisku Kamilem Stochem czy Robertem Lewandowskim (nie tylko w dziedzinie sportu) – właśnie tego potrzebuje Polska.
Nie wszystkich zdąży pożreć Lewiatan, a składanie mu kolejnej ofiary w postaci własnego zniechęcenia jest bez sensu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/227342-triumf-nad-niemcami-jako-nowe-wembley-ten-mecz-jest-symbolem-dla-pokolenia-ktoremu-brakuje-zwycieskich-mitow