Mariusz Wlazły woli grę w siatkówkę lub czas spędzany z rodziną niż wywiady, jednak raz na jakiś czas udaje się go namówić na krótką rozmowę. Wtedy można od niego usłyszeć bardzo interesujące informacje.
W reprezentacji moim planem minimum był półfinał, a że wyszło tak dobrze… Chyba nikt się nie tego spodziewał
—mówił Mariusz Wlazły w rozmowie z portalem sport.pl i tłumacz dlaczego atmosfera w drużynie jest tak ważna.
Mistrzostwa świata utwierdziły mnie w przekonaniu, że atmosfera stanowi od 50 nawet do 80 proc. wartości zespołu. Na najwyższym poziomie nie ma słabych zawodników. Każdy potrafi równie dobrze zagrywać czy zaatakować. W spotkaniu dwóch wyrównanych zespołów o zwycięstwie decydują detale, takie jak: odporność psychiczna, motywacja i właśnie ta szeroko rozumiana atmosfera, która dla mnie oznacza wzajemny szacunek, wyrozumiałość, zaufanie i wsparcie. Przejawia się to tym, że jeśli ktoś w drużynie popełni błąd, ty zamiast się denerwować, krzyczeć, robić dziwne miny, starasz się naprawić jego pomyłkę lub dodać mu otuchy, aby przy następnej okazji czuł się pewniej. Gdy nie idzie, skupiasz uwagę na pozytywach. Gdy drużyna przeciwna raz za razem serwuje asa i wbija gwoździe, trzeba cierpliwie robić swoje, tak jak w finale mistrzostw świata. Gdy przeciwnik widzi, że nie robi na tobie wrażenia demonstracja siły, pomału łapie go frustracja i rozprężenie
—wyjaśniał.
Mariusz Wlazły opowiadał też o swoim powrocie do reprezentacji i o tym jaki cel sobie wyznaczył.
Wracając do reprezentacji, chciałem coś od siebie dać, pokazać jej inną drogę na boisku. Zauważyłem, że gdy rok wcześniej grała w mistrzostwach Europy, też była dobrze przygotowana, miała potencjał na medale, ale w trudnych momentach jakby stawała. Wyglądało to tak, że gdy rywale uzyskiwali przewagę, z naszego zespołu schodziło powietrze. Nawet jeśli wtedy zdobywaliśmy punkty, to nie były one ważne, pozwalające na przełamanie. Chciałem coś odmienić. Może nie od razu wygrywać, bo tak się nie da samym gadaniem, ale znaleźć sposób, by przeżyć trudne chwile, podnieść się. Spróbować innej reakcji, innego pobudzenia
—mówił Wlazły. Swój cel zrealizował w 100 procentach.
Kibice do dziś żałują jego decyzji o końcu kariery.
Zdrowie nie pozwala mi grać przez cały rok. Chciałem jak najlepiej pożegnać się z kibicami, tymi, którzy mnie lubią, i tymi, którzy nie lubią. (…) Trzeba wiedzieć, kiedy przychodzi moment podjęcia decyzji o zakończeniu kariery reprezentacyjnej. To trudny moment.-
—podsumował Wlazły o opowiedział też o tym jak ważne są dla niego święta Bożego Narodzenia.
To czas zadumy, spotkania z rodziną. Wszystkich bliskich mamy w Wieluniu bądź w okolicy, więc nie musimy wybierać, gdzie spędzić święta, a same święta są naprawdę rodzinne, bo możemy odwiedzić zarówno moją rodzinę, jak i rodzinę Pauliny. Czas bożonarodzeniowy daje taką odskocznię od codzienności. Można podładować baterie.
ann/sport.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/227329-mariusz-wlazly-o-2014-rokubyl-nie-najgorszy-nie-sadzilem-ze-wyniki-reprezentacji-beda-az-tak-dobre
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.