Do końca wierny Polsce i Ruchowi Chorzów. Pierwsza rocznica śmierci Gerarda Cieślika

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Andrzej Grygiel/Portret Cieślika upamiętniający jego rocznicę śmierci
Fot. PAP/Andrzej Grygiel/Portret Cieślika upamiętniający jego rocznicę śmierci

Gdybym zaczynał życie jeszcze raz, też zostałbym piłkarzem. Chyba nie ma nic lepszego” - mawiał Gerard Cieślik. 3 listopada mija pierwsza rocznica śmierci legendarnego piłkarza Ruchu Chorzów i reprezentacji Polski.

Cieślik występował tylko w jednym klubie. W ciągu 14 lat z drużyną „Niebieskich” rozegrał 249 meczów, zdobywając 178 bramek, w tym 167 w ekstraklasie. W drużynie seniorów zadebiutował w 1945 r. Członkiem Ruchu został w wieku 12 lat.

To nie może dziwić, jako że mieszkałem 100 metrów od stadionu i chodziłem niedaleko do szkoły. Zaczynałem swoją przygodę z futbolem od grania na bosaka szmacianką, którą sam robiłem. Marzyłem, żeby grać w pierwszej drużynie Ruchu, potem w reprezentacji Śląska i Polski, żeby wystąpić na olimpiadzie. I to wszystko mi się spełniło. Jestem szczęśliwym człowiekiem

— wyznał.

Z reprezentacją Polski zdobył 27 bramek. Jego dwa gole w meczu ze Związkiem Radzieckim 20 października 1957 r. dały „Biało-czerwonym” zwycięstwo - ważne nie tylko ze względów sportowych, ale i politycznych.

No cóż, ktoś musiał strzelić te bramki. Zrobiłem to ja, ponieważ akurat dobrze wyszedłem na pozycję. Ale to przecież nie ja wygrałem ten mecz

— mówił skromnie bohater tego spotkania.

Jak podkreślał, nie grał dla kariery - to była dla niego przyjemność.

Przyjemność dla siebie i dla kibiców. Przyjemność gry w jednym zespole z przyjaciółmi, w moim ukochanym klubie. Ja w ogóle nie lubię słowa kariera

— tłumaczył Gerard Cieślik.

Regularnie chodził na mecze w Chorzowie, brał również udział w uroczystościach klubowych. Cieszył się ogromnym posłuchem wśród fanów „Niebieskich”. Całe życie mieszkał w pobliżu stadionu Ruchu.

Wszędzie jest dobrze, ale w domu - najlepiej. Dla mnie zawsze najważniejsze były Chorzów, Śląsk, Polska i Ruch. Miałem możliwość wyjazdu do Anglii po wojnie. Ale jestem domatorem. Lubię być tutaj, mogę sobie zawsze pójść na nasz stadion

— podkreślał Gerard Cieślik.

Zmarł w wieku 86 lat.

bzm/PAP/interia.pl

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych