Justyna Kowalczyk przekazała złotą sztabkę chorym na mukowiscydozę

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot.youtube.pl
fot.youtube.pl

Justyna Kowalczyk na jeden dzień przerwała treningi w Ramsau i przyjechała do Warszawy, by wspomóc chorych na mukowiscydozę. Przekazała na licytację sztabkę złota, otrzymaną w nagrodę za zdobycie złotego medalu igrzysk w Soczi.

Kowalczyk chorych na mukowiscydozę wspiera od trzech lat. W ubiegłym roku przekazała do licytacji samochód wygrany w Pucharze Świata. Tym razem ofiarowała coś bardziej wyjątkowego. Sponsor PKOl Jan Kulczyk triumfatorom igrzysk w Soczi wręczył sztabki złota, ważące po 525 gramów. Masa nie jest przypadkową. Złoty medal olimpijski waży 531 gramów, ale cennego kruszcu jest w nim tylko sześć gramów.

Już w trakcie igrzysk myślałam sobie, że ‘mukoludki’ muszą coś z nich mieć. Wtedy żaden pomysł nie przyszedł mi do głowy. Kiedy dowiedziałam się, że otrzymam sztabkę od razu zdecydowałam oddać ją na licytację

—powiedziała Kowalczyk.

Widziałam ją tylko dwa razy. Może trafi w ręce, które bardziej o nią zadbają. Jest wielkości połowy dłoni i zmieści się w każdej damskiej torebce

—zachęcała biegaczka narciarska.

Licytacja potrwa do 31 października, a przedstawiciele Polskiego Towarzystwa Walki z Mukowiscydozą liczą, że otrzymają za sztabkę 100 tys. złotych.

Mukowiscydoza to nieuleczalna choroba genetyczna, przez którą w organizmie produkowany jest niezwykle gęsty, lepki śluz blokujący drogi oddechowe i utrudniający trawienie. W Europie Zachodniej i USA chorzy umierają w wieku ok. 40 lat. Jednak w Polsce z powodu braku spójnego, dobrze zorganizowanego i odpowiednio finansowanego systemu leczenia dożywają średnio 22 lat.

W Polsce cierpi na nią ok. 1600 osób, a co roku diagnozowanych jest ok. 100 nowych przypadków. PTWM zbiera środki na budowę specjalistycznego ośrodka. Koszt przedsięwzięcia to minimum dwa miliony złotych.

Kowalczyk w Ramsau przygotowuje się do sezonu. Na lodowcu spędzi jeszcze tydzień. Następnie, po krótkim pobycie w kraju, pojedzie do fińskiego Muonio. Pierwszy start w PŚ czeka ją 29 listopada w Kuusamo. Najważniejszą imprezą będą natomiast mistrzostwa świata w szwedzkim Falun (18 lutego - 1 marca).

Ciężko pracowałam i wydaje mi się, że jest dobrze. Zobaczymy jednak jak zareaguję na rywalizację sportową i przede wszystkim, w jakiej formie są rywalki. Wszystko zweryfikują zmagania w Kuusamo. Planuję wystartować we wszystkich pucharowych zawodach, a w Falun najważniejsze dla mnie będą dwa biegi rozgrywane techniką klasyczną - sprint i na 30 km

—mówiła Justyna Kowalczyk.

Dwukrotna mistrzyni olimpijska przygotowania rozpoczęła w czerwcu, po wyleczeniu złamanej stopy.

Zdarzało mi się już tak późno wznawiać treningi, ale przyznaję, że teraz przystąpiłam do nich z dużo niższego pułapu. Tradycyjnie pod koniec października, po dużych obciążeniach treningowych nie czuję się wyśmienicie. Mam kłopot z odcinkiem lędźwiowym kręgosłupa. Na razie jednak pozwala biegać. Jest dobrze, póki nie muszę się schylać

—dodała.

W porównaniu do poprzedniego roku największą zmianą była obecność w jej sztabie Sylwii Jaśkowiec, która teraz również trenuje pod okiem Wierietielnego.

Atmosfera w naszej drużynie jest doskonała. Jest czas i na ciężką pracę i na odreagowanie, co mnie bardzo cieszy. Sylwia pracuje bardzo sumiennie, ale trzeba pamiętać, że kilka miesięcy dużego wysiłku nie gwarantuje skoku na wyższy poziom. Na początku może nawet pojawić się regres

—zaznaczyła Kowalczyk, która we wrześniu obroniła pracę doktorską „Struktura i wielkość obciążeń treningowych biegaczek narciarskich na tle ewolucji techniki biegu oraz zróżnicowanych poziomów sportowych” na krakowskiej Akademii Wychowania Fizycznego.

W Soczi Kowalczyk i Jaśkowiec zajęły piąte miejsce w sprincie drużynowym. W Falun prawdopodobnie również razem wystartują.

Nie lubię rozdawać medali przed zawodami, ale mogę zapewnić, że będziemy walczyły z całych sił

—podkreśliła czterokrotna zdobywczyni Kryształowej Kuli.

ann/PAP

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych