Mecz eliminacji Ligi Mistrzów Legii Warszawa z Celtikiem Glasgow wywołuje wspomnienia. Szczególnie Dariusza Dziekanowskiego, który spędził w Szkocji prawie trzy sezony.
Dziekanowski, uznawany za jednego z najlepszych polskich piłkarzy lat 80. i największą niespełnioną nadzieję rodzimego futbolu, przechodził do Celticu jako wielka gwiazda. Początki nie należały jednak do najłatwiejszych. I nie chodzi bynajmniej tylko o atletyczny wyspiarski styl gry nie pasujący do finezji, jaką prezentował wówczas Dziekanowski.
Akurat drużyna jadła lunch. Przyszedłem się przywitać z nowymi kolegami. Byłem ubrany w garnitur i krawat, podawałem im po kolei ręce przez stół. Nagle widzę, że coś się ze mnie śmieją. Okazało się, że krawat mi wpadł do talerza z zupą
— relacjonuje Dziekanowski.
Piłkarz miał również okazję przekonać się o nienawiści, jak panuje między Celtikiem a lokalnym rywalem, Glasgow Rangers.
Do Glasgow na towarzyski przedsezonowy mecz z Rangers przyjechał Tottenham. Pomyślałem sobie, że chciałbym pójść na to spotkanie, zobaczyć na żywo Paula Gascoigne’a. Wszedłem do sekretariatu Celticu i pytam, czy nie mogliby mi załatwić wejściówki na Ibrox. A oni zrobili wielkie oczy i mówią: „Jackie, gdzie ty chcesz iść? Na Ibrox?”. Żaden piłkarz Celticu nie chodzi na mecze Rangersów
— wspomina 63-krotny reprezentant Polski.
Ostatecznie Dziekanowski dobrze zaaklimatyzował się w drużynie. Niektórzy jego proces afiliacji z drużyną przypominają do dziś, jako przejaw niesportowego trybu życia.
Nie zgadzam się z tym całkowicie. Oczywiście po meczach chodziliśmy całą drużyną do wówczas bardzo modnego nocnego klubu. Byliśmy na świeczniku i oczywiście o tym się mówiło. Ludzie sobie powtarzali historię, dopowiadali. Z jednym z polskich dziennikarzy zresztą scysję, ponieważ napisał, że mam prywatną lożę wykupioną w lokalu…
— tłumaczy „Jackie”.
Nie oznacza to jednak, że Dziekanowski całkowicie odcina się od życia towarzyskiego, jakie wiódł na Wyspach.
Nie mówię, że nie wychodziłem raz na jakiś czas się zabawić. Zazwyczaj z Paulem Elliottem. Nie nosiłem koloratki, ale bez przesady. Gdybym się prowadził tak, jak niektórzy twierdzą, to klub by zareagował. A gdyby nie zmiana trenera po dwóch sezonach, to byłem gotowy zostać w Glasgow na kolejne trzy lata. No ale Liam Brady nie widział mnie w składzie
— twierdzi były piłkarz.
Skąd w takim razie wziął się wizerunek Dziekanowskiego jako gracza, który ma w poważaniu sportowy tryb życia? Okazuje się, że uczestnik mistrzostw świata w 1986 roku ma również i na to pytanie odpowiedź.
Miałem pieniądze, nie byłem ani kulawy, ani garbaty, byłem singlem… Być może ludzie myśleli, co sami by robili, gdyby znaleźli się na moim miejscu? Nie wiem.
— przyznaje Dziekanowski.
A co ludzie będą myśleli dzisiaj podczas meczu Legia-Celtic? Ta kwestia wciąż pozostaje otwarta…
gah/Rzeczpospolita
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/207261-dariusz-dziekanowski-wspomina-swoj-pobyt-w-glasgow-koloratki-nie-nosilem