Manchester City nie pozwolił swojemu piłkarzowi być przy umierającym bracie. Yaya Toure wciąż jest zrozpaczony

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Илья Хохлов/CC/GFDL/Wikimedia Commons
Fot. Илья Хохлов/CC/GFDL/Wikimedia Commons

Wygląda na to, że dla włodarzy wielkiego klubu piłkarskiego liczy się przede wszystkim własny zysk. Nawet dla tak znanego piłkarza jak Yaya Toure nie byli w stanie zrobić wyjątku. Dlatego zawodnik nie mógł czuwać przy łóżku konającego brata.

Ibrahim Toure zmarł w szpitalu w Manchesterze w piątek. Yaya do tej pory nie może sobie wybaczyć, że nie zdołał przekonać działaczy z Etihad do przyznania mu kilkudniowego urlopu, aby mógł spędzić ostatnie dni życia swojego brata u jego boku. Klub zmusił go do wyjazdu na posezonowy wyjazd do Zjednoczonych Emiratów Arabskich.

W tym samym czasie jego brat umierał w szpitalu w Manchesterze.

Pojechałem do Abu Zabi celebrować tytuł mistrzowski, w tym samym czasie mój brat leżał w swoim szpitalnym łóżku. Na szczęście Kolo wspierał go i trwał przy nim. Po tym zdarzeniu obwiniam się, że nie naciskałem na szefostwo Manchesteru by bardziej mnie szanowało

— powiedział Yaya Toure w wywiadzie dla „The Telegraph”.

Choć piłkarz walczy obecnie z reprezentacją Wybrzeża Kości Słoniowej o awans do 1/8 finału, wciąż powraca myślami do dramatycznych chwil.

Ostatnie cztery miesiące były najtrudniejszym okresem w moim życiu. Pod koniec minionego sezonu miałem kilka urazów, stało się tak bo głowa przejęła kontrolę nad moim ciałem

— przyznaje z żalem były gwiazdor Barcelony.

Podobno sytuacja między piłkarzem a Manchesterem City jest na tyle napięta, że Toure poważnie myśli o opuszczeniu klubu.

Wyjaśnię wszystko po mundialu

— skwitował dywagacje dziennikarzy reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej.

AM/”Przegląd Sportowy”

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych