Mundial zainfekowany „aferą taśmową”. Czy „Słońce Peru” jeszcze kiedyś zaświeci?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Radek Pietruszka/Facebook profil FIFA World Cup
fot. PAP/Radek Pietruszka/Facebook profil FIFA World Cup

Niestety, tegoroczne Mistrzostwa Świata pod wieloma względami nie przebiegają tak, jak sobie to zaplanował, a częściowo nawet wymarzył, nasz nieoceniony premier Donald Tusk.

Już kilka miesięcy przed rozpoczęciem tegorocznego Mundialu spotkały go dwa ciosy. Najpierw drużyna Peru nie zakwalifikowała się do brazylijskiego finału, zajmując dopiero siódme miejsce w eliminacjach w strefie Ameryki Południowej. Zaś tamtejsi dziennikarze używali zwrotu „zaszło Słońce Peru”, co Donald Tusk brał – może przedwcześnie - osobiście do siebie. I zastanawiał się, czy to naprawdę nie jego zmierzch.

W tamtym też czasie jego wychowanek, „Złote dziecko Platformy”, ówczesny minister transportu Sławomir Nowak, uprawiając jogging polityczno-finansowy, nie wiadomo czy w pełni świadomie, wkroczył na ścieżkę przestępstwa, zatajając w oświadczeniu majątkowym, wątpliwego pochodzenia, dość drogi, jak na obywatela Polski, zegarek noszony na ręku, który w związku z jego usytuowaniem, był stosunkowo łatwy w każdym momencie, zarówno do ostentacyjnego jak i dyskretnego eksponowania, co miało podkreślać status polityczny i materialny jego właściciela. Po wszczęciu sprawy przez prokuraturę, premier musiał swego pupila odwołać z funkcji ministra. To jednak tylko tło do obecnej sytuacji premiera, zakłócającej mu święto piłkarskie, na które od kilku miesięcy oczekiwał. Bo oto ktoś mało mu życzliwy przekazał do mediów tajne nagrania, stawiające jego najbliższe otoczenie, a tym samym i jego samego w mało korzystnym świetle. W nagraniach tych wyskoczył znowu Sławomir Nowak, przyprawiając o ogromną rozpacz wrażliwe serce premiera, który ratując siebie, brutalnie wyrzucił swego wychowanka z Platformy.

Premier, który przedwczoraj na zaproszenie Angeli Merkel miał lecieć do Brazylii, aby wraz ze swoją polityczną mentorką oglądać mecz drużyny Niemiec z Portugalią, musiał pozostać w Warszawie, gdzie odpierał – jak to określił – zamach na jego rząd. W telegramie wysłanym do Merkel, nie ujawniając żadnych szczegółów, napisał jedynie z godnością, że nie może się zjawić w Brazylii, bo niespodziewanie pojawiły się pilne sprawy, które trzymają go w Polsce. Angela Merkel, odpisała równie krótko, że jest dumna ze swojej drużyny, a Tusk może żałować, że nie widział spotkania na żywo.

Istotnie, Niemcy z wielką łatwością rozgromili Portugalię 4:0, a ich wyborowy strzelec Thomas Mueller pakując do siatki drużyny Cri¬stia¬no Ro¬nal¬do trzy bramki ma duże szanse na „króla strzelców” w tym Mundialu. Dwie pozostałe ekipy tej grupy są zdecydowanie słabsze niż wczorajszy przeciwnik Niemiec, więc przed bramkostrzelnym Muellerem mogą otworzyć się wielkie szanse na wspomniany tytuł. Niemcy jako drużyna, są w fantastycznej formie i będą zapewne groźni dla najlepszych ekip tego turnieju. W pierwszym meczu, w wysokim zwycięstwie wsparł ich boiskowy bandyta z Portugalii obrońca Pepe, który w połowie pierwszej części spotkania dostał czerwoną kartkę po tym, kiedy niczym rozjuszony gangster zaatakował głową „z byka” Thomasa Muellera. Nie wiemy, czy nie został sprowokowany przez Niemca, ale nawet jeśli tak, to jego brutalna reakcja w pełni uzasadniała wysoką karę.

Uznanego w tym roku za najlepszego piłkarza świata Cristiano Ronaldo, biegającego po placu gry w koszulce Portugalii, trudno było dostrzec, a jeśli już, to raczej jako sfrustrowanego gościa, który miał nieustanne pretensje do sędziego, dlaczego tak krzywdzi piłkarza i nie dyktuje jedenastek dla Portugalczyków.

W rozgrywanym po północy meczu Ghana - Stany Zjednoczone górą byli Amerykanie 2:1. Poza meczami, w których grają Hiszpanie, nigdy nie zastanawiam się, czy zwycięstwo było zasłużone. (Jeśli przegrywają Hiszpanie, to według mnie zawsze niezasłużenie). Ghana gra ładnie dla oka, ale potwornie nieskutecznie. Jak to w piłce nożnej bywa, kiedy w ostatnich minutach meczu wydawało się, że Ghana, która mocno naciskała na bramkę przeciwników za chwilę strzeli zwycięską bramkę, Amerykanie, dzięki sprytnemu zagraniu uzyskali rzut różny. Do świetnie wybitej piłki wyskoczył John Brooks i oddał strzał nie do obrony. W meczu tym byliśmy też świadkami innej niecodziennej historii. Pierwsza bramka dla USA padła w 30 sekundzie po rozpoczęciu spotkania. Strzelił ja po indywidualnym przeboju Clint Dempsey, stając się piątym zawodnikiem w kolejności, jeśli idzie szybkość zdobycia bramki po pierwszym gwizdku sędziego, w historii wszystkich dotychczasowych turniejów Mistrzostw Świata.

Dziś wieczór zapowiada się pełen emocji. Czy Brazylia w rytmie samby przejedzie walcem po interesującej drużynie Meksyku? Dodatkową frajdą będzie świadomość, że Donald Tusk, zmuszony nieprzyjemnymi dla niego okolicznościami – broń Boże, to nie jest kpina – będzie oglądał mecz we wspólnym uścisku z Bartłomiejem Sienkiewiczem, opowiadającym o przesympatycznym spotkaniu w Exclusive Restaurant „Sowa i przyjaciele” z Markiem Belką oraz milej pogawędce o Jacku Rostowskim, któremu obrzydło stanowisko ministra finansów.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych