Panczenistka Katarzyna Bachleda-Curuś opowiedziała o trudach bycia matką w wyczynowym sporcie. Podziwia także Justynę Kowalczyk za jej wywiad.
Srebrna medalistka olimpijska z drużyny łyżwiarek szybkich jest mamą 3-letniej Hani. Niestety ze względu na treningi i zawody widuje ją nie tyle ile by chciała, Na szczęście ma wsparcie w mężu.
Dla mnie to podstawa i jako swój – i męża – sukces postrzegam fakt, że udało nam się stworzyć rodzinę przy trybie życia, w którym funkcjonujemy. A bywa, że tryb to szalony, bo przy treningach za granicą i ciągłych podróżach – jest naprawdę trudno. Nie było łatwo, ale chęć, żeby się udało, była z każdej strony
— mówi portalowi natemat.pl.
Po narodzinach córki Bachleda-Curuś rozważała zakończenie kariery sportowej. Chęć zdobycia medalu na zimowych igrzyskach olimpijskich w Soczi była jednak silniejsza.
Wspólnie podjęliśmy decyzję, że spróbuję i zobaczymy, co się wydarzy – jeśli w dalszym ciągu będzie mi to sprawiało radość, to zacznę przygotowywać się do Igrzysk w Soczi. To była szalona decyzja
— wyznaje.
Katarzyna Bachleda-Curuś przyznaje się także do tego, że nie widziała wielu małych sukcesów swojej córki, co dla niej jest bardzo bolesne.
Świetnie zdaję sobie sprawę, że właściwie całe moje życie to wyrzekanie się czegoś – jako nastolatka i studentka zrezygnowałam z imprez, jako matka małego dziecka musiałam wyjechać na drugi koniec świata na pięć tygodni. Wracam i mam zupełnie inne dziecko, które np. chodzi albo mówi. To wszystko są bolesne wyrzeczenia
— mówi.
Panczenistka uważa także, że macierzyństwo w sporcie to temat, o którym media nie chcą za bardzo mówić, bo zaczęłoby się wielkie współczucie, co wcale nie wpłynęłoby dobrze na matki-sportsmenki.
Matka w sporcie to właściwie temat tabu. To temat, którego się nie dostrzega, a jeśli się go porusza – to po cichu. Może gdzieś czai się obawa, że jeśli zaczniemy o tym mówić, to ruszy cała lawina żalów. A byłaby to lawina potężna, bo każda zawodniczka, która ma dzieci wie, jak trudno jest godzić macierzyństwo i sport
twierdzi wicemistrzyni olimpijska.
Katarzyna Bachleda-Curuś odnosi się także do cierpienia Justyny Kowalczyk.
Podziwiam Justynę za to, że miała odwagę głośno powiedzieć o swoim cierpieniu. Może to otworzy ludziom oczy i pokaże, że sport to nie tylko medale, zwycięstwa, sponsorzy i kontrakty reklamowe, ale przede wszystkim ból, cierpienie i pot. Myślę, że dla Justyny to musiał być przerażający rok i podziwiam, że jest na tyle mocna, by przyznać istnienie problemu. Samotność w sporcie to przemilczany temat
— kończy panczenistka.
MG/natemat.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/199350-srebrna-medalistka-z-soczi-matka-w-sporcie-to-wlasciwie-temat-tabu