Real Madryt zwycięzcą Ligi Mistrzów! Atletico powalone na kolana w samej końcówce

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/EPA/JOSE SENA GOULAO
Fot. PAP/EPA/JOSE SENA GOULAO

Wielkie derby Madrytu w pełni zasłużyły na tak wielki rozgłos jeszcze przed pierwszym gwizdkiem arbitra. Mecz zakończony wynikiem 4:1, pełen zaskakujących zwrotów akcji, był najlepszym podsumowaniem całego sezonu.

To już dziesiąty Puchar Mistrzów w historii zdobyty przez Real. Trofeum wyczekiwane na Santiado Bernabeu od 12 lat stało się prawdziwą obsesją „Królewskich”. Wczorajsze zwycięstwo może otworzyć nowy etap w dziejach klubu. Oby równie „galaktyczny”, co ten z przełomu wieków.

Droga do sukcesy w meczu z Atletico była jednak niezwykle kręta. Piłkarze Realu byli wyraźnie zdenerwowani, brakowało dokładności i zdecydowania, co udzieliło się również bramkarzowi „Królewskich”, Ikerowi Casillasowi. To skutkowało stratą bramki w 36. minucie po strzale głową Diego Godina. Najpierw Casillas wyszedł do piłki, po czym nie podjął interwencji bezradnie obserwując jak futbolówka przelatuje nad jego głową. Hiszpański golkiper próbował jeszcze zatrzymać piłkę, ale wyłuskał ją już za linią bramkową, w dodatku na tyle niefortunnie, że futbolówka i tak wtoczyła się do bramki.

Atletico utrzymywało szczęśliwe prowadzenia aż do… 93 minuty. Od triumfu w Champions League piłkarzy Diego Simeone dzieliły 2 minuty (sędzie przedłużył spotkanie o 5 minut - przyp. red.). Ich zwycięski sen przerwał Sergio Ramos precyzyjnym strzałem głową po podaniu ze stałego fragmentu gry.

To oznaczało dogrywkę. Jej pierwsza połowa nie przyniosła rezultatu, natomiast końcówka drugiej części była spektakularnym popisem siły „Realu”. Najpierw piękną akcję lewym skrzydłem w 110. minucie przeprowadził Angel Di Maria mijając piłkarzy Atletico jak słupki. Argentyńczyk zdecydował się na strzał, który sparował bramkarz, ale na posterunku był niezawodny Gareth Bale, który precyzyjnie uderzył głową.

W tym momencie piłkarze w koszulkach w czerwono-białe pasy schowali twarze w dłoniach. Mało kto wierzył w to, że los spotkania może się odmienić. Natomiast gracze Realu wyraźnie poczuli głód bramek. Jako pierwszy zaspokoił go Marcelo, który w 118 minucie mocnym płaskim strzałem pokonał bramkarza Atletico.

Dzieła zniszczenia lokalnego rywala dokonał nie kto inny, jak sam Cristiano Ronaldo w 120 minucie spotkania. CR7 najpierw wywalczył rzut karny, a następnie zamienił go na bramkę.

4:1 dla Realu, Lizbona zdobyta! Carlo Ancelotti pisze nową historię. Tego samego nie można odmówić też Diego Simeone…

Aleksander Majewski

A tak „Królewscy” celebrowali swój triumf…

Fot. PAP/EPA/JOSE SENA GOULAO
Fot. PAP/EPA/JOSE SENA GOULAO

Fot. PAP/EPA/MÁRIO CRUZ
Fot. PAP/EPA/MÁRIO CRUZ

Fot. PAP/EPA/HUGO DELGADO
Fot. PAP/EPA/HUGO DELGADO

Fot. PAP/EPA/ALBERTO MARTIN
Fot. PAP/EPA/ALBERTO MARTIN

Fot. PAP/EPA/ALBERTO MARTIN
Fot. PAP/EPA/ALBERTO MARTIN

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych