Legia Warszawa pokonała Zawiszę Bydgoszcz 2:0. Goście grali w poważnym osłabieniu...

PAP/Bartłomiej Zborowski
PAP/Bartłomiej Zborowski

Herold Goulon, Michał Masłowski, Paweł Strąk i Bernardo Vasconcelos - ci piłkarze mieli spory udział w tym, że bydgoski beniaminek zakwalifikował się do tzw. grupy mistrzowskiej, ale w sobotę z powodu kontuzji zabrakło ich na boisku.

Natomiast prowadzący Legię Norweg Henning Berg miał do dyspozycji wszystkich najlepszych zawodników, dzięki którym jego drużyna wiosną wypracowała wyraźną przewagę w tabeli, choć wskutek reformy systemu rozgrywek straciła przed finałową częścią sezonu połowę punktów.

Gospodarze zaczęli od mocnego uderzenia. W piątej minucie piłkę głową do siatki Zawiszy skierował Dossa Junior, ale sędziowie uznali, że był na spalonym. Kilka chwil później pretensje do arbitra mieli rywale, kiedy w starciu z Ondrejem Dudą przewrócił się szarżujący Luis Carlos, a gwizdek milczał.

Lider miał przewagę, atakował, ale nie potrafił sforsować skomasowanej defensywy przyjezdnych.

W 70. minucie obrona gości popełniła praktycznie pierwszy błąd, ale skutki były znaczące. Podanie Tomasza Jodłowca dotarło do osamotnionego na prawej stronie boiska Michała Żyry, ten wbiegł z piłką w pole karne i technicznym uderzenie pokonał Kaczmarka.

10 minut później bliski szczęścia był ponownie Dossa Junior, ale tym razem piłka po jego strzale głową trafiła w poprzeczkę.

Na ostatnie pięć minut gry na boisku pojawił się Marek Saganowski, który przez ostatnie siedem miesięcy leczył poważną kontuzję. Owacyjnie przyjęty przez fanów stołecznej drużyny krótki występ uświetnił golem przy… pierwszym dotknięciu piłki. Z bliska wpakował ją do siatki po dokładnym podaniu Żyry. Szaleńczą wręcz radość po zdobyciu bramki przypłacił żółtą kartką za ściągnięcie koszulki.

Legia odniosła piąte z rzędu zwycięstwo i zrobiła kolejny krok ku obronie tytułu mistrza Polski.

AM/PAP

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych