Biznesmen, celebryta czy bokser? Nieważne. Andrzej Gołota i tak uważa, że jest najlepszy

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot.youtube.pl
Fot.youtube.pl

Andrzej Gołota dał się poznać jako małomówny… złotousty. Być może ciężko przypomnieć sobie jego największe sukcesy sportowe. Młodsza publika bardziej kojarzy go z buńczucznymi zapowiedziami sukcesów i pląsami w „Tańcu z gwiazdami”. Ale dobrego samopoczucia Gołocie nic nie psuje.

Nie widzę boksera lepszego ode mnie -

mówi bokser w rozmowie z dziennikiem „Fakt”.

Gołota tłumaczy się również ze swoich wielkich porażek, które odbiły się szerokim echem. Nie tylko w świecie boksu…

Walka z Lennoxem Lewisem była jedną z największych. Trenowałem bardzo intensywnie i przez to się przetrenowałem. Wszystkie kontuzje, które złapałem podczas treningu, rozwinęły się przed tym pojedynkiem, dlatego w ringu nie byłem sobą. Spuchło mi kolano, trzeba było wyciągać z niego wodę, musiałem przerwać treningi na tydzień. 3 i pół miesiąca przygotowywałem się do tego pojedynku i mimo kontuzji chciałem spróbować.

Próba skończyła się nokautem w pierwszej rundzie. Później była kolejna spektakularna porażka w walce z Mikiem Tysonem. Ale i tym razem pięściarz znalazł powód porażki.

On od początku faulował. Uderzał głową i rozciął mi łuk brwiowy. Sędzia albo tego nie widział, albo nie chciał widzieć. Nic nie zrobił. Tragedia. -

tłumaczył Gołota.

Porażki porażkami, ale dzięki Gołocie wiemy to, że wciąż jest najlepszy. Skoro stał się natchnieniem dla artystów, rzeczywiście może tak być…

ann/ „Fakt”

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych