Andrzej Gołota dał się poznać jako małomówny… złotousty. Być może ciężko przypomnieć sobie jego największe sukcesy sportowe. Młodsza publika bardziej kojarzy go z buńczucznymi zapowiedziami sukcesów i pląsami w „Tańcu z gwiazdami”. Ale dobrego samopoczucia Gołocie nic nie psuje.
Nie widzę boksera lepszego ode mnie -
mówi bokser w rozmowie z dziennikiem „Fakt”.
Gołota tłumaczy się również ze swoich wielkich porażek, które odbiły się szerokim echem. Nie tylko w świecie boksu…
Walka z Lennoxem Lewisem była jedną z największych. Trenowałem bardzo intensywnie i przez to się przetrenowałem. Wszystkie kontuzje, które złapałem podczas treningu, rozwinęły się przed tym pojedynkiem, dlatego w ringu nie byłem sobą. Spuchło mi kolano, trzeba było wyciągać z niego wodę, musiałem przerwać treningi na tydzień. 3 i pół miesiąca przygotowywałem się do tego pojedynku i mimo kontuzji chciałem spróbować.
Próba skończyła się nokautem w pierwszej rundzie. Później była kolejna spektakularna porażka w walce z Mikiem Tysonem. Ale i tym razem pięściarz znalazł powód porażki.
On od początku faulował. Uderzał głową i rozciął mi łuk brwiowy. Sędzia albo tego nie widział, albo nie chciał widzieć. Nic nie zrobił. Tragedia. -
tłumaczył Gołota.
Porażki porażkami, ale dzięki Gołocie wiemy to, że wciąż jest najlepszy. Skoro stał się natchnieniem dla artystów, rzeczywiście może tak być…
ann/ „Fakt”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/191508-biznesmen-celebryta-czy-bokser-niewazne-andrzej-golota-i-tak-uwaza-ze-jest-najlepszy