Prawdziwa kobieta potrafi z niczego zrobić trzy rzeczy: zupę, kapelusz i awanturę. Coś w tym jest. Osobiście najmniej doświadczenia mam z kapeluszami.
Słuchając statystyk o rozwodach zawsze myślę o tych kłótniach, które nic nie dały. Bo w małżeństwie to jest tak, ze spotykają się dwie osoby, które są zupełnie różne. Mają za sobą odmienne doświadczenia z dzieciństwa, inne rodzinne przyzwyczajenia, a przede wszystkim są kobietą i mężczyzną czyli – jak twierdzą niektórzy – pochodzą z różnych planet. Jest to ogromny dar, bo dzięki tym różnicom nie nudzimy się ze sobą i możemy zachwycać się tą odmiennością. Z drugiej strony nie zawsze udaje się w spokojny sposób wypracować kompromis albo bez zbędnych emocji porozmawiać o swoich oczekiwaniach. Zupełnie inaczej przeżywamy też wzajemną relację. Jakaż odległość dzieli pragnienie kobiety, by nieustannie słyszeć „kocham cię” i być adorowaną, od tego męskiego skierowania na różne zewnętrzne wyzwania i głębokie przekonanie, ze skoro nic się nie zmieniło od ostatniego wyznania, to nie trzeba go ponawiać.
Wystarczy dołożyć do tego problemy w pracy albo z dziećmi i awantura gotowa. Sama kłótnia nie jest problemem. Jest nim dopiero brak pojednania, do którego czasem nie łatwo dojść. Na usprawiedliwienie płci pięknej, posądzanej o łatwość w awanturowaniu, zaznaczę, że po prostu kobiety znacznie szybciej wiedzą, że dzieje się coś złego we wzajemnej relacji i właśnie dlatego w takim sposób usiłują zawalczyć o porozumienie.
Tak naprawdę wszystko byłoby proste, gdybyśmy bez zbędnych emocji i osobistych wycieczek umieli powiedzieć, co spowodowało nasze niezadowolenie i poczucie krzywdy. Niestety nie jest to proste. Łatwiej czekać aż druga strona domyśli się, o co chodzi. Powiedzieć wprost jest równoznaczne z odsłonieniem się, narażeniem na to, że małżonek nas zlekceważy i wyśmieje to, co akurat nas boli. A czasem tak naprawdę nie wiemy, o co chodzi i chcemy tylko być zauważone. Zupełnie jak w dowcipie:
O co chodzi kochanie?
O nic!
Jest jakiś problem?
WSZYSTKO W PORZĄDKU!
A wszyscy widzą, że nie jest. Tu mogą nastąpić „ciche dni” lub słowotok dotykający wszystkiego poza prawdziwym problemem. I na to mężczyźni mają jedną odpowiedź, z reguły w stylu:
I za powodzie w Hondurasie też jestem odpowiedzialny!
Ta chwila śmiechu czasem pomaga w rozładowaniu wzajemnych pretensji. Kłótnie w małżeństwie mają sens, jeśli prowadzą do rozmowy i pojednania. Aby mogło do tego dojść potrzeba wzajemnej uczciwości i otwartości na tę drugą, kochaną przecież osobę. I szkoda tych wszystkich małżeństw, w których zabrakło rozmowy, pretensje zaczęły się gromadzić i nie mieli szansy na przebaczenie sobie nawzajem.
Justyna Walczak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/96661-klotnie-malzenskie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.