Niestety, to prawda. Przeciw rodzicom zwracają się pracownicy poradni psychologiczno - pedagogicznych, którzy powinni z rodzicami współpracować i mieć na uwadze dobro dziecka. Każdego dziecka, a tego z problemami zdrowotnymi, szczególnie.
30 stycznia pisaliśmy w tekście Diagnozują gotowość rodziców, o skandalicznej wypowiedzi Anny Mikołajczak, dyrektor gorzowskiego Zespołu Poradni Psychologiczno – Pedagogicznych.
Pani dyrektor uważa, że to rodzice nie są gotowi do podjęcia nauki, a nie dzieci.
Rodzice boją się zmiany, boją zabrania dziecka z przedszkola do szkoły i obowiązków, które z tym się wiążą. Trzeba bowiem dziecko odprowadzać i zabierać ze szkoły, podczas gdy w przedszkolu było ono przez siedem lub osiem godzin i dostawało kilka posiłków. Wystarczyło tylko zaprowadzić je i odebrać. Natomiast gdy dziecko idzie do szkoły to cała organizacja dnia w domu musi być zmieniona. Trzeba również dać do szkoły śniadanie. Zrobić jakieś kanapki. Wielu rodziców chce jak najdalej odsunąć ten moment, tymczasem nastąpiłby on i tak za rok. W tym wypadku większy problem mają rodzice niż dziecko.
Mamy dowód jak rodziców i dzieci traktuje się w placówce kierowanej przez Annę Mikołajczak. Do Stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców przyszedł list od mamy z Gorzowa, która ze swoim synem była w tej przychodni. Została odprawiona, mimo że dziecko ma problemy ze zdrowiem.
Mój syn urodził się w pierwszej połowie 2008r. Od ponad roku uczęszczamy do poradni logopedycznej z powodu opóźnionej mowy. Od tego czasu nastąpiło polepszenie mowy, ale nadal syn mówi niewyraźnie, szczególnie przy wypowiadaniu całych zdań, a mówienie ciągiem dla mnie samej jest mało zrozumiałe. Ponadto syn ma niedosłuch 45%, przez ostatnie 6 mcy nastąpiło pogorszenie. Jest zakwalifikowany do usunięcia środkowego migdała i podcięcia
bocznych z powodu ich przerośnięcia. Po tym zabiegu istnieje możliwość, że słuch się polepszy ale nie ma takiej gwarancji. Oprócz tego ma wadę sera ASD, liczne alergie, jest pod opieką poradni urologicznej. Przypadkiem skierowano nas do Poradni psychologiczno - pedagogicznej, nastąpiła pomyłka z ich strony i zamiast skierować nas do logopedy wysłano nas na odroczenie obowiązku szkolnego, co w sumie też mnie ucieszyło. Zatem mieliśmy już 2 spotkania, ostatnie z psychologiem i pedagogiem. Połowa badań wyszła dobrze. Podczas rozmowy z Panią psycholog przekazałam to, co Państwu, m.in. że najbardziej obawiam się tego, że on sobie nie poradzi, bowiem w szkole posadzą go w pierwszej ławce i na tym skończy się pomoc nauczyciela. Dziecko niedosłyszy, w dodatku niewyraźnie mówi, co może spowodować problemy z głoskowaniem, pisaniem, czytaniem, co może w efekcie zaniżyć jego samoocenę. Dzieci mogą się śmiać z niego, poniżać a on sam jak będzie widział, że nie radzi sobie z czymś będzie się zniechęcał. Na moje pytanie co w tej sytuacji może się zdarzyć..Pani psycholog powiedziała mi, że może powtarzać pierwszą klasę...Byłam zaskoczona tą odpowiedzią... Mam go wysłać do 1 klasy mając świadomość tego, że może nie dać sobie rady, może być mu trudniej niż innym dzieciom...a jak sobie nie poradzi to powtarzałby pierwszą
kasę...Pozostało jeszcze jedno spotkanie, a ja żyję w niepewności jaka zostanie wydana opinia.
Byłam w Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Gorzowie Wlkp., Józefa Pankiewicza 5-7.
Psycholog, który ma oceniać gotowość szkolną dziecka nie wykazał się gotowością do oceniania problemów dziecka. A MEN wciąż upiera się i przekonuje, że świetnie wie co jest najlepsze dla dzieci. A rodzice? Po co liczyć się z ich zdaniem? Można wysłać ich do psychologa.
Czytaj też: Wysyłają rodziców do psychologa
AP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/94326-dobro-dziecka-a-co-to