Każdy z nas zna to określenie, każdy z nas lubi takie historie. Historie o tym, jak bezrobotny pucybut został milionerem, a kelnerka czy prostytutka księżniczką. I wielu z nas marzy, aby taka historia zdarzyła się w naszym własnym życiu.
Mój wniosek nie jest bezpodstawny. Ostatnio czytałam statystyki dotyczące samobójstw w Polsce. Wiecie co jest najdziwniejsze? Że najczęściej w naszych cudownych czasach samobójstwa popełniają mężczyźni między czterdziestym a pięćdziesiątym rokiem życia. Ciekawe prawda?
Myślę, że w wielu przypadkach przyczyną samobójstw popełnianych przez dojrzałych mężczyzn jest amerykański sen – niezrealizowany amerykański sen. Bo kiedy ów sen sam nie chce się zrealizować, mężczyzna, dokładnie tak samo jak to robił od wieków, wyrusza na polowanie. Tylko że zwierzyna jest teraz inna. Substytutem grubego zwierza stają się np. nierozważne biznesy, zaciągnięty duży kredyt albo zmiana żony. Śmieszne? Nie bardzo.
Nie spotkaliście do tej pory mężczyzny, który nie umie znaleźć zadowolenia w tym, co ma i nieustannie szuka nowych pomysłów na swoje życie? Otwiera kolejne firmy i bankrutuje, zaciąga kredyt, który chwilowo podnosi go na duchu, ale kiedyś w końcu musi zostać spłacony, więc on zaciąga kolejny i kolejny, aż sytuacja staje się bez wyjścia.
Albo może znacie faceta, który aby podbudować siebie, swoje poczucie bycia dobrym myśliwym, zostawia „starą” żonę na rzecz nowego, bardziej spektakularnego związku? Na własną rękę tworzy i śni amerykańsko - polski sen. A kiedy się budzi, nie jest milionerem, ale zniszczonym człowiekiem zagubionym we własnym życiu. I co mu pozostaje? Samobójstwo. Przepraszam, że snuję przed wami takie czarne wizje. Niestety, zdaję sobie sprawę, że my, kobiety, nie pozostajemy w tych sprawach bez winy. Pamiętam, jak kiedyś utyskiwałam na mojego męża do mojej mamy. Wiecie co mi powiedziała? Zapytała, czy czasem zastanawiam się nad tym, czego ja sama od mojego męża oczekuję.
Ty chcesz, aby on dużo zarabiał i cały dzień spędzał w domu, a to moje dziecko jest niemożliwe
-powiedziała.
To prawda, to jest niemożliwe. Ale mężczyzna, któremu brak wsparcia, poczucia tego, że jest wartościowy, że to, co robi, jest docenione, zaczyna wchodzić w chęć zrealizowania kobiecego planu. I rozrywa się wewnętrznie i wpada w kryzys. Czasem wybiera samodzielną realizację amerykańskiego snu, bez oglądania się na innych, na rodzinę, żonę, przyzwoitość, na mądrość czy wiarę.
Ale nie zawsze tak bywa. Znam lekarza, który swojej dużej rodziny (dziewiątka dzieci) nie mógł utrzymać z lekarskiej pensji w szpitalu, musiał więc nieustannie brać dyżury, co z kolei powodowało, iż nie uczestniczył w życiu rodziny. Wiecie co zrobił? Nie uwierzycie, a to prawda - został cukiernikiem. Otworzył własną firmę i produkuje ciasta, piecze też chleby. Łatwo nie jest, ale obydwoje z żoną są zadowoleni. Znam też artystę malarza, który by utrzymać rodzinę został stolarzem. Jak najprościej ziścić amerykański sen? Rezygnując z niego na rzecz życia w swoim świecie, a nie w mrzonkach. Bo tylko realne życie daje poczucie spełnienia i zadowolenia, bez względu na to co robisz, kim jesteś i co osiągnąłeś. Możesz być szczęśliwym pucybutem i nieszczęśliwym milionerem. Zależy na czym oprzesz swoje życie.
Zgodnie zresztą ze słowami jednego z Dawidowych Psalmów (Ps 131):
Panie, moje serce nie ma już pretensji
i nie wznoszę w pysze mego wzroku.
Nie gonię za tym, co jest wielkie
ani za tym, co przerasta moje siły.
Uspokoiłem, wyciszyłem moją duszę.
Tak jak dziecko w ramionach swojej matki,
tak jak dziecko nasycony jest mój duch.
Dagmara Kamińska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/88074-amerykanski-sen