Nietolerancyjna jak feministka

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot.sxc.hu
fot.sxc.hu

Ponad dwa tygodnie temu autorki poradnika dla nauczycieli przedszkolnych „Jak stosować zasadę równego traktowania kobiet i mężczyzn”, Anna Dzierzgowska, Joanna Piotrowska i Ewa Rutkowska wysłały list do ministry Krystyny Szumilas. Domagały się od ministerstwa zdecydowanej reakcji i jednoznacznego wsparcia dla grona nauczycielskiego, zajmującego się wprowadzaniem edukacji równościowej do placówek.

Panie feministki w liście przypominały Krystynie Szumilas o podpisanej przez Polskę Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet, w której to w artykule 14. znajduje się zapis:

W uzasadnionych przypadkach Strony podejmują działania konieczne do wprowadzenia do oficjalnych programów nauczania na wszystkich poziomach edukacji materiałów szkoleniowych dostosowanych do zmieniających się możliwości osób uczących się, dotyczących równouprawnienia kobiet i mężczyzn, niestereotypowych ról przypisanych płciom.

W związku z tym zażądały stanowczej reakcji MEN-u i zielonego światła na wprowadzanie gender do placówek edukacyjnych.

Ta gender-ofensywa na tym się jednak nie kończy. Na 19. listopada na godzinę 17.00 w centrum Warszawy wojujące feministki zapowiedziały happening, który ma być wyrazem wsparcia dla grona pedagogicznego prowadzącego edukację równościową. Tym razem panie już nie zwracają się do MEN-U, ale do całego rządu.

My, obywatelki i obywatele Polski popierający równość praw i szans ludzi bez względu na płeć, mając na uwadze równościowe zapisy w polskiej Konstytucji, a także zapisane w Traktacie Amsterdamskim unijne zobowiązanie Polski do podejmowania decyzji, uwzględniających równość płci w każdej dziedzinie i na każdym poziomie życia politycznego (gender mainstreaming), domagamy się od rządu wsparcia edukacji opartej na demokratycznych zasadach równości i solidarności

-możemy przeczytać na stronie Feminoteki.

Feministki skarżą się na zmasowany atak ze strony hierarchów Kościoła i środowiska prawicowego, zarzucając duchownym, że opowiadają się za utrwaleniem szkodliwych stereotypów płciowych. Mało tego, donoszą na swojej stronie, że „funkcjonariusze Kościoła” nachodzą w domach nauczycieli edukacji równościowej, straszą i obiecują pikiety pod przedszkolami. A agresywna nagonka posuwa się do tego, że nauczyciele gender są fałszywie pomawiani o pedofilię w swoich szeregach. Panie z Feminoteki domagają się od rządu wsparcia tej edukacji, zwłaszcza na szczeblu przedszkolnym. Sugerują, że jeśli rząd nie poprze ich działań, to okaże się, że księża i ich zwolennicy stoją ponad prawem.

Na stronie Feminoteki znajdują się postulaty, które mają tłumaczyć ich postępowanie:

gdyby nie „ideologia gender” nie mogłybyśmy studiować; gdyby nie „ideologia gender” nie mogłybyśmy głosować; gdyby nie „ideologia gender” nie mogłybyśmy pracować; gdyby nie „ideologia gender” nie mogłybyśmy być w parlamencie; gdyby nie „ideologia gender” Maria Skłodowska-Curie nie dostałaby Nobla.

Gdyby sprawa nie była tak poważna, to dopisałabym pod tym, że gdyby nie gender, to Kopernik nie byłaby kobietą. Jednak to nie powód do żartów. Panie zapomniały, który mamy wiek. Dziś kobiety mają te same prawa co mężczyźni, więc zupełnie nie rozumiem tej walki. Mogą studiować, głosować i zdobywać nagrody naukowe. Jednocześnie mają parę innych przywilejów, a do tego coś, czego nie odbierze im żaden mężczyzna - mogą rodzić dzieci. Dlaczego nadal walczą o równouprawnienie podając przykłady sprzed stu lat? Czy musimy dziś karać mężczyzn za to, że kiedyś nie wolno nam było głosować? Najważniejsze jest to, że już dzisiaj możemy. Możemy również wykonywać część „męskich” zawodów, dokładniej tych, do których mamy fizyczne predyspozycje. Niejasne są dla mnie powody, dla których feministki wchodzą w otwarty konflikt z rodzicami, środowiskami prawicowymi czy z Kościołem. Natomiast łatwo spostrzec, że w narzucanej przez nie edukacji równościowej wcale nie chodzi o równość płci. Panie walcząc z rzekomymi stereotypami, same działają stereotypowo. Przebierając chłopca w sukienkę, nakładając mu perukę i namawiając do malowania paznokci wychowawczyni przedszkolnej, panie chcą nauczyć go zrozumienia dla roli kobiety. Czy to, jak próbują to robić nie świadczy właśnie o ich stereotypowym podejściu? Zresztą z poradników napisanych przez feministki wyłania się zupełnie inny obraz, niż próbują to nagłaśniać. Cała ich „ideologia” jest atakiem w Kościół, rodzinę i przede wszystkim w rolę mężczyzny jako „głowy rodziny”. Dyskryminują przedszkolaków na oczach rówieśników, żeby złamać ich psychikę. To zapewne ma zaprocentować później w dorosłym życiu uległością i brakiem typowo męskich cech - tych, które chłopcy dostają od natury. Atak feministek skierowany jest przede wszystkim w rodzinę, jako źródła przemocy i zła.

Mężczyźni upodobali sobie stosowanie przemocy wobec kobiet. Popycha ich ku temu tradycja judeochrześcijańska, będąca rodzimym wariantem systemu patriarchalnego. Stosują przemoc fizyczną, psychiczną, seksualną i ekonomiczną. Siedliskiem przemocy wobec kobiet jest rodzina

-takie wyłuszczenie zapotrzebowania na równościową edukację możemy znaleźć w opracowaniach „Konsoli”.

19 listopada w centrum Warszawy feministki będą walczyć o gender dla naszych dzieci. Będą domagać się od rządu czytelnych deklaracji poparcia. Chcą uczyć nasze maluchy tolerancji do inności i równego traktowania mniejszości. Tymczasem na ich profilu na Facebooku aż roi się od antyreligijnych treści, przykładów wyśmiewania środowisk prawicowych i Kościoła. W karykaturalny sposób traktują ważne dla rodziców wartości i bezpardonowo atakują rodzinne więzi oraz prawa ojców do bycia męskimi wzorcami dla dzieci. Czy to jest tolerancja i szacunek dla innych? Najważniejsze wartości dzieciom powinni przekazywać rodzice i środowisko najbliższych. Nigdy nie powinny tego robić osoby, które tak szczerze deklarują nienawiść do moralności i wszelkich zasad. Zamiast wciskać do przedszkoli edukację równościową, panie feministki najpierw powinny wyedukować na tą okoliczność siebie i swoich zwolenników. Może wówczas dowiedziałyby się, że tolerancja to obiektywne i pełne szacunku podejście do odmiennych od własnych postaw i cech drugiego człowieka, przy jednoczesnym zachowaniu swoich przekonań.

Katarzyna Kawlewska

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych