Nazywam się Anna T. Pietraszek. Od ponad pięćdziesięciu lat jestem związana z górami – jako autorka filmów górskich, uczestniczka i dokumentalistka wypraw w najwyższe pasma świata, członkini Polskiego Klubu Górskiego i honorowy członek Polskiego Związku Alpinizmu. Podczas mojej pierwszej wyprawy w 1973 roku poznałam młodego tragarza z Hindukuszu. Towarzyszył naszej ekspedycji z oddaniem i skromnością, jakich się nie zapomina. Jego życie toczyło się w cieniu historii: wojna z radzieckim najeźdźcą, talibowie, nadzieja związana z obecnością NATO i wreszcie tragedia 2021 roku. Wielka dolina Hindukuszu została zaatakowana przez talibów, a jego rodzina straciła dom i cały dorobek. Dziś tragarz ma 75 lat, traci zdrowie i siły. Razem z dwiema córkami, synową i wnukiem koczują na obrzeżach Kabulu, w ruinach. Jeśli dziadka i ojca zabraknie, zginą tam z głodu i zimna.
Od czterech lat staram się im pomagać. Wiem, że tej zimy bez schronienia nie przetrwają. Chcemy zbudować prostą, bezpieczną lepiankę – dom, który pozwoli im przeżyć i zacząć od nowa. Szacowany koszt to 40 000 zł. Nie mogę publikować ich prawdziwych zdjęć – to dla nich zbyt niebezpieczne, talibowie wciąż prześladują górali z tego rejonu Hindukuszu. Pieniądze przekazuję bezpośrednio przez Western Union – trafiają w ich ręce. Mam potwierdzenia i rachunki każdej transakcji. To nie akcja organizacji, lecz osobista inicjatywa, oparta na wieloletniej znajomości i zaufaniu. Ręczę za nią swoim imieniem, nazwiskiem i dorobkiem zawodowym.
Dom nadziei w Afganistanie
Tak nazwałam cel: ratunek dla bezdomnych, wygnanych z serca gór Hindukuszu górali. Oni jedyni stawili opór talibom przejmującym władzę jesienią 2021 roku. Wojska NATO opuściły bazy w ciągu tygodnia, zostawiając Afganistan bez szans. Talibowie zagarnęli terytorium. Pasztuni, górale z doliny Panczszir, płacili krwią za opór. Wygnani z ledwo odbudowanych domów i rozminowanych poletek pod lodowcami, tracili wszystko. Mordowani, rodziny uciekały w trwodze – do Uzbekistanu lub na obrzeża Kabulu, tak jak stali.
Rodzina mojego tragarza z mojej wyprawy w najwyższe góry, uciekała w rozproszeniu. On – sławny za młodu jeździec i tragarz górski – od wkroczenia Armii Radzieckiej w 1979 roku stał się partyzantem. Żył wysoko w górach, na granicy z Pakistanem. Dolina Panczszir nigdy nie padła łupem sowieckich najeźdźców – 17 lat stawiała im opór. Rzekami spływała krew, drzewa i pola wypalono nalotami, rodziny ginęły, dolina zasypana minami, ale nigdy nie została poddana.
Kolejne lata to walki: mudżahedini, talibowie. Niewiele rodzin przetrwało w jamach pod kamieniami, żywiąc się mąką mieszaną ze żwirem z lodowcowej rzeki. Rok 2002 zmienił wszystko: baza NATO w Kabulu, kiełkująca nadzieja. Partyzanci schodzili do wiosek, rozminowywali poletka, klecili lepianki, odtwarzały się rodziny.
Z kamerą TVP ruszyłam odszukać dawnych przyjaciół z wypraw w najwyższe rejony Hindukuszu. W latach 70. wspinało się tam wiele polskich wypraw – za komuny to była jedyna droga do lodowcowych doświadczeń przed Himalajami. Czołowi wspinacze mieli tu teren treningowy. Najwyższy szczyt Afganistanu, Noszak, zdobyli Polacy w prekursorskiej zimowej wyprawie pod kierunkiem Andrzeja Zawady, który potem poprowadził Polaków zimą na Everest i inne 8-tysięczniki. Złotą erę polskiego himalaizmu zawdzięczamy afgańskim górom i tragarzom.
Jesienią 2002 roku, z akredytacją amerykańską na teren NATO, jako jedyna „ekipa” filmowa TVP dotarłam do doliny Panczszir. Odszukałam przyjaciół sprzed lat. Parę dni wcześniej zszedł z gór tragarz, od którego w 1973 roku uczyłam się pierwszych słów w pasztu i dari. Poznałam tam ofiarność, moc przyjaźni w ekstremalnych rejonach – smak wolności! Komuna znaczyła całe życie młodych w PRL, a tu świat zdawał się nasz, piękny, dziki, ponad horyzonty. Zdobyłam własną przełęcz i szczyt, z polską chorągiewką z „łysym” orłem.
Dom tragarza był w ruinie – bez okien, drzwi, dachu, drewna nigdzie. W Kabulu, w Caritas, zdałam relację z dramatu doliny, , zaminowanej, wśród wypalonych drzew, bez leków. Po kilku dniach pojechały ciężarówki z drewnem, lekami, żywnością. Górale zdążyli przygotować się do zimy i przetrwać. Od tamtej pory mamy stały kontakt. Czekali, aby przyjechać. Przygotowali nawet pokoik dla mnie. Ale TVP nie była zainteresowana kolejnymi reportażami – cofnęli bilety i diety. Nie zrezygnowałam: zaopatrzenie od wojska USA, w polskiej bazie dano mi mały namiot, pomagano w transportach, polscy żołnierze po cichu kserowali słowniczek i rozmówki, jakie opracowałam kiedyś dla polskich wypraw wspinaczkowych, w języku dari.
Gdy kręciłam o Paszuntach reportaż „Afganistan moja miłość”, marzyli tylko o bezpieczeństwie i rozminowaniu poletek. Na pożegnanie wójt wsi i mułła wydali kolację przy naftowej lampie. Uroczyście mianowano tragarza moim „bratem”, a mnie „siostrą”. To nie tylko kurtuazja, to obowiązek opieki i zapewnienia bezpieczeństwa.
Od nadziei do tragedii
Nasz przyjaciel odbudował dom i rodzinę. Urodziły mu się dwie córki, syn. Odzyskał miejsce w dolinie, nadzieję na spokój. Zaufali ludziom z Zachodu, z Europy i USA. Otrzymywałam stale wiadomości, jak żyją, jak w dolinie działa szpitalik Caritas, że zbudowali szkołę, w której choć nie ma zeszytów czy książek, piszą na drewnianych tabliczkach. Jest kilka setek uczniów, mają nowy globus. Dumni Pasztuni nie myśleli o emigracji.
Październik 2021: wiadomość od „brata”. Uciekali, cudem uszedł z życiem. Córki szły górami. Też dotarły, choć poranione, z odmrożonymi stopami. Syn zaginął. Kuzyn ukrył ich w piwnicy pod Kabulem. Nie mieli na jedzenie. Znalazłam sposób przekazywania pieniędzy, na żywność, ryż, mąka, olej… Nigdy o nic nie proszą, przysyłają codziennie fotki, widzę, jak chudną. Dołączyła do nich synowa, z malutkim dzieckiem, to wnuk „brata” urodzony w piwnicy. Ale cieszą się, że są razem. Wiele razy zmieniali miejsce schronienia, najczęściej w ruinach, za oczyszczenie z gruzu dostają prawo wynajmu albo znajdują pustostan. Pojawił się nowy biznes developerski w Kabulu, wykupywane są całe ulice zrujnowanych domów, pod inwestycje, gdy przyjdzie lepszy czas. „Moi” nie mają nic, żyją byle przeżyć, uciec z Afganistanu - nie ma dokąd, na granicy w Pakistanie stoi wysoki mur, a nielegalnych uciekinierów i tak natychmiast odsyła policja pakistańska. Granica Iranu - bez wiz można próbować, są pośrednicy kurierzy, często to bandyci, okradają, mordują takich uchodźców bez dokumentów, a co potem? Zasilą tłumy wyczekujące pod ambasadami w Teheranie, do UE wiza tylko dla tych, którym przelot do Europy i utrzymanie opłaci fundacja, albo krewni. Czekanie to ok. 5 lat na zgody…
Przerzut przez Białoruś?
W ruinach wypatrzył ich pośrednik oferujący przerzut przez Uzbekistan na Białoruś, pod granicę, pod ten płot za którym jest Polska! Cena wysoka, ale pośrednik zapewnia, że za nich zapłaci… za 3 młode kobiety, z malutkim dzieckiem, pod opieką schorowanego Pasztuna, który ma teraz 75 lat. Od razu napisali do mnie: „Ania, zabierzesz nas z granicy? Czy to daleko?”. Wiele razy przejeżdżałam tranzytem tymi trasami. Nie, kobiety na pewno nie dojadą, zaginą na trasie, dziecko ktoś przejmie, zostanie stary góral… aby rzucać kamieniami w płot na granicy z Polską! Napisałam im to. Nie rozumieli, nie znają mapy, nie czują zagrożeń. Wtedy wysłałam im filmik z dawnego TVPInfo, anglojęzyczny - co dzieje się przy tym płocie, kim będą musieli się stać, by „odpracować” koszty transportu. Płakali. Napisali, że zostają w ruinach pod Kabulem. Zaczęli chorować. Lekarz taternik i ratownik z Kir, z Kościeliska, doradza im jakie leki są konieczne, diagnozuje na podstawie filmików. Córki „brata” mają depresję, brat choruje na stawy, traci siły. Nagle odnalazł ich syn, trochę zarobił, uciułał. Jak? Nie dowiemy się… Wystarczy na ryż, mąkę , opłaty za światło. Jedyna żarówka w tym pustostanie, może do lutego? Wszyscy tracą już wzrok, brak witamin, marne jedzenie. Syn „brata” nie nadaje się już do pracy z przemytnikami, nic już po zmroku nie widzi. Tylko „brat” się trzyma. Tam już jest zima. Zapada zmierzch, gromadzą się na posłaniu razem, jak stado bezpańskich psów, okrywają derkami, byle do rana.
Apel o pomoc
Nie chcą uciekać do mitycznej EU. Nie chcą rzucać kamieniami w Polskę, nie chcą zasiłków. Nie zgodzili się, by zasilać szkoły talibskie dla grup terrorystycznych, nie chcą już walczyć. Ufali tym z Zachodu, że ich nie zostawi Biden, jak śmieci niepotrzebne na pustyni nędzy. Ufali raz jeden tym z Zachodu. Piszą, mówią mi - ufamy ci, dlatego wciąż żyjemy, jesteś jedyną naszą nadzieją, na ratunek. Do końca będziemy czekać.
Dlatego potrzebne 40 tys. PLN, tyle kosztuje dom, taki z cegieł ze słomą, za wysokim murem, z dziedzińcem przed domem, gdzie studnia, drzewko, może kury, może pies? Gdzie nikt nie wejdzie obcy. Byliby bezpieczni. Wtedy mogliby zacząć jakieś rękodzieło, czapki, skarpety… wyślę im pieniądze na wełny. Wnuczek będzie się bawił z innymi dziećmi. Może kupią mu zabawki? Będziemy czekać. Będziemy u siebie. Afganistan nasz kraj, nasz dom.
Założyłam dwie zbiórki pod hasłem Dom nadziei w Afganistanie, Dom nadziei w Kabulu: pomagam.pl/knhmnb oraz Zrzutka.pl/Dom-Nadziei-w Kabulu. Ten, kto pierwszy wpłaci całą kwotę 40.000 pln otrzyma moją prywatną kolekcję poroży zdobytych na wyprawach w Hindukuszu i Himalajach. Kolekcja obejmuje 4 poroża kozłów górskich oraz jaków himalajskich, ze specjalnym certyfikatem własności i pochodzenia trofeów.
Może ten „polski dom w Afganistanie” byłby początkiem nadziei dla tych Afganów, którzy nie chcą opuszczać swojego kraju, choć tak biedny ? pół wieku wojny, młodzi Afgańczycy nie znają pokoju, bezpieczeństwa, znają tylko śmierć z rąk najeźdźców, przemoc i nędzę.
Anna Teresa Pietaszek - reżyser, dokumentalistka, operatorka, fotograf, dziennikarka, taterniczka i alpinistka. Zrealizowała ponad 190 filmów dokumentalnych i reportaży filmowych w latach 1977–2011. Specjalizuje się w tematyce górskiej sportowej, historycznej, afgańskiej, wojskowej, bezpieczeństwa narodowego, religijnej, społecznej. W 1993 uzyskała też dyplom Studium Operacyjno-Strategicznego Akademii Obrony Narodowej. Na zaproszenie NATO była uczestniczką kursów dziennikarskich w Pentagonie w Waszyngtonie, w Norfolk i Kopenhadze.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/748899-dom-nadziei-w-hindukuszu-pomoc-dla-afganskiej-rodziny
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.