Adam Mickiewicz w roku 1832 napisał wesoły, a jednocześnie pouczający i kończący się mądrym morałem wierszyk „Trójka koni”. Przypomniałem go sobie obserwując wydarzenia polityczne ostatnich kilku dni. I pomyślałem jaki to piękny byłaby zaprzęg złożony z trzech polskich rumaków, pędzących ku „świetlanej przyszłości”. W środku jurny ogier znany z zamiłowania do szeleszczących banknotów, chowanych w stołowych nogach, w bieliźniarce, pod podłogą i być może jeszcze w wielu miejscach dotychczas nieodkrytych. Po prawej dojrzała, pełna temperamentu klacz. W jej głowie kłębi się tysiąc pomysłów jak wyhodować nową rasę, niedokształconych, ale pracowitych wałachów, których głównym pożywieniem będą szparagi z germańskim certyfikatem Po lewej średniego wieku klaczka w szalonym galopie tratująca wszystko co przypomina tradycję, katolicką ciemnotę i narodowy obskurantyzm.
Ta piękna wizja nie kojarzy się niestety ze znanym obrazem Józefa Chełmońskiego, ale z wierszem wieszcza, który przytaczam licząc, że przynajmniej on znajdzie się wśród lektur zapisanych w podstawie programowej języka polskiego.
Z naszych poetów Litwy jeden bard Antoni
Miał trójkę koni.
Pamięć ich na ówczesnym została Parnasie
Tak żywa, że dziś mógłbym skryślić ich rysopis.
Nie dziw tedy, że gdy się wczora rozgadało
O dawnych rzeczach i o owym czasie,
Zapytałem: „Co się też z tymi końmi stało?”
Na to mi odpowiedział w te słowa Bajkopis:
—
„W przeznaczeniach tych koni była jakaś tajnia.
Postawiono je razem na obroku:
A po roku
Jeden drugiego nie mógł znieść ani widoku.
Chociaż żłób długi i przestronna stajnia, Wszędzie im ciasno, wieczne parskania i bitki.
Musiałem w końcu sprzedać każdego z osobna.
Ale cóż stąd? Wyroków zmienić nie podobna!
Znów kacap jeden sprzągł je do swojej kibitki.
Zaledwie z miejsca, znowu pełno krzyku.
„Hej - zarżał Lezgin - ty w lewo, kucyku,
Precz z pyskiem, wiedz, że nie dam sobie dąć w wędzidło!”
A Heciak: „Wej, ciarachy! dyć i my nie bydło;
Nie targajta, bo żgniema, że będzieta chramać!”
Wtem Kozak: „Ciszej, Lachy, wara dyszel łamać!
Nie buszujcie, niechaj no znajdziem się przy żłobie,
Oj, dam ja wam!” A oni; „Oj. damyż my tobie!”
Nuż wierzgać jak w najlepsze. Kacap do batoga
I z góry wzdłuż jak świśnie naprzód w Zaporoga,
Potem z boków raz po raz po Lezgu, po Chłopie, -
Nie było czasu brykać. Rwą w pełnym galopie
Trzy mile ukraińskie ku pocztowej szopie.
Rade, że w końcu, zatrzymawszy sanki,
Kacap dał im odetchnąć i wsypał trzęsianki.
Jadły razem, o kłótniach nie było i wzmianki.
Tak się tajnia tych koni odkryła przed światem;
Kłócą się nad obrokiem, godzą się pod batem.
Mam nadzieję, że puenty nie dopisze życie, choć o Kacapa, który Lachów chętnie by batem pogonił nie trudno, a opisana „trójka koni” pod ten bat zmierza ciągnąc w saniach polskie marzenia i aspiracje.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/741204-trojka-koni
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.