Od dziesięcioleci w świecie zachodnim mogliśmy obserwować zastanawiającą prawidłowość: gdy do władzy dochodziła lewica, to przeforsowywała najbardziej kontrowersyjne akty prawne, np. legalizację aborcji, dopuszczalność eutanazji, prawne zrównanie związków jednopłciowych z małżeństwami, prawo do adopcji dzieci przez pary homoseksualne itd. itd. Kiedy natomiast do władzy dochodziła prawica, nie próbowała już odzyskiwać utraconego terenu i godziła się ze zmianami dokonanymi przez lewicę.
Widać to było na przykładzie wielu krajów – weźmy przypadek Hiszpanii, gdzie radykalny socjalista Jose Luis Zapatero przeprowadził prawdziwą rewolucję obyczajową, wprowadzając wiele destrukcyjnych praw. Kiedy rządy objęła po nim prawicowa Partia Ludowa pod wodzą Mariano Rajoya, nie zrobiła nic, by wrócić do stanu poprzedniego, chociaż obiecywała to w kampanii wyborczej i miała wystarczającą większość w Kortezach.
Nieważne więc, czy rządziła lewica, czy prawica – zmiany prawne, kulturowe i cywilizacyjne dokonywały się tylko w jednym kierunku. Owszem, gdzieniegdzie udawało się przeforsować jakąś pojedynczą ustawę czy ogłosić wyrok Sądu Najwyższego lub Trybunału Konstytucyjnego, które szły na przekór tym zmianom, ale były to pojedyncze, odosobnione epizody.
Wahadło wychyla się na prawo
Obecnie w Stanach Zjednoczonych mamy do czynienia z całkowitym odwróceniem wahadła w drugą stronę. Reformy Donalda Trumpa oznaczają radykalne zerwanie z promowaniem i finansowaniem lewicowej agendy przez instytucje federalne. Wprowadzane są nowe prawa, które zmierzają do obrony życia, rodziny, patriotyzmu, wolności słowa, sumienia i wyznania. Nie są to pojedyncze kroki, lecz systemowa zmiana obejmująca całą logikę funkcjonowania państwa.
Jednym z najbardziej widocznych wyrazów tej polityki jest rozwiązanie USAID – amerykańskiej agencji rządowej zajmującej się m.in. sponsorowaniem perwersyjnych i morderczych ideologii na całym świecie. Trump nazwał tę instytucję „grupą radykalnych szaleńców”, a Elon Musk określił ją mianem gniazda żmij radykalnych lewicowych marksistów nienawidzących Ameryki.
Okazuje się, że prezydent ma przyzwolenie na prowadzenie swej polityki nie tylko ze strony większości społeczeństwa, lecz także wielkiego biznesu, a zwłaszcza branży technologicznej. Wielkie koncerny zaczynają masowo wycofywać się z lewicowych programów ideologicznych, które generowały coraz więcej strat wizerunkowych i finansowych. To proces, który może nie zatrzymać się tylko na Ameryce. Zmiana paradygmatu, która dokonuje się w USA, może uruchomić podobne procesy w innych krajach.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/720665-cos-wiecej-niz-zwykla-zmiana-wladzy-to-zmiana-paradygmatu