„Palmy na Biegunie Północnym. Wielka opowieść o zmianie klimatu” Marca Ter Horsta, holenderskiego autora książek popularnonaukowych dla dzieci, to książka, która ma pomóc najmłodszym przyswoić wiedzę o „wszystkim, co powinni wiedzieć o zmianie klimatu”. Poczytamy tam m.in. o owadzich burgerach, „bekających” krowach, o momentach, kiedy wszyscy jesteśmy negacjonistami klimatycznymi i o tym, co sami możemy zrobić dla klimatu. We wnioskach młodzi czytelnicy dowiedzą się, że powinni rzadziej brać prysznic (lub brać go „na spółkę”, cokolwiek to znaczy), mniej latać samolotem i „mieć mało dzieci (lub wcale)” – tak, zwłaszcza te ostatnie porady są skierowane do dzieci, zapewne z młodszych klas szkół podstawowych lub starszych przedszkolaków.
Takie informacje znajdziemy w książce „Palmy na biegunie północnym. Wielka opowieść o zmianie klimatu”. O publikacji wydanej przez „Naszą Księgarnie” pisze redaktor Dorota Łosiewicz w nowym numerze Tygodnika „Sieci”.
Choć sądząc po stylu, w jakim została napisana, bogactwie ilustracji i przejrzystej formie, skierowana jest raczej do starszych przedszkolaków lub uczniów młodszych klas szkół podstawowych, a więc części społeczeństwa, która nie może głosować w wyborach, dzieci mogą przeczytać m.in., aby głosować „na partię polityczną, która poważnie podchodzi do zmiany klimatu”. Dziecko może też podarować omawianą książkę w prezencie (choć autor radzi raczej wypożyczać książki z biblioteki, a ubrania kupować z drugiej ręki, ale rozumiemy, że gdy trzeba oświecić jakiegoś negacjonistę klimatycznego z III b, którego rodzice lubią Trumpa - bo to były prezydent USA ponownie starający się o urząd jest jedynym współcześnie żyjącym politykiem, którego nazwisko i podobizna pojawiają się w książce - można poświęcić się dla dobra sprawy).
Kolorowa i przyjazna ideologia?
Na pierwszy rzut oka jest kolorowo, sympatycznie, zabawnie, przystępnie. W sam raz dla młodego, ciekawskiego umysłu. Ktokolwiek miał styczność z dziećmi w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym, ten wie, że „bekające” krowy i „krowie bąki” zapewne je rozbawią. Ale obok dostajemy m.in. następujący przekaz:
Niecałe 100 lat później na Ziemi jest już ponad 7,5 miliarda ludzi. Wszyscy razem mają ponad 1 miliard samochodów, 1,5 miliarda telewizorów i 7 miliardów telefonów. Te wszystkie auta zużywają paliwo, urządzenia pobierają prąd, a ludzie muszą jeść i pić, i wciąż rodzą się nowi. Trudno przewidzieć, jak szybko ludzkość będzie się rozwijała w przyszłości. W chwili, gdy czytasz to zdanie, 30 ludzi się rodzi, a 10 umiera. Tak więc każdego dnia na naszej planecie przybywa 200 tysięcy osób. Jeśli ta tendencja się utrzyma, to w 2050 roku będzie nas 11 miliardów, w 2100 – 17 miliardów. Wydaje się jednak, że kobiety przeciętnie rodzą coraz mniej dzieci. Prawdopodobnie ty sam też masz mniej rodzeństwa niż twoi dziadkowie. Gdyby dalej tak się działo, to w 2050 roku na ziemi będzie 9,5 miliarda mieszkańców, a w 2100 roku 11 miliardów. To wciąż jeszcze dużo.
Dowiadujemy się, że problemem jest w zasadzie to, że ludzie „są coraz bogatsi i coraz starsi”.
Bogaci ludzie używają wielu urządzeń, często wyjeżdżają na wakacje, mają jedno albo dwa auta i co chwilę kupują nowe rzeczy. Ty również prawdopodobnie należysz do ludzi bogatych - a na pewno w porównaniu z resztą świata
— czytamy dalej, dowiadując się, że kraje, w których później rozpoczęła się rewolucja przemysłowa, również nadrabiają zaległości.
Teraz wszędzie jednak stoją fabryki i biura. Jest więcej pracy, ludzie zarabiają więcej pieniędzy i dlatego kupują większe domy, droższe samochody i grubsze befsztyki.(…) Te wszystkie domy, fabryki i biura trzeba oczywiście zbudować. Oświetlenie i klimatyzacja muszą działać, wszyscy chcą mieć elektryczność. Samochody mają jeździć, samoloty latać, statki pływać. (…) I wszyscy ludzie muszą jeść. Wytworzenie żywności kosztuje dużo energii i wymaga wielkich przestrzeni, a także przyczynia się do powstawania mnóstwa kup i bąków. W rezultacie coraz więcej gazów cieplarnianych wydobywa się z kominów, rur wydechowych i krów
— czytamy.
Co z tym zrobić? Nie bogacić się, nie pracować, nie jeść? „Mieć mało dzieci albo wcale”, jak podpowiada autor we wnioskach.
Krowy truciciele?
Zanieczyszczeniu klimatu winne są także inne stworzenia żywe - krowy. Niech nie dadzą się Państwo zwieść temu niewinnemu spojrzeniu - to podstępni truciciele!
Trochę bezmyślnie gapią się w dal, nie podejrzewając wcale, że przyczyniają się do zmiany klimatu prawie tak samo jak przeciętne auto. Robią to, wydalając nie CO2, lecz metan - jeden z najważniejszych gazów cieplarnianych
— czytamy, przy czym autor konstatuje, że metan, choć ok. 25 razy silniejszy niż C02, w powietrzu utrzymuje się znacznie krócej.
Metan znajduje się w gazie ziemnym, w bagnach i w krowich beknięciach - te są o wiele gorsze niż krowie bąki. Ale z rozkładającego się krowiego placka również wydziela się mnóstwo metanu
— wskazano.
Jak dowiadujemy się dalej, wszystko dlatego, że krowa ma cztery żołądki, trawa, którą się żywią, zawiera dużo węgla, a w jej trawieniu pomagają liczne bakterie.
Tak naprawdę wina nie leży jednak po stronie krów. Ani bakterii. Przyczyną jest to, że ludzie jedzą tak dużo hamburgerów i piją tak dużo mleka. W przeciwnym razie nie byłoby aż tylu krów. Ani tylu owiec i kóz.
Kolejne zło to uprawy roślin jadalnych - to z pól ryżowych pochodzi mniej więcej jedna czwarta metanu. Pod uprawy potrzeba coraz więcej terenów, podobnie jak do hodowli zwierząt.
Ludzie są coraz liczniejsi i bogatsi i chcą coraz więcej jeść. (…) Ścina się miliony drzew, żeby zrobić miejsce na tereny rolnicze. Na przykład do uprawy soi, używanej do wytwarzania oleju sojowego, sosu sojowego, a u nas głównie do produkcji karmy dla bydła
— czytamy.
W dalszej części dowiadujemy się, że „musimy po prostu sprawić, żeby było mniej krów”. Wcale nie chodzi o ich zabijanie.
Postarajmy się, żeby mniej się ich rodziło - jedzmy mniej mięsa i sera. Jeśli ludzie będą jedli mniej mięsa wołowego, rolnicy będą hodowali mniej krów. (…) Jeśli ty sam chcesz coś zrobić dla klimatu, na dobry początek wystarczy rzadsze jedzenie mięsa. Zwłaszcza wołowiny, jagnięciny i mięsa innych przeżuwaczy. Dla klimatu lepiej jeść kurczaka albo wieprzowinę. Ale jeszcze lepiej owady albo „mięso” wegetariańskie. Jest ku temu o wiele więcej powodów.
Bo na przykład, na polach pod uprawy zboża dla krów, można by siać zboże dla ludzi i nakarmić ich „o wiele więcej niż krowim mięsem”.
Nie lataj samolotem! A co z prywatnym odrzutowcem?
Ubiegłoroczny szczyt klimatyczny w Dubaju, jak się wówczas spodziewano, miał wygenerować najwyższy w historii ślad węglowy. Wszystko za sprawą wysokiej frekwencji. Wielu przywódców przyleciało na COP28 samolotami, często - prywatnymi odrzutowcami.
Konferencja klimatyczna, która odbyła się w 2021 roku w Glasgow, wygenerowała ok. 102 500 ton CO2, czyli mniej więcej równowartość rocznych emisji 8 000 mieszkańców Wielkiej Brytanii
— podawała „Rzeczpospolita”, jeśli chodzi o wcześniejsze tego rodzaju wydarzenia.
Każdy, kto interesuje się zmianami klimatu i chciałby ograniczyć wpływ człowieka na ten proces (bo to między innymi tym zagadnieniom poświęcone są szczyty klimatyczne), doskonale wie, że jednym z zalecanych działań jest ograniczenie podróży samolotem. Kiedy jednak możni tego świata przylatują w jedno miejsce prywatnymi odrzutowcami, aby dyskutować o tym, czego powinno się zakazać nam, zwykłym obywatelom lub co zalecić albo narzucić, zakrawa to na absurd.
Nad tym problemem Marc ter Horst już się jednak tak głęboko nie rozwodzi, choć w każdym rozdziale regularnie zwraca uwagę na fakt, że spory udział w zmianach klimatu ma bogacenie się społeczeństwa i konsumpcjonizm i że wszelkie negatywne konsekwencje dotkną biedniejszych.
Na niebie roi się od samolotów. Nic dziwnego. Latanie jest zdumiewająco tanie. Za pieniądze ze swojej skarbonki polecisz już z Warszawy do Paryża. I to mimo że samolot wydziela więcej CO2 niż autobus czy pociąg pokonujący tę samą odległość. Uczynienie latania droższym stanowiłoby więc mądre posunięcie w walce o ograniczenie emisji CO2. Wtedy ludzie nie decydowaliby się tak szybko na samolot. Ale kraje i linie lotnicze za bardzo cieszą się z tych wszystkich podróżujących. I dlatego ceny nadal są niskie
— czytamy.
Autor nie wspomina jednak, że właściciele prywatnych odrzutowców i tak będą nimi latać. Bo mogą.
Jedz owadzie burgery i nie miej dzieci
A co może młody czytelnik? Okazuje się, że może wiele. Autor podpowiada liczne rozwiązania dostępne dla każdego:
Używaj żarówek energooszczędnych zamiast zwykłych. Używaj żarówek ledowych zamiast energooszczędnych
Zmniejsz ogrzewanie. Włóż sweter. Połóż się wcześniej spać.
Nie bierz prysznica zbyt długo. Nie bierz prysznica zbyt często. (…) Bierz prysznic na spółkę
Nie lataj samolotem.
Miej mało dzieci (albo wcale).
Jedz owadzie burgery. Jedz mniej mięsa. Jedz mniej przeżuwaczy
Nie jedz nabiału.
Drukuj dwustronnie. Nie drukuj. Wypożyczaj książki z biblioteki.
Daj w prezencie tę książkę
Głosuj na partię polityczną, która poważnie podchodzi do zmiany klimatu
— to tylko niektóre rady, a wypisaliśmy te najbardziej zaskakujące.
Raz do roku to i autorowi wolno być negacjonistą?
Marc ter Horst przyznaje się młodym czytelnikom, że sam również bywa „negacjonistą klimatycznym.
To i tak nie ma sensu - tak czasem myślę, stojąc sobie pod ciepłym prysznicem. Wymyślam wtedy przeróżne wymówki, że naprawdę nie muszę jeszcze kończyć kąpieli
— wyznaje autor.
Zwraca uwagę, że wegeburgery smakują identycznie, lubi dalekie podróże i nie dożyje kolejnego wieku, choć jego dzieci zapewne tak, a dzieci czytelników (te same, których jeszcze nie ma na świecie i których autor doradza mieć mało albo wcale) - dożyją i będą chciały mieć fajnie życie.
Choćby z tego powodu szybsze wyjście spod ciepłego prysznica ma sens. Każda zaoszczędzona minuta pod prysznicem pomaga zwalczać zmianę klimatu. Podobnie jak każde wakacje w Europie zamiast w Azji Południowej. Każdy jeden raz, gdy wkładasz sweter, zamiast podkręcić ogrzewanie. Każdy dzień, który odczekasz, zanim kupisz nowy telefon. Każda partyjka Catana zamiast Minecrafta. I każdy hamburger, którego nie zamówisz.
Z drugiej strony przyznaje, że nie chodzi o to, aby czytelnik zadręczał się wyrzutami sumienia, jeśli zdarzy mu się zrobić coś wbrew zaleceniom przedstawionym w książce, bo wtedy… może w ogóle zniechęcić się do dbania o klimat.
O ile część porad i zaleceń jest interesująca i warta wdrożenia - chociażby ograniczenie konsumpcjonizmu, kupowania nowych rzeczy, nawet, gdy nie są nam potrzebne, wyrzucania przedmiotów, które da się jeszcze naprawić, więcej jedzenia, niż zdołamy zjeść. wcześniejsze pójście spać, w drodze do pracy czy szkoły wybór roweru zamiast samochodu, czasem wybieranie planszówek zamiast gier komputerowych czy konsolowych - to wszystko może przyczynić się pozytywnie do naszego zdrowia. Hamburgery czy hot dogi często są po prostu nie zdrowe i chociażby z tego powodu warto z nich zrezygnować lub ograniczyć ich spożycie. Ale pod płaszczykiem takich sensownych zaleceń i rad powielane są także ideologiczne treści. A czasami - rzeczy niemożliwe do zrealizowania i mogące powodować frustrację.
Jest jeszcze inna sprawa - nie wszyscy będą chcieli wdrażać w życie chociażby zalecenia dotyczące jedzenia. Nie zmusimy nikogo, żeby zrezygnował z mięsa czy nabiału, a niekiedy nawet łagodnie i dyplomatycznie nie przekonamy. Niektórzy ludzie po prostu nie zechcą zmienić swoich przyzwyczajeń, nawet w małych rzeczach. Co wtedy? Co wtedy, kiedy takie dziecko czyta o wszystkich okropnościach związanych ze zmianą klimatu, kataklizmach i zagrożeniach, i zrozumie, że nie każdego przekona i że w pojedynkę nic tak naprawdę nie zmieni.
Nieustanne powtarzanie, że bogaci ludzie dużo jedzą i kupują bez opamiętania, a członkowie rodzin królewskich latają samolotami do drugiego domu w Mozambiku, produkując ślad węglowy - wszystko to już skądś znamy. Może w innej formie. Może w imię innych idei. Ale pamiętamy konsekwencje.
Wreszcie: cóż znaczy przekonywanie dziecka ze szkoły podstawowej, aby „miało mało dzieci (lub wcale)”? Czy już w takim wieku ma zaplanować, że w przyszłości nie będzie mieć dzieci (i to niezależnie od tego, co wydarzy się przez następne lata w jego życiu). I jak ma postrzegać samo siebie - że rodzice w swoim egoizmie sprowadzili je na świat i jest jednym z ludzi, którzy szkodzą planecie, przeludniają ją i niszczą klimat?
Czy to jednak nie zbyt wiele jak na tak młody umysł i do czego to właściwie doprowadzi?
aja
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/698203-dla-klimatu-miej-malo-dzieci-i-jedz-owadzie-burgery