Co dzieje się w Orlenie po zmianie władzy? Skąd tak potworne napięcie, potężny stres, nieludzka zdaniem naszych rozmówców presja, która powoduje iż wielu pracowników ma problemy ze zdrowiem?
Po naszym tekście o śmierci jednego z dyrektorów na spotkaniu władz spółki (w języku wewnętrznym koncernu „warsztatach zarządu” a których zapoznaje się on z kluczowymi tematami) kontaktują się z nami pracownicy Orlenu potwierdzający iż w ich ocenie w spółce dochodzi do sytuacji bardzo niepokojących.
Proszę sobie wyobrazić, że nawet po śmierci dyrektora poszła kolejna fala zwolnień sekretarek, asystentek, specjalistów. Generalnie ludzi najniższego szczebla, którzy nic nikomu nie zawinili.
Każdy kto miał jakikolwiek kontakt z kimś z poprzedniego zarządu jest wyrzucany. A to ogromna część firmy, bo za prezesa Daniela Obajtka firma pracowała całą dobę, inwestowała, rozwijała się, walczyła o pozycję rynkową w Europie, dokonywała przejęć i fuzji. Większość dawnych asystentek, kierowców i nawet pań od parzenia kawy zostało już wyrzuconych. Ci, co się ostali, a są wsród nich ludzie od 20 lat związani z Orlenem, jest są degradowani do „poziomu krawężników”. Siedzą w pokojach bez okien, zabierają im dużą część wynagrodzenia, itp…
Nowe władze tną do spodu, wielu ma wrażenie, że chcą po prostu Orlen zlikwidować, by spółka straciła zdolność normalnego funkcjonowania
— stwierdza jeden z rozmówców.
Nowe władze, czyli kto?
W opinii wielu firmą faktycznie zarządza Jacek Krawiec, formalnie tylko doradca zarządu, prezes spółki za poprzednich rządów PO-PSL. Ludziom, którzy do niego chodzą, każe zwracać się do siebie per „prezes”. Mówi się, że jest zatrudniony na etacie, z wynagrodzeniem „zarządowym”.
Jednocześnie nie podejmuje się żadnych decyzji, jakby w oczekiwaniu aż koncern „wyhamuje” i zacznie się zwijać, trwa tylko przepalanie kasy, wszystko się sprowadza do tego, by „dorwać Obajtka”.
Podważanie inwestycji
Trop poszukiwań haków na Obajtka znajdujemy też w tragedii do jakiej doszło w ubiegłym tygodniu.
Ten dyrektor pracował dla Orlenu ponad 20 lat! To wybitny specjalista od petrochemii. Osierocił kilkoro małych dzieci. W firmie mówi się, że próbowano na nim wymóc podważenie zasadności inwestycji petrochemicznej zaczętej za Obajtka, którą on kierował i którą uważał za niezwykle cenną dla koncernu i polskiej gospodarki.
Przypomnijmy, zmarły dyrektor techniczny zajmował się produkcją rafineryjną i petrochemiczną, mocno zaangażowany w fuzję Orlen-Lotos. W trakcie czwartkowych (16 maja) warsztatów dla Zarządu pewnym momencie osunął się nieprzytomny na ziemię.
Podjęta reanimacja nie pomogła, ciało stygło z każdą sekundą. Wezwano pogotowie, które przewiozło chorego do szpitala. Niestety, szybko przyszła informacja, że dyrektor już nie żyje
— opisywali nasi informatorzy.
Według informacji nieoficjalnych, przyczyną śmierci był zawał serca.
Nasi informatorzy wskazywali, że wielu ludzi w Orlenie w tych tygodniach przeżywa ogromny stres. Każdego dnia zwalniani są ludzie i nikt nie wie, kiedy przyjdzie jego kolej. Zdaniem naszych rozmówców zmarły dyrektor bardzo przeżywał taką możliwość - poświęcił firmie kawał życia, nie zrobił niczego złego, zajmował się pracami technicznymi, a jednak miał poczucie iż znajduje się na jakimś „celowniku”.
Naciski i presje pochodzą także z zewnątrz - trwają bardzo brutalne działania prokuratury, zdaniem wielu naszych rozmówców nie prowadzącej dochodzenia w sprawie ale szukającej dowodów, „haków na Obajtka” i jego ludzi, pod z góry założoną tezę.
Mamy poczucie, że Orlen stał się jedną wielką komisją śledczą, prokuratorską, audytorską. Firma jest sparaliżowana, praktycznie żadne decyzje biznesowe nie są podejmowane. Wydzwaniają zagraniczni kontrahenci i dopytują, co się dzieje, ale nikt nie ma żadnej odpowiedzi. Wszystko podporządkowane jest temu, by „załatwić Obajtka” i jego ludzi, ukarać za udaną fuzję z Lotosem
— usłyszeliśmy.
Jednocześnie ze strony najwyższych polityków padają sformułowania sugerujące, bez żadnych podstaw, iż w Orlenie działo się coś złego, a legalna fuzja, budująca potężny koncern multienergetyczny, była jakąś zbrodnią.
Napięcie w koncernie jest potworne, dla wielu to trudne do wytrzymania, wielu żyje w codziennym strachu, skrajnym napięciu, wielu płaci za to zdrowiem. Nawet ludzie pracujący tu po 20 lat nigdy niczego takiego nie doświadczali
— stwierdza jeden z naszych rozmówców.
Pytania w tej sprawie, także dotyczące atmosfery w firmie, przesłaliśmy do Orlenu. Wciąż czekamy na odpowiedź.
mk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/692308-smierc-dyrektora-na-spotkaniu-wladz-orlenu-nowe-informacje