Każda cywilizacja ma swoją własną sferę sacrum, która stanowi nienaruszalne tabu. Zazwyczaj jest ona związana z religią, a jej przekroczenie oznacza profanację, bluźnierstwo, świętokradztwo. Jeśli na straży owej świętości stoi prawo, oznacza to, że wspólnota polityczna uważa ją za wartość najwyższą, dlatego nietykalną. Każdy, kto narusza sacrum, musi ponieść karę. W krajach muzułmańskich za zniszczenie Koranu lub drwiny z Mahometa można zapłacić nawet życiem – i to w majestacie prawa.
W państwach totalitarnych z ich kultem jednostki tabuizowana była postać Wielkiego Przywódcy. Narodowy socjalizm i komunizm ze swoimi ideologiami świeckiego mistycyzmu posiadały wiele cech wierzenia religijnego. Miały swoje święte księgi, urząd nauczycielski, inkwizycję, proroków, egzegetów i prawo wyznaniowe, które surowo karało bluźnierców ośmielających się podważać ideowe fundamenty ustroju socjalistycznego.
Natura nie znosi próżni
Czy we współczesnych demokracjach liberalnych istnieje sfera sacrum stanowiąca tabu, które na dodatek otoczone jest ochroną prawną państwa? Takiej świętości nie stanowi już religia chrześcijańska. W krajach zachodnich można publicznie szydzić z wiary, bluźnić Bogu, znieważać Jezusa i nie ponieść z tego tytułu żadnej kary. Czy wobec tego w tym zdesakralizowanym świecie nie ma już miejsca na sacrum?
Ludzkość nie może się obyć jednak bez świętości. Natura nie znosi pustki. Jeśli z centrum sakralnej przestrzeni symbolicznej usuniemy religię, to jej miejsce zajmie coś innego. W cywilizacji zachodniej taką rolę zaczyna pełnić coraz częściej rzeczywistość ukrywająca się za akronimem LGBT. W Stanach Zjednoczonych można spalić amerykańską flagę narodową i nie ponieść z tego powodu żadnych konsekwencji prawnych, ale za spalenie tęczowego sztandaru grożą już surowe kary (tak jak owemu mieszkańcowi stanu Iowa, który w 2019 roku został skazany za taki czyn na 15 lat więzienia). Oznacza to, że w oficjalnie egzekwowanej hierarchii wartości ojczyzna stoi znacznie niżej niż ideologia gender.
Tabu chronione przez państwo
Dziś można wyszydzać katolickie dogmaty, ale nie można krytykować transpłciowości. Do księdza można się zwracać per „pan” lub per „ty”, ale zwracając się do „osoby transpłciowej” nie można używać zaimków osobowych, których sobie ona nie życzy, ponieważ grożą za to poważne kary.
Zakaz terapii konwersyjnej homoseksualistów w krajach zachodnich przypomina ustawy antykonwersyjne w państwach muzułmańskich lub niektórych stanach indyjskich. W obu przypadkach istotą prawa jest obrona najważniejszego elementu ludzkiej tożsamości przed konwersją.
Wprowadzana w kolejnych krajach ustawa o mowie nienawiści jest w gruncie rzeczy zsekularyzowanym odpowiednikiem prawa przeciwko bluźnierstwu. Czyni ona z LGBT nietykalne tabu, którego naruszenie jest surowo karane przez państwo. I to jest właśnie największa świętość, centralne sacrum, nowa świecka religia współczesnych demokracji liberalnych.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/691047-co-stanowi-glowne-tabu-dzisiejszej-cywilizacji-zachodniej