Pani Środa niepotrzebnie marudzi, że za swego życia nie doczeka postępowej szkoły. Doczeka i z uśmiechem powita tłumy zdemoralizowanych nieuków.
Tekst Magdaleny Środy są wprawdzie wzorcowo sekciarskie i oderwane od rzeczywistości, ale pokazują sposób myślenia sporej części „elit”. Właściwie to współczesna scholastyka, czyli uzasadnianie i racjonalizowanie wiary w postępowy porządek świata. Wiary, gdyż chodzi o porządek normatywny przyjmowany bez uzasadnienia, a nawet bez potrzeby uzasadniania. Na straży tego porządku nie stoi jeszcze policja polityczna, jak za komuny, ale duża część świata, o zgrozo demokratycznego, jest na najgorszej drodze do stworzenia takiej policji jako strażniczki prawd wiary w postęp.
Na razie mamy uniwersyteckie, przechodzące pod strzechy poprzez media, wylęgarnie nowej scholastyki jako studiów nad postępowym porządkiem świata. A właściwie nie studiów tylko bieda-summ (poszczególnych postępowych kwestii), bo nie chodzi o badanie czegokolwiek, lecz o uzasadnianie wiary w postęp. Jedną z czołowych współczesnych scholastyczek jest prof. Magdalena Środa, a jej bieda-summy są regularnie publikowane na łamach „Gazety Wyborczej”.
Charakterystyczne dla bieda-summ pani Środy jest całkowite oderwanie od rzeczywistości, bo uzasadnianie wiary w postęp odbywa się właściwie wyłącznie na poziomie kanonów tej wiary. Rzeczywistość jest tu do niczego niepotrzebna. Na tym w gruncie rzeczy polega dziś uprawianie wielu formalnie dziedzin nauki, choć to oczywiście pseudonauka oparta na kanonach wiary w postęp. Ona nic nie bada, tylko potwierdza te kanony. W tym sensie to współczesna scholastyka.
W najnowszej bieda-summie (z 23 kwietnia 2024 r.) w „Gazecie Wyborczej” pani Środa zajmuje się kanonem „niskiego kapitału społecznego”. On jest niski, bo – i to jest aksjomat albo forma sądu syntetycznego a priori z filozofii Kanta – nie tworzy kapitału postępu. A taki kapitał tworzy na przykład aktywizm obywatelski. Ale nie każdy, tylko odpowiednio ukierunkowany, np. na uczestniczenie w wyborach. Jak ktoś ma tego uczestniczenia z różnych powodów po kokardę, choć w innych sprawach jest aktywny, to popełnia zbrodnię „niskiego kapitału społecznego”.
W wyborach samorządowych była niska frekwencja, a w parlamentarnych wysoka (choć jednak niedostatecznie wysoka), co oznacza, że w kilka miesięcy ktoś ukradł kapitał. Pani Środa tym sobie głowy nie zawraca, tylko od razu tworzy bieda-summę na temat zaangażowania jako kanonu wiary w postęp. I wykrywa, że problemem jest fałszywe zaangażowanie, ograniczające się „do wspierania rodziny, co często przybiera formę immoralizmu familijnego, a w polityce – nepotyzmu (‘nieważne, że kretyn i lada co [nie wiadomo, dlaczego nie ladaco], ważne, że kuzyn i trzeba mu dać zarobić, bo to rodzina”). W świecie pani Środy, w tym na uniwersytecie, wspiera się tylko oddanych wierze w postęp, bo niewierzący w niego to zakała ludzkości. A wtedy więzy rodzinne są nieważne. To zostało w historii dobrze przepracowane, np. przez bolszewików w Rosji czy hunwejbinów w Chinach. I wyszło, że ideałem więzi rodzinnych jest Pawka Morozow. Nieważne, że kretyn i ladaco, ważne, że świadomy donosiciel i trzeba mu dać zaistnieć oraz zarobić.
Są w świecie pani Środy nawet takie łajzy, które zaangażowały się w pracę zawodową, ale to „coraz częściej służy legitymizowaniu naszej depresji (bo praca, prócz zarobków, dostarcza poczucia wyjałowienia, alienacji, eksploatacji, izolacji, bezsensu)”. Czyli zamiast chodzić do roboty ze śpiewem na ustach i rozpromienionym obliczem, ludzie szukają tam tylko alibi dla depresji i alienacji. To jak mają potem chodzić na wybory, gdy wszystko wokół jest do d…? A jest, gdyż ludzie są małej wiary w postęp.
Zamiast oddać się kultowi postępu i go praktykować, „na prowincji poddajemy się życiu organizowanemu przez Kościół, który przez ostatnich trzydzieści lat wyparł wszelkie laickie formy funkcjonowania lokalnej wspólnoty. Jest kościół, sklep i nic więcej”. Wiadomo, że badania terenowe mogą być pani Środzie wstrętne, bo męczące, ale wystarczyłoby, gdyby obejrzała kilka odcinków „Rancza”. I dowiedziałaby się, jak to z tym organizowaniem życia przez Kościół jest naprawdę. I przez sklep także. Bohaterowie z ławeczki (właściwie scenarzyści, ale to można pominąć) przed sklepem wiedzą i widzą dużo więcej niż pani Środa, choć taka uczona. A wiedzę o Kościele i jego „władzy” ma pani Środa chyba od swego taty „religioznawcy” - Edwarda Ciupaka, i to z lat 60., góra 70.
Za to pani Środa zna się na rodzinie, a najbardziej na tej w wersji prawicowej. Wywiodła tę wiedzę z kanonu wiary w postęp, bo na tym polega scholastyka. I to jest najciekawsza część najnowszej bieda-summy naszej pani profesor. Wyszło jej, że „wychowanie rodzinne, które tak jest zachwalane przez prawicę, dostarcza nam niewiele prospołecznych norm. Rodzice nakazują ‘mówić prawdę’, ‘szanować starszych’, ‘nie bić braciszka’, ‘myć ręce’ i ‘być posłusznym’”. I podobno „nie jest to wielki wkład w budowę naszych obywatelskich i moralnych postaw”. Dla pani Środy nie jest, bo co to jest bycie moralnym, przyzwoitym, prawdomównym, lojalnym i czystym. To jakieś anachroniczne pierdoły.
Nic w codziennym życiu w otoczeniu pani Środy nie ociera się o awangardę postępu. I to jest oburzające. Pani Magda „nie zna domu, w którym rodzice mówią dzieciom: pamiętaj, żeby zawsze płacić podatki, pamiętaj, by być aktywnym społecznie, by angażować się w obywatelsko, to znaczy, by chodzić na wybory, brać udział w organizacjach pozarządowych, wolontariatach, pomagać sąsiadom, rozwijać empatię (ponadrodzinną) i być tolerancyjnym wobec obcych”. Pewnie dlatego pani Magda nie zna takiego domu, bo w normalnych domach się nie agituje, tylko wychowuje.
No i istnieje wciąż ten wsteczny Kościół, który zamiast zachęcać do aborcji i homoseksualizmu „nie uczy niczego prócz modlitwy i posłuszeństwa zakazom (niemal wyłącznie: aborcji i homoseksualizmu)”. No, ale tego drugiego uczy akurat kościół postępu pani Środy. To jak, nie ma w otoczeniu pani Środy nawet jednej rodziny, która kultywowałaby wartości kościoła postępu? Faktycznie, „jak więc młody człowieka ma budować wspólnotę, zacieśniać więzy społecznego zaufania, wzmacniać kapitał społeczny i zaangażowanie obywatelskie?”. No, jak? Tym bardziej że nawet nie ma porządnej organizacji komsomolskiej dla wsparcia.
Już pani Nowacka, minister edukacji, zadba o to, by „w trakcie kampanii przed wyborami (…) nauczyciele tłumaczyli, na czym w praktyce polega władza samorządów, kto jest kim w obrębie tej władzy i jakie roszczenia można mieć wobec niego, co to jest budżet obywatelski, a co to jest budżet genderowy itp.”. Szczególnie to ostatnie jest niezbędne do życia - jak powietrze.
Szkoła powinna przerobić katolickich ciemniaków i wsteczników w rycerzy postępu. I już przerabia. Dlatego pani Środa niepotrzebnie marudzi, że za swego życia może nie doczekać postępowej szkoły. Doczeka i z uśmiechem powita maszerujących równym krokiem na wybory „nowych ludzi”, cóż z tego, że zdemoralizowanych nieuków, ale maszerujących w słusznej sprawie i głosujących na właściwych ludzi. I frekwencja przekroczy wtedy 100 proc.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/689511-co-nam-mowi-nowa-scholastyka-prof-srody-w-wyborczej