Po dłuższym zastanowienie wystosowałem w piątek pismo do premiera Tuska z prośba o zwolnienie mnie z obowiązków dyrektora IDR z dniem dzisiejszym. Czekam na odpowiedź - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Andrzej Przyłębski, były ambasador RP w Berlinie, dyrektor Instytutu De Republica.
wPolityce.pl: Panie Profesorze, otrzymaliśmy informację, że podjął Pan decyzję o rezygnacji z kierowania IDR.
Prof. Andrzej Przyłębski: Tak, to prawda. Po dłuższym zastanowienie wystosowałem w piątek pismo do premiera Tuska z prośba o zwolnienie mnie z obowiązków dyrektora IDR z dniem dzisiejszym. Czekam na odpowiedź.
Co było powodem tej decyzji?
Po pierwsze zorientowałem się, że ataki na IDR nie mogą wynikać z oceny jego działalności, bo ta jest w oczywisty sposób pozytywna. Także finansowo nie można postawić Instytutowi żadnych poważnych zarzutów. Jego budżet jest nieduży a środki wydawane racjonalnie i zgodnie z prawem. Ataki te wynikają z niechęć nowej władzy do mojej osoby. Chciałbym by działania IDR były kontynuowane, dlatego moją rezygnacją chcę wytrącić najważniejszy argument przemawiający za likwidacją IDR.
Ale jest też drugi powód, bezpośredni. Jest nim likwidacja Rady Naukowej IDR. Zgodnie ze statutem Instytutu Rada zatwierdza wszystkie umowy IDR powyżej 30.000 złotych. Dotyczy to nawet umowy na sprzątanie pomieszczeń. Brak rady oznacza niemożność podpisywania przeze mnie takich umów. A to przekłada się na działalność Instytutu, bo takich umów jest kilka w miesiącu. Nic nie wskazuje na to, żeby nowa rada wkrótce się pojawiła. Do końca miesiąca ma wszak trwać ewaluacja instytutów, w których poodwoływano rady.
Po zakończeniu mej misji dyplomatycznej nie szukałem żadnego nowego wyzwania, nie szukano go także, wbrew insynuacjom pewnych pseudo-mediów dla mnie. W połowie 2022 roku poprzedni dyrektor IDR zrezygnował, Instytut niemal pół roku nie miał dyrektora. Po konferencji nt. wartości europejskich, którą IDR zorganizował w Kazimierzu n. Wisłą jesienią 2022 roku, a w której miałem zaszczyt uczestniczyć, niektórzy członkowie Rady Naukowej IDR zwrócili się do mnie z zapytaniem, czy nie podjąłbym się zadania kierowania Instytutem. Zastanawiałem się 2 miesiące. Zgodziłem się, bo profil działania IDR odpowiada mojemu profilowi naukowemu, którym jest szeroko pojęta kulturologia. Oraz redagowanie i wydawanie książek. Wydałem ich ponad dwadzieścia. IDR nie jest – nie był – więc dla mnie żadną synekurą, lecz ciekawym wyzwaniem. Któremu podołałem.
Rzeczywiście ataki na Pana w mediach w rodzaju TVN24 czy Onet były w ostatnich dniach nie do przeoczenia.
Tak, i były to ataki oparte całkowicie na kłamstwach, autorstwa dziennikarzy, którym pojęcia dziennikarskiego etosu czy indywidualnego sumienia są nieznane. Łączy się w nich np. moją osobę z zarzutami, które wobec działań IDR w 2021 roku postawiła Najwyższa Izba Kontroli. A ja objąłem IDR w lutym 2023 roku, m.in. po to by te problemy rozwiązać. Co mi się resztą w pełni udało. Przeniosłem też Instytut z lokalu, który zupełnie nie odpowiadał jego zadaniom i składowi osobowemu, zapewniłem profesjonalną obsługę prawną i księgową, zatrudniłem dodatkowych pracowników na wakujące etaty. Myślę, że zapracowałem na swoje wynagrodzenie.
Tymczasem ostatni atak, przypuszczony przez pseudo-dziennikarzy z TVN, sugerował, że jestem „PiS-owskim karierowiczem”, który dorobił się fortuny na kierowaniu IDR oraz członkostwu w dwóch radach innych instytutów. Za pełnoetatową, 40-godzinną pracę w IDR otrzymywałem, jako profesor zwyczajny nauk humanistycznych, średnio miesięcznie ok. 10.000 złotych. Niech czytelnicy ocenią czy to dużo czy mało. Za członkostwo w Radzie Instytutu Zachodniego nie otrzymywałem nic, bo jest ono honorowe, zaś za bycie członkiem Rady Instytutu Strat Wojennych – dietę w wysokości ok. 4.000 złotych. Za udział w posiedzeniu i ocenę rozmaitych dokumentów ISW między posiedzeniami. Niech czytelnicy (np. Onetu, a także widzowie TVN) ocenią czy członkostwo byłego ambasadora RP w RFN, ponadto kogoś, kto niemal 20 lat spędził w tym kraju, dogłębnie go poznając, w obu tych instytucjach ma merytoryczne uzasadnienie czy go nie ma.
Czym zajmuje się Instytut De Republica?
IDR zajmuje się inicjowaniem rozmaitych przedsięwzięć badawczych z zakresu nauk humanistycznych i społecznych oraz promocją efektów takich badań. W tematyce niekiedy bardzo ważnej, nie do udźwignięcia dla wydawnictw prywatnych czy uczelnianych. Weźmy jako przykład album nt. powstania hymnu narodowego czy leksykon premierów i ministrów wszystkich rządów II RP. Z ich dokładnymi życiorysami, wraz z miejscem pochówku. Wydaliśmy ponad 30 książek, co kilka tygodni moi pracownicy z Zespołu Wydawniczego (jednego z trzech) przynoszą mi następne. W druku jest teraz ok. 60 pozycji.
Zorganizowaliśmy (lub współorganizowaliśmy) kilkanaście ważnych konferencji naukowych, w tym tzw. Seminaria Europejskie. Wszystko to jest w Internecie, także na kanale YouTube. Prowadzimy program stypendialny im. Josepha Conrada Korzeniowskiego, w którym w br. uczestniczy 25 młodych badaczy. Przyznajemy nagrodę za wybitne osiągnięcia naukowe, z prawem laureatów do publikacji książki w naszym wydawnictwie. Organizujemy wystawy, uczestniczymy w targach książki. Nasze publikacje otrzymały szereg prestiżowych nagród. Pragnąc ocalić Instytut wysłałem do przedstawicieli rządzących obecnie partii reprezentatywny wybór naszych „produktów”, tzn. najbardziej okazałe i ważne książki, wraz z pismem opisującym naszą działalność. Być może doczekamy się jakiejś reakcji. Bo jeśli ewaluacja IDR będzie uczciwa, to nie ma żadnej podstawy do jego likwidacji. Już stał się ważnym centrum nauk humanistycznych i społecznych w Polsce, co zaświadczają wybitni uczeni zasiadający we właśnie odwołanej Radzie Naukowej. Każdy, kto zada sobie trud prześledzenia naszych dokonań musi też dojść do wniosku, że z bieżącą polityką nie mają one nic wspólnego.
Pur
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/677479-prof-przylebski-rezygnuje-z-kierowania-instyt-de-republica