„Gdy dojdzie do jakiejś kontrowersyjnej wymiany poglądów, polecałbym taką technikę jujitsu, którą stosuję bardzo często w tego typu sytuacjach i zawsze świetnie się sprawdza. Polega ona na tym, że przy wymianie określonych opinii używam sformułowania: ‘Wiesz, ja jestem ciemnogrodem i uważam inaczej’. Takie sformułowanie sprawia, że druga strona troszkę traci rezon i nagle zaczyna uważnie słuchać tego, co ten ‘ciemnogród’ ma do powiedzenia” - mówi portalowi wPolityce.pl dr Andrzej Margasiński, psycholog, wykładowca akademicki, terapeuta uzależnień.
wPolityce.pl: Sytuacja w polskiej polityce jest bardzo dynamiczna, a społeczeństwo – silnie podzielone. Jak uniknąć kłótni o politykę przy świątecznym stole?
Dr Andrzej Margasiński: Rzeczywiście, sytuacja jest bardzo dynamiczna i niewątpliwie to, co dzieje się na zewnątrz wzbudza wielkie emocje w każdym z nas. Prawdopodobieństwo pokłócenia się o politykę w rodzinach, przy świątecznym stole, jest duże. Co robić?
Właśnie: co robić, aby tych kłótni uniknąć?
Cóż, pierwsza i podstawowa sprawa, którą bym zalecił, to wprowadzenie w rodzinach „zakazu” rozmów o polityce. To najlepsze rozwiązanie, zwłaszcza, gdy wiemy, że przy stole zasiądą z nami osoby o różnych poglądach politycznych. Myślę, że jest to możliwe, jednak głowa rodziny musi zapowiedzieć to w sposób stanowczy i dbać o to w sposób konsekwentny, tym bardziej, że „zakaz” może być łamany, różni członkowie rodziny mogą, mimo wszystko, próbować w jakiś sposób otwierać tematy polityczne.
A jeśli da się nie rozmawiać o polityce, to o czym rozmawiać? O rodzinie, o tym, co nas łączy, jakie są jakie korzenie, rozmawiać o przeszłości, oddać głos osobom starszym, które by pokazywały tę historię rodziny, zwłaszcza młodym. Możemy wyciągnąć stare albumy ze zdjęciami, oglądać je, wspominać osoby, które ją odeszły. Ważne, aby pokazać tę wspólnotę rodzinną.
Czy uniknięcie tematów politycznych będzie na pewno wykonalne?
Jest to trudne, ale możliwe. Oprócz tego, że wykładam na uczelni, pracuję również w Klubie Anonimowych Alkoholików. Obowiązuje tam absolutny zakaz rozmów o polityce, bo z doświadczenia wiadomo, że gdy tylko ktoś otwiera temat, natychmiast uruchamia to duże emocje.
Czasami zdarza się, że przychodzi ktoś nowy i próbuje zahaczać o tematy polityczne, jednak mądrość klubowiczów jest pewną wspólną wartością i takie dyskusje natychmiast są ucinane: „O polityce nie rozmawiamy”. A przecież doskonale wiemy, że są tam ludzie z różnymi preferencjami politycznymi, to jednak da się odciąć od polityki i skoncentrować na tym, co dla tej grupy ludzi najważniejsze: na problematyce utrzymywania trzeźwości. Natomiast na gruncie rodziny tym, co dla nas najważniejsze, są nasze korzenie rodzinne. I na tym powinniśmy się skupić.
Czyli na tym, co nas łączy, a nie dzieli?
Dokładnie tak. To są zalecenia, natomiast w życiu, oczywiście, może być różnie. Może więc zdarzyć się, że mimo to dojdzie do wymiany poglądów politycznych – i nie tylko, bo również „gorące” tematy dotyczące życia społecznego, takie jak szczepionki, polityka klimatyczna czy kwestia LGBT, również wywołują silne emocje. I wtedy warto wiedzieć, jak prowadzić taką dyskusję, aby się nie skonfliktować.
W moim odczuciu ludzie nie konfliktują się z powodu tego, że mają odmienne poglądy na dany temat. Z tym dajemy sobie radę i nawzajem dajemy sobie do tego prawo, jakoś tam godzimy się z tym, że nie wszyscy myślimy to samo. Tym bardziej, że w rodzinie mniej więcej wiemy, czego i po kim się spodziewać. Sama w sobie wymiana poglądów, nawet „kontrowersyjna”, nie jest nieszczęściem, lecz czymś całkowicie naturalnym.
Ludzie konfliktują się w sposób absolutnie nieodwracalny, kiedy w trakcie tych dyskusji zaczynają nawzajem się obrażać. Kiedy ktoś zaczyna generalizować, oceniać i wartościować drugą osobę, używać sformułowań w rodzaju: „Bo ty jesteś taki/siaki/owaki”, „Bo ty zawsze…”, czyli takich, które są dużymi kwantyfikatorami i odnoszą się do danej osoby ogólnie, w całości, a nie do konkretnego poglądu czy zachowania tej osoby.
A tego nie wolno robić. To jest grzech ciężki. Ktoś, kto rozmawia z nami na określony temat i słyszy np.: „Bo ty jesteś głupi”. Słyszy opinię, która dotyczy jego jako całości i w takiej sytuacji najprawdopodobniej odpowie na tym samym poziomie. Tutaj kłania się reguła wzajemności, najsilniejsza zasada regulująca stosunki międzyludzkie. Zaczyna się wymiana „epitetów”, ludzie odwracają się do siebie plecami, bardzo często pojawiają się konflikty nawet na kilka lat, ludzie po prostu przestają ze sobą rozmawiać. Powtarzam, tego absolutnie nie wolno robić, to jest grzech ciężki, należy za wszelką cenę unikać takich generalizacji.
W ostatnim czasie w mediach, zwłaszcza tych lewicowo-liberalnych, da się zauważyć pewien trend: przedstawianie świąt spędzonych z rodziną jako bolesnego, trudnego, męczącego przeżycia. Czy to tylko „zohydzanie”, czy jednak – zwłaszcza przy tak spolaryzowanym społeczeństwie – jest w tym choć trochę prawdy?
Dla niektórych osób święta mogą być bardzo stresujące. Trzeba bowiem pamiętać, że Boże Narodzenie czy Wielkanoc niosą za sobą przede wszystkim treść religijną, więc powinny w pierwszej kolejności być przeżyciem religijnym i mają religijne odniesienia. Osoby niewierzące będą się z tym źle czuły. I to jest pierwsze źródło stresu.
Drugie źródło stresu, to sytuacja, gdy zasiadamy przy stole z osobami, z którymi jesteśmy skonfliktowani, z którymi mamy pewne zadrażnienia z przeszłości. Trzeba będzie przełamać się z nimi opłatkiem, złożyć życzenia, być może sobie wybaczyć. To dla wielu osób niełatwe.
Trzeba rozumieć, że dla wielu osób może to być trudny czas, który dodatkowo uruchamia pewne emocje i napięcia. Tak po prostu bywa. Święta nie są tylko odpoczynkiem, relaksem. Nasze żony i matki bardzo ciężko pracują, mogą więc być przemęczone i reagować jakoś emocjonalnie na rzeczy, które nie dzieją się po ich myśli. Powodów do konfliktów jest jak widać dużo.
Czy również i w takich sytuacjach, gdy święta są dla nas stresujące, choć niekoniecznie ze względu na czyjeś poglądy polityczne, powinniśmy skupiać się przede wszystkim na tym, co nas łączy, powrócić do szczęśliwych wspomnień?
Dokładnie tak. Szukanie wspólnych korzeni, wspólnej przeszłości. Dostrzeżenie w drugim człowieku pewnych plusów, a nie skupianie się tylko na minusach. Nikt nie jest całkiem „biały” albo całkiem „czarny”, w każdym z nas jest trochę dobrego, a trochę złego.
A jeśli już dojdzie do jakiejś kontrowersyjnej wymiany poglądów, polecałbym taką „technikę jujitsu”, którą stosuję bardzo często w tego typu sytuacjach i zawsze świetnie się sprawdza. Polega ona na tym, że przy wymianie określonych opinii używam sformułowania: „Wiesz, ja jestem ciemnogrodem i uważam inaczej”. Takie sformułowanie sprawia, że druga strona troszkę traci rezon i nagle zaczyna uważnie słuchać tego, co ten „ciemnogród” ma do powiedzenia. Paradoksalnie, otwiera to pewną przestrzeń do wymiany argumentów.
Bo przecież dyskutować można, na różne tematy, także te najbardziej gorące, jeśli będziemy wymieniać się argumentami. Natomiast należy robić wszystko, żeby emocje nie wzięły góry. Zwłaszcza te negatywne emocje, które zamienią się później w te duże kwantyfikatory negatywne pod adresem drugiej osoby. To wykopuje bardzo głębokie rowy między ludźmi.
Tym bardziej, że nie mamy pewności czy za rok, a może nawet za kilka miesięcy, już w Święta Wielkanocne, spotkamy się w tym samym gronie.
Tak, trzeba również myśleć o przyszłości. Korzenie rodzinne to coś więcej niż incydentalne spotkania przy rodzinnym stole. Łączą nas więzy krwi i to przełożenie na przeszłość, teraźniejszość i na przyszłość.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/675681-wywiad-dr-margasinski-na-swieta-zakaz-rozmow-o-polityce